A gdy się zbliżała
Pascha żydowska, udał się Jezus do Jerozolimy. I zastał w świątyni
sprzedających woły i owce, i gołębie, i siedzących wekslarzy. I skręciwszy bicz
z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni wraz z owcami i wołami;
wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał, a do sprzedawców gołębi
rzekł: Zabierzcie to stąd, z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska
(Jana 2:13-16)
Jaki był powód tak
gwałtownej reakcji Jezusa? Czy był to widok tego, co działo się w świątyni?
Okazuje się, że świątynia była już wcześniej miejscem, w którym dochodziło do
jeszcze gorszych rzeczy. Przykładem na to może być to, co działo się za czasów króla
Manassesa, o którym Biblia mówi:
Manasses miał
dwanaście lat, gdy objął władzę królewską, a panował pięćdziesiąt pięć lat w
Jeruzalemie. Matka jego nazywała się Chefsibach. Czynił zaś to, co złe w oczach
Pana, według ohydnych zwyczajów narodów, które Pan wypędził przed synami
izraelskimi. Z powrotem pobudował świątynki na wyżynach, które zburzył
Hiskiasz, jego ojciec, wznosił też Baalowi ołtarze i sporządził Aszery, jak to
czynił Achab, król izraelski, oddawał pokłon całemu zastępowi niebieskiemu i
służył mu. Zbudował także ołtarze w świątyni Pana, o której powiedział Pan: W
Jeruzalemie umieszczę moje imię. Zbudował też ołtarze dla całego zastępu
niebieskiego na obydwu podwórcach świątyni Pana. Również swego syna oddał na
spalenie, uprawiał wróżbiarstwo i czary, ustanowił zażegnywaczy i wróżbitów i
wiele złego czynił w oczach Pana, drażniąc go. Postawił też posąg Aszery, który
kazał sporządzić w świątyni, o której Pan powiedział do Dawida i do Salomona,
jego syna tak: W tej świątyni i w Jeruzalemie, które wybrałem spośród
wszystkich plemion Izraela, umieszczę moje imię na wieki (2 Królewska 21:1-7)
Wprawdzie pod koniec
swojego życia Manasses nawrócił się, jednak jego syn Amon, kolejny król Judy,
kontynuował złe praktyki ojca:
Amon miał dwadzieścia
dwa lata, gdy objął władzę królewską, a panował dwa lata w Jeruzalemie. Matka
jego nazywała się Meszullemet, a była córką Charusa z Jotby. Czynił on to, co
złe w oczach Pana, podobnie jak Manasses, jego ojciec. Kroczył całkowicie drogą
swojego ojca, oddawał cześć bałwanom, które czcił jego ojciec, i kłaniał się
im. Porzucił natomiast Pana, Boga swoich ojców, a drogą Pana nie kroczył (2 Królewska 21:19-22)
Jak wyglądała świątynia,
gdy królem był Amon, syn Manassesa? W świątyni stał posąg Aszery, u wejścia do
świątyni stały posągi koni, „które królowie judzcy postawili na cześć boga
słońca” (2 Królewska 23:11), a na dziedzińcach świątyni stały ołtarze
poświęcone różnym bóstwom. Przy świątyni znajdowały się też „pomieszczenia
nierządników, którzy byli w świątyni Pana, gdzie niewiasty tkały zasłony dla
Aszery” (2 Królewska 23:7). I tak wyglądała świątynia, gdy królem został
Jozjasz, syn Amona.
Jozjasz miał osiem
lat, gdy objął władzę królewską, a panował w Jeruzalemie trzydzieści jeden lat.
Matka jego nazywała się Jedida, a była córką Adajasza z Boskat. Czynił on to,
co prawe w oczach Pana, kroczył we wszystkim drogą Dawida, swojego praojca, nie
odstępując od niej ani w prawo, ani w lewo (2 Królewska 22:1-2)
Sprawdźmy dokładniej jak
wyglądały pierwsze lata rządów Jozjasza.
