20 marca 2014

Fałszerz obrazów

Han van Meegeren, właściwie Henricus Anthonius van Meegeren (ur. 10 października 1889 w Deventer, zm. 30 grudnia 1947 w Amsterdamie) – holenderski malarz, który zyskał rozgłos jako fałszerz obrazów. Dzieła holenderskich mistrzów XVII wieku (przede wszystkim Jana Vermeera) fałszował w sposób tak doskonały, że wybitni znawcy uznali je za oryginały.
Od dzieciństwa zamiłowanie do sztuki zwalczał w Van Meegerenie jego surowy ojciec. Już w młodym wieku Van Meegeren żywił przekonanie o wyższości malarstwa dawnych mistrzów nad sztuką współczesną. Po początkowych sukcesach artystycznych malarz został skrytykowany i uznany za zdolnego jedynie do kopiowania i naśladowania, a nie tworzenia oryginalnych dzieł. Van Meegeren, przekonany że krytycy zniszczyli jego karierę, postanowił w akcie zemsty sfałszować dzieła jednego z najwybitniejszych holenderskich malarzy XVII wieku – Jana Vermeera. Po kilkuletnich przygotowaniach i próbach, pierwsze dzieło, które zdecydował się sprzedać (Uczniowie w Emaus), zostało uznane przez ówczesny autorytet – Abrahama Brediusa – za oryginał i sprzedane jednemu z muzeów. Po pierwszej udanej sprzedaży falsyfikatu Van Meegeren stworzył jeszcze kilka płócien uważanych za oryginały. Łącznie udało mu się sprzedać co najmniej sześć rzekomych dzieł Vermeera i dwa Pietera de Hoocha. Namalował też parę obrazów (Vermeera, Fransa Halsa i Gerarda ter Borcha), których nie sprzedał, a które podrobił w ramach eksperymentów.
Jeden z jego falsyfikatów, „Chrystus i jawnogrzesznica”, trafił do kolekcji Hermanna Göringa. Po II wojnie światowej obraz odnaleziono i dotarto do Van Meegerena, którego oskarżono o kolaborację z wrogiem. Nie przypuszczano jednak, że „Chrystus i jawnogrzesznica” oraz inne płótna, są fałszywe. Prawdę tę wyjawił sam fałszerz, by uniknąć wieloletniego więzienia. Wyznanie Van Meegerena wywołało sensację, ale nie dawano mu wiary. Jego procesem emocjonowały się międzynarodowe media i opinia publiczna. Dopiero badania chemiczne i namalowanie na prośbę sądu przez Van Meegerena „nowego” dzieła Vermeera doprowadziło do uznania go w 1947 za winnego fałszerstwa i skazania na rok więzienia. Malarz zmarł w tym samym roku. Po jego śmierci pojawiały się głosy wątpiące w autorstwo Van Meegerena i uważające obrazy Van Meegerena za oryginały Vermeera. Analizy naukowe przeczą jednak takiemu stanowisku.”1
Tyle na temat tego genialnego fałszerza podaje Wikipedia. Ciekawy i zastanawiający jest fakt, że Meegeren musiał udowodnić przed sądem, że jest oszustem, ponieważ nie chciano uwierzyć, że namalowane przez niego obrazy nie są oryginalnymi dziełami. Kolejnym interesującym faktem w tej historii jest to, co przedstawiały te obrazy. Spośród około trzydziestu namalowanych przez Vermeera obrazów, tylko dwa są dziełami historycznymi, a tylko jeden z nich przedstawiał scenę związaną z Biblią- „Chrystus w domu Marii i Marty”. Tymczasem wszystkie falsyfikaty to obrazy historyczne inspirowane Pismem Świętym. Oprócz „Uczniów w Emaus” oraz „Chrystusa i jawnogrzesznicy” Meegeren namalował „Ostatnią wieczerzę”, „Izaaka błogosławiącego Jakuba” oraz „Mycie nóg”.