W ósmym roku swego
panowania, chociaż jeszcze był młody, zaczął szukać Boga Dawida, swego praojca,
a w dwunastym roku zaczął oczyszczać Judę i Jeruzalem ze świątynek na
wzgórzach, z aszer, z bałwanów i odlewanych posągów (2 Kronik 34:3)
W ciągu pierwszych
dwunastu lat rządów Jozjasza świątynia wciąż wyglądała tak, jak za czasów
Amona. Nadal stał w niej posąg Aszery, nadal stały w niej posągi na cześć boga
słońca i nadal znajdowały się w niej ołtarze różnych bóstw. A mimo to Biblia
mówi, że Jozjasz „kroczył we wszystkim drogą Dawida, swojego praojca, nie
odstępując od niej ani w prawo, ani w lewo”. Jak to możliwe?
Jozjasz został królem,
gdy miał osiem lat. Czy jako ośmioletni chłopiec faktycznie rządził Judą?
Raczej nie, chociaż formalnie był królem, to do czasu osiągnięcia
pełnoletniości w jego imieniu rządził ktoś inny, tak więc nie miał on wpływu na
to, co działo się w świątyni. Swoje faktyczne rządy rozpoczął prawdopodobnie
wtedy, gdy miał dwadzieścia lat. I właśnie wtedy „zaczął oczyszczać Judę i
Jeruzalem ze świątynek na wzgórzach, z aszer, z bałwanów i odlewanych posągów”.
Czy usunął wtedy ze świątyni wszystko to, co wstawili do niej jego przodkowie?
Okazuje się, że nie. Od momentu, gdy Jozjasz zaczął oczyszczać Judę i Jeruzalem
minęło kolejnych sześć lat a w świątyni nadal stał posąg Aszery, nadal stały w
niej posągi na cześć boga słońca i nadal znajdowały się w niej ołtarze różnych
bóstw. A mimo to Biblia mówi, że Jozjasz „kroczył we wszystkim drogą Dawida,
swojego praojca, nie odstępując od niej ani w prawo, ani w lewo”. Po tych
sześciu latach wydarzyło się coś, co spowodowało, że król oczyścił świątynię.
W osiemnastym roku
panowania króla Jozjasza (…) sekretarz Szafan doniósł królowi następującą
rzecz: Kapłan Chilkiasz wręczył mi księgę. I Szafan odczytał ją przed królem.
Gdy tedy król usłyszał treść tej księgi, rozdarł swoje szaty (2 Królewska 22:3.10)
Jozjasz po raz pierwszy
usłyszał co dokładnie Bóg przekazał Żydom za pośrednictwem Mojżesza. Jozjasz
poznał zakon. I to co usłyszał spowodowało, że w akcie rozpaczy rozdarł swoje
szaty. Przekonał się jak daleko Żydzi odeszli od Boga, przekonał się jaka jest
prawda o tym, co przez osiemnaście lat jego rządów działo się w świątyni. Zrozumiał,
że świątynia miała być nie tylko jedynym miejscem oddawania czci Bogu, ale że powinna być w o wiele lepszym stanie. I kiedy poznał tę prawdę, zaczął działać.
Król nakazał
arcykapłanowi Chilkiaszowi, kapłanom drugorzędnym i odźwiernym wynieść z
przybytku Pana wszystkie naczynia sporządzone dla Baala, dla Aszery i dla
całego zastępu niebieskiego i spalić je poza Jeruzalemem na polach nad
Kidronem, a ich popiół zanieść do Betel. I złożył z urzędu bałwochwalczych
kapłanów, których ustanowili królowie judzcy, aby palili kadzidło na wzgórzach
w osiedlach judzkich i wokoło Jeruzalemu, jak również tych, którzy palili
kadzidło dla Baala, dla słońca, dla księżyca, dla gwiazd zodiaku i dla całego
zastępu niebieskiego. Kazał usunąć Aszerę ze świątyni Pana poza Jeruzalem do
doliny Kidron i spalić ją w dolinie Kidron, zetrzeć ją w proch i proch z niej
wyrzucić na cmentarz pospólstwa. Kazał zburzyć pomieszczenia nierządników,
którzy byli w świątyni Pana, gdzie niewiasty tkały zasłony dla Aszery. Kazał
ściąć wszystkich kapłanów z osiedli judzkich i zbezcześcił świątynki na
wyżynach, w których ci kapłani spalali kadzidło, od Geby aż do Beer-Szeby.
Kazał też zburzyć świątynkę wyżynną duchów polnych, która stała u wejścia do
bramy Jozuego, przełożonego miasta, po lewej stronie, gdy się wchodzi do miasta
(…) Kazał usunąć konie, które królowie judzcy postawili na cześć boga słońca u
wejścia do świątyni Pana w pobliżu komnaty eunucha Natanmeleka, która była przy
arkadach, a rydwan boga słońca spalić. Ołtarze zaś, które były na dachu górnej
komnaty Achaza, zbudowane przez królów judzkich oraz ołtarze, które kazał
sporządzić Manasses w obu podwórcach świątyni Pana, kazał król zburzyć i
zetrzeć na proch, a proch z nich wyrzucić do doliny Kidronu (2 Królewska 23:4-8.11-12)
Przez pierwszych sześć lat swoich faktycznych rządów, król Jozjasz nie widział nic złego w tym, co
działo się w świątyni, jednak odnalezienie zaginionej księgi zakonu otworzyło
mu oczy na prawdę. Jozjasz nie szukał pretekstu do zachowania dotychczasowego
stanu. Kiedy poznał prawdę momentalnie odrzucił to, co było obrzydliwością w
oczach Boga. To właśnie gotowość Jozjasza do akceptacji nowych prawd, jego
szczere i gorliwe serce oraz posłuszeństwo Bogu były powodem, dla którego
Biblia mówi o nim, że „kroczył we wszystkim drogą Dawida, swojego praojca,
nie odstępując od niej ani w prawo, ani w lewo”.
Jezus jako człowiek nie
miał okazji, aby wejść do świątyni w tym okresie rządów Jozjasza, gdy jeszcze
nie była ona oczyszczona, ale gdyby tak się stało, czy zachowałby się tak, jak
wtedy, gdy „skręciwszy bicz z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni
wraz z owcami i wołami; wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał”? Myślę, że tak, jednak wtedy świątynia została oczyszczona
pomimo tego, że Jezus nie przyszedł wtedy do niej w ludzkim ciele. Znalazł się
ktoś, kto żył pod wpływem Ducha Świętego i zrobił to, co ponad sześćset lat
później w tej samej świątyni Jezus zrobił osobiście. Tym kimś był król Jozjasz,
który „kroczył we wszystkim drogą Dawida, swojego praojca, nie odstępując od
niej ani w prawo, ani w lewo”. Bóg mógł użyć Jozjasza, ponieważ największym
pragnieniem króla było posłuszeństwo Bogu. Posłuszeństwo rozumiane nie jako
zachowywanie zewnętrznych objawów sprawiedliwości, ale prawdziwe posłuszeństwo
wypływające z serca, z miłości do Boga. Jozjasz tak bardzo kochał Boga, że nie
potrafił być Mu nieposłuszny. Sześćset lat później nie było ani jednego
człowieka, którego Bóg mógłby użyć do tego samego celu i dlatego Jezus musiał
zrobić to osobiście.
Są dwie rzeczy, które
musimy wziąć pod uwagę, kiedy zastanawiamy się nad tym, dlaczego Jezus „skręciwszy
bicz z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni wraz z owcami i wołami;
wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał”.
Pierwsza to przyczyna tego, że dwa tysiące lat temu nie było już w Izraelu
nikogo takiego jak król Jozjasz, druga to cel działania Jezusa w świątyni.