Jedno z najdoskonalszych fałszerstw w historii malarstwa związane jest z Bogiem, a większość „dzieł” Meegerena przedstawia Jezusa. Historia ta ma bardzo dużo powiązań z największym oszustwem w naszych dziejach, które ma na celu zwiedzenie ludzi, a różnego rodzaju „obrazy” są istotnym elementem tego kłamstwa. Przed różnymi podróbkami ostrzegał już apostoł Paweł, apelując w swoim liście: „O nierozumni Galacjanie! Któż was omamił, was, przed których oczami został wymalowany obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego?” (Gal 3,1). Przykład Galacji, prowincji rzymskiej w której Paweł prowadził ewangelizację, pokazuje jak działa mechanizm zwiedzenia. Namalowany Galatom przez Pawła obraz Boga bardzo szybko zaczął być zastępowany różnymi falsyfikatami, których jakość musiała być naprawdę wysoka, skoro młodzi chrześcijanie, którym Paweł niedawno przekazał ewangelię, dali się oszukać. Zwodzenie tych, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa polega na psychomanipulacji oraz deformowaniu prawdy o Bogu. Zwodzeni ludzie są przekonani o tym, że nadal idą we właściwym kierunku i budują się w wierze, a swoje postępowanie odbierają jako wzrost duchowy. Uważają, że dążą w ten sposób do doskonałości, a przecież do tego wzywał Jezus: „Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest” (Mat 5, 48).
Problem zwiedzenia jest szerszy i dotyczy wszystkich ludzi. Każdy człowiek, niezależnie od światopoglądu i tego jak głęboka jest jego wiara, podlega działaniu tego, który chce odciągnąć od Boga wszystkich ludzi. Diabeł tworząc swoje falsyfikaty uwzględnia wszystkie możliwe czynniki, zarówno zewnętrzne (wpływające na wiedzę i poglądy) jak i wewnętrzne (wiedza, charakter, osobowość, a szczególnie ludzkie słabości i wady). Biorąc pod uwagę to, na jakim etapie drogi do Boga znajduje się człowiek, można wyróżnić następujące możliwości, tzw. „stany wiary”:
1.    Wiara w to, że nie ma Boga
2.    Wiara w istnienie Boga
3.    Wiara w Boga
Zwodzenie pierwszej grupy polega najczęściej na maskowaniu tego, co może być o Bogu „oglądane w [Jego] dziełach i poznane umysłem” (Rzym 1, 20). W tym celu wykorzystywane są różne dziedziny nauki, które mają utwierdzić wierzących w nieistnienie Boga w ich poglądach. Teoria ewolucji jest tego dobrym przykładem. Psalmista wypowiedział się o takich ludziach w sposób bardzo dobitny: „głupi rzekł w sercu swoim: Nie ma Boga!” (Ps 14, 1). Nie bez powodu, ponieważ nauka, która podobno przynosi dowody na to, że Bóg nie istnieje, robi dokładnie coś przeciwnego. Istnieją dowody naukowe, które obalają powszechnie uznawane teorie naukowe, ale są one przeważnie ignorowane. Tym samym poprzez ukrywanie niewygodnych faktów lub udowadnianie ich nieprawdziwości, utwierdza się ludzi należących do tej grupy w ich poglądach. Diabeł przekonuje ich, że Boga nie ma ale sam pozostaje w ukryciu, gdyż sama jego obecność jest dowodem na istnienie Stwórcy.
Szatan, z tego samego powodu, bardzo starannie zaciera ślady swojego istnienia także przed tymi, którzy wierzą tylko w istnienie Boga. Jednym z ulubionych diabelskich sposobów działania jest przypisywanie Bogu negatywnych cech i obarczanie Go odpowiedzialnością za niedoskonałość  świata. Szatan maluje obraz niedoskonałego Boga, który stworzył „wybrakowany” świat, a potem przestał się nim interesować.
W stosunku do tych, którzy znajdują się w trzecim stanie wiary, używane są metody, które można podzielić na motywujące i demotywujące. Każdy, kto uwierzył w fałszywy obraz Boga, jest utwierdzany w swoich poglądach. Diabeł przekonuje takiego człowieka, że ma