Dlaczego w czasach Jezusa
nie znalazł się nikt taki, kto zdecydowałby się na zrobienie tego samego, co
zrobił Jozjasz? Czy stan świątyni wymagał większej pracy, o wiele trudniejszej
od wykonanej przez Jozjasza? Przez pierwszych osiemnaście lat rządów Jozjasza
świątynia wyglądała o wiele gorzej niż w czasach Jezusa. Znajdowało się w niej
dużo obiektów, których nie powinno tam być, ale Jozjasz musiał się zmierzyć nie
tylko z ogromem pracy polegającej na fizycznym ich usunięciu. Musiał się
zmierzyć z siłą ludzkich tradycji, z oporem serc zanieczyszczonych
przywiązaniem do grzechu. Prawdopodobnie większość Izraelitów nie zdawała sobie
sprawy z tego, że ich sposób oddawania czci Bogu jest raczej oddawaniem czci
szatanowi. Większość z nich nie chciała słuchać głosu sumienia, nie chciała
zaakceptować myśli, że mogą robić coś złego. Zrobił to Jozjasz i w tym momencie
powinniśmy się poważnie zastanowić jak do tego doszło. Co skłoniło Jozjasza do
pójścia drogą praojca Dawida? Czy miał on to szczęście, że dorastał w
sprzyjających warunkach i jego wiara była naturalną konsekwencją wychowania?
Jak wyglądało jego życie do momentu, gdy został królem?
Oto krótka historia
Jozjasza i jego rodziny. Jego dziadkiem był Manasses, który był królem
pięćdziesiąt pięć lat. Prawie cały okres jego rządów związany jest z
utrzymywaniem w Izraelu wszystkich możliwych ohydnych zwyczajów, zapożyczonych
od pogan. Nie było chyba takiej obrzydliwości, której nie dopuścił się
Manasses. W trzydziestym trzecim roku swoich rządów Manassesowi urodził się
syn. Amon wychowywał się na dworze najbardziej odstępczego króla Judy. Poznał
wszystkie zwyczaje kultywowane przez jego ojca. Dorastał w atmosferze moralnego
zepsucia i odstępstwa. Sam został ojcem, gdy miał szesnaście lat, gdy urodził
się Jozjasz. Był to bardzo ważny rok w historii Judy, ponieważ właśnie wtedy
Bóg dopuścił do tego, że Manasses został wzięty do niewoli przez króla Asyrii i
uprowadzony do Babilonu. „A gdy znalazł się w ucisku, błagał Pana, swojego
Boga, ukorzył się bardzo przed obliczem Boga swoich ojców i modlił się do
niego, a On dał się uprosić i wysłuchał jego błagania, i pozwolił mu powrócić
do Jeruzalemu do swego królestwa” (2 Kronik 33:12-13). Do Jerozolimy wrócił
inny człowiek. Manasses rzeczywiście ukorzył się przed Bogiem, a jego żal nie
wynikał tylko z tego, co go spotkało. Manasses zrozumiał kim jest Bóg i
zapragnął z całego serca zmiany. Odrzucił swoje dotychczasowe życie i chciał
żyć inaczej. Chciał naprawić to zło, które wyrządził wcześniej. „Usunął
obcych bogów oraz posąg ze świątyni Pana i wszystkie ołtarze, które pobudował
na górze świątyni Pańskiej w Jeruzalemie i kazał je wyrzucić precz poza miasto.
Postawił na nowo ołtarz, i złożył Panu na nim krwawe ofiary pojednania i
dziękczynne, i nakazał Judejczykom, aby służyli Panu, Bogu Izraela” (2
Kronik 33:15-16). Manasses pragnął, aby wszyscy odrzucili złe zwyczaje i
zaczęli wierzyć w Boga tak, jak on. Jednak miłości do Boga nie można nikomu
nakazać, więc wprawdzie Żydzi zmienili pewne swoje zwyczaje, ale nie zmienili
swoich serc. Nadal składali krwawe ofiary, różnica polegała tylko na tym, że
teraz składali je Panu. Manasses miał wtedy ponad sześćdziesiąt lat i ponosił
konsekwencje wcześniej popełnionych grzechów. Pomimo swojego nawrócenia nie stał się moralnym autorytetem dla Amona, swojego syna, który przez szesnaście lat tak
bardzo związał się z grzechem, że nawrócenie ojca tego nie zmieniło. Przez
kolejne sześć lat Manasses starał się naprawić to, co zepsuł, jednak udało mu
się zmienić tylko pewne formy zachowania swoich poddanych oraz członków swojej
rodziny. Jego zmiana nie spowodowała zmiany serc tych, którzy żyli obok niego.
Manasses zrozumiał wtedy Dawida, który także musiał ponieść konsekwencje swoich
błędów i stracił autorytet u swoich synów. Manasses prawdopodobnie z bólem
serca patrzył teraz na Amona i bolał nad tym, że nie jest w stanie wpłynąć na
zmianę jego charakteru. I być może dlatego starał się jak najlepiej wpłynąć na
swojego wnuka. Jozjasz znał tylko tę lepszą stronę swojego dziadka, a o jego
odstępstwach słyszał tylko z opowiadań. Wydaje mi się, że przez pierwszych
sześć lat życia na kształtowanie się charakteru Jozjasza wpływał przede
wszystkim jego dziadek, nawrócony król Manasses. Być może swoim autorytetem wpływał
na Amona tak, żeby do minimum ograniczyć jego zły wpływ na Jozjasza. Po śmierci
Manassesa Amon został królem, ale był nim tylko dwa lata. Zdążył w tym czasie
odbudować to, co po swoim nawróceniu kazał zniszczyć Manasses, a jego stylu
życia nie mogli znieść ludzie z jego najbliższego otoczenia. Ci sami ludzie,
którzy służyli Manassesowi przed jego nawróceniem, poruszeni odstępstwami
Amona, uknuli spisek i zabili go. Na szczęście przez dwa lata swoich rządów
Amonowi nie udało się zmienić Jozjasza na swoje podobieństwo. Jozjasz zachował
w swoim sercu przekazane mu przez dziadka przywiązanie do Boga.
Jak widać, Jozjasz nie
miał łatwego dzieciństwa i wcale nie było takie pewne, że wyrośnie na człowieka
wiernego Bogu. Od dziecka poddawany był działaniu różnych pokus, głównie z
powodu ojca, jednak zaszczepiona w jego sercu przez dziadka miłość do Boga
pomogła mu przezwyciężyć te pokusy. Jozjasz stał się człowiekiem, którego Bóg
mógł wykorzystać do głoszenia prawdy. Właśnie kogoś takiego zabrakło sześćset
lat później, kogoś kto nie tylko czuł i wiedział, że coś trzeba zmienić, ale
wykorzystywał każdą możliwość, aby wiernie służyć Bogu. Takim człowiekiem mógł
być na przykład Nikodem jednak, gdy poznał Jezusa, był jeszcze za bardzo przywiązany
do spraw tego świata. Bał się utraty swojej pozycji i reputacji i chociaż
wiedział, że świątynia była bezczeszczona przez odbywający się w niej handel,
to nie odważył się głośno zaprotestować przeciwko temu.
A teraz czas na
zastanowienie się nad celem, jaki przyświecał Jezusowi, kiedy oczyszczał
świątynię. Czy chodziło mu tylko o fizyczne usunięcie handlarzy i wekslarzy? Co
w największym stopniu wpłynęło na tak gwałtowną reakcję Jezusa? Najważniejszym
powodem było to, co tylko On widział. Gdy po oczyszczeniu świątyni Jezus
pozostał w „Jerozolimie na święcie Paschy, wielu uwierzyło w imię jego (…)
ale sam Jezus nie miał do nich zaufania, bo przejrzał wszystkich. I od nikogo
nie potrzebował świadectwa o człowieku; sam bowiem wiedział, co było w człowieku”
(Jana 2:23-25). Jezus powiedział faryzeuszom: „Wy jesteście tymi, którzy
chcą uchodzić w oczach ludzi za sprawiedliwych, lecz Bóg zna serca wasze. Gdyż
to, co u ludzi jest wyniosłe, obrzydliwością jest przed Bogiem” (Łukasza
16:15). Największą obrazą dla Boga było według Jezusa to, co nazywa się
hipokryzją. Największym problemem było to, co kapłani i faryzeusze skrzętnie
ukrywali w swoich sercach. Chcieli, aby ludzie uważali ich za bogobojnych
znawców Bożego prawa, ale Jezus znał prawdę i porównał ich „do grobów
pobielanych, które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich
kości i wszelakiej nieczystości” (Mateusza 23:27). To hipokryzja i obłuda
tych, którzy samych siebie uważają za wierzących i wiernych Bogu, są największą
obrazą dla Boga. Jezus chciał przede wszystkim oczyścić ich serca, jego
pragnieniem było, aby ludzie pozwolili mu oczyścić własne serca. Scena
oczyszczenia świątyni ma głębokie symboliczne znaczenie. Większość kapłanów i
faryzeuszy zabrnęła już tak daleko w swoim zakłamaniu, że Jezus musiał użyć
radykalnych metod, aby nimi poruszyć. Jego przykład, który tak wspaniale
działał na wielu ludzi, już dawno przestał działać na większość religijnych
przywódców. Jezus nie miał do nich zaufania, ponieważ wiedział co kryje się za
ich pięknymi słowami na temat Boga i wiary, znał ich moralne zepsucie i
przywiązanie do skarbów tego świata, pieniędzy i władzy. I chociaż wiedział, że
dla wielu z nich nie ma już szansy na zbawienie, to i tak jego pragnieniem było
uwolnienie ich z niewoli grzechu.
Biblia mówi o tym, że Jezus
oczyścił świątynię dwa razy. Pierwsze oczyszczenie związane jest z początkiem
Jego misji, drugie z zakończeniem. To także ma swoje symboliczne znaczenie,
ponieważ oznacza to, że potrzebujemy Jezusa przez całe życie. Jednorazowe
oczyszczenie serca nie wystarczy, ono musi być pod działaniem Boga przez cały
czas. Jezus przez trzy i pół roku nauczał ludzi, objawiając im prawdę o
charakterze Boga, dając im w ten sposób szansę na poznanie Go. Każdy, kto
zaczął poznawać prawdę, zaczął też dostrzegać piękno i doskonałość charakteru
Boga, a ta wiedza pozwoliła mu coraz lepiej widzieć własną niedoskonałość. Coraz
lepsza znajomość Boga połączona była z coraz lepszą znajomością prawdy o
grzechu. Każdy, kto coraz lepiej zna Boga, coraz lepiej zdaje też sobie sprawę
z tego, czym jest grzech. To wszystko sprawia, że musi zostać podjęta świadoma
decyzja o wyborze jednej z dwóch dróg. Jedna to świadomy wybór posłuszeństwa
Bogu, wynikający z coraz większej miłości do Niego; druga to świadome
odrzucenie prawdy, często związane z nieświadomym posłuszeństwem szatanowi. „Żaden
sługa nie może dwóm panom służyć” (Łukasza 16:13). Raczej nikt świadomie
nie wybiera posłuszeństwa szatanowi, jednak każde nieposłuszeństwo Bogu jest
posłuszeństwem szatanowi. Bóg na różne sposoby objawia nam prawdę o
przechowywanych w naszych sercach różnych ołtarzykach i posągach różnych bóstw,
dając nam do zrozumienia, że w Jego domu nie ma na nie miejsca, że On nie może
mieszkać w domu, w którym znajduje się choćby jedna rzecz, która jest dla nas
przeszkodą w całkowitym poddaniu się Bogu. „Czy nie wiecie, że świątynią Bożą
jesteście i że Duch Boży mieszka w was?” (1 Koryntian 3:16). Świątynia
serca musi zostać całkowicie oczyszczona, aby Bóg stał się w niej nie tylko
gościem, ale domownikiem. On chce zamieszkać w nas na stałe, ale nie może tego
zrobić, gdy w naszym domu znajdują się takie miejsca, do których nie chcemy Go wpuścić, ponieważ znajdują się w nich rzeczy, których nie chcemy Mu pokazać.W takiej sytuacji każda nasza odmowa otwarcia takiego miejsca powoduje, że nasze serce coraz niechętnej
otwiera się na przyjęcie Boga. Świątynia serca musi zostać oczyszczona tak, jak
Jozjasz oczyścił świątynię ze wszystkiego, co miało jakikolwiek związek z
pogańskimi religiami.
Jezus „skręciwszy bicz
z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni wraz z owcami i wołami;
wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał, a do sprzedawców gołębi
rzekł: Zabierzcie to stąd, z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska”. Jednak
naszych serc nie oczyszcza w ten sposób, nie zmusza nas oddania Mu wszystkiego,
ale działa na nasze serca tak, abyśmy pragnęli oddać Mu wszystko. Być może
Jozjasz nie rozumiał symbolicznego znaczenia tego, co zrobił, jednak najważniejsze
było to, że chciał i pragnął to zrobić. Jezus chciał usunąć z domu swojego Ojca
to wszystko, co dla Boga jest obrzydliwością, ale przede wszystkim pragnął
oczyścić serca tych, którzy doprowadzili świątynię do takiego stanu, że
przestała być domem modlitwy, a stała się jaskinią zbójców. Jezus nadal pragnie
tego samego, jego marzeniem jest, aby każdy z nas stał się domem modlitwy
pozbawionym tego wszystkiego, co ten świat próbuje wtłoczyć do naszych serc.
Jezus chce, aby naszym pragnieniem było posiadanie tylko tego, co On nam
daje. Jednak decyzje o tym, czym napełniamy nasze serca, pozostawia nam. To my
decydujemy o tym co czytamy, co oglądamy i czego słuchamy. To nasze decyzje
wpływają na to, czy sprawy duchowe nas interesują, czy też raczej nudzą. „Jeśliście
wzbudzeni z Chrystusem, tego co w górze szukajcie, gdzie siedzi Chrystus po
prawicy Bożej; o tym, co w górze, myślcie, nie o tym, co na ziemi” (Kolosan
3:1-2). Jezus pomaga nam oczyszczając nasze serca, ale to my decydujemy o tym,
czym je napełniamy. To dzięki Niemu nasze serca
staja się coraz bardziej podobne do domu, który jest opróżniony z tego co
zbędne, wymieciony i przyozdobiony, gotowy do zamieszkania. Ale to my
decydujemy o tym czym ten dom ponownie napełniamy. To my decydujemy o tym, co
robimy codziennie rano po obudzeniu się, czy bardziej interesuje nas to, co ma
nam do powiedzenia Bóg, czy też raczej to, czym ten świat chce wstawić do
naszego domu. To my naszymi decyzjami utrzymujemy nasze serca w czystości, albo
zaśmiecamy je tak, że sprawy duchowe stają się coraz mniej widoczne wśród coraz
większej ilości rzeczy, które mogą ładnie wyglądać, ale tworzą coraz większą
zasłonę między nami a Bogiem. Jezus pragnie usunąć tę zasłonę, abyśmy zobaczyli
Boga takim, jakim jest naprawdę. Chce też usunąć inną zasłonę, tę, która
zasłania nam prawdę o nas samych. Tę zasłonę, którą szatan pomaga nam
rozbudowywać tak, aby była coraz grubsza. Taka zasłonę Żydzi mieli w swojej
świątyni i myśleli, że jest za nią Bóg. A kiedy Bóg osobiście rozdarł tę
zasłonę, okazało się, że Boga tak nie było. Jak wielu z nas ma jedną lub obie te zasłony,
jak wielu z nas tak naprawdę nie poznało jeszcze Boga i jak wielu z nas łudzi
się, że ma Boga w sercu. I jednocześnie jak wielu z nas ignoruje wszystkie
znaki wskazujące na rzeczywisty stan serca, próbując za wszelką cenę udowodnić
samemu sobie, że ich serca nie wymagają oczyszczającego działania Jezusa.
Czy mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że w moim
sercu nie ma już tych zasłon? A czy ty możesz to powiedzieć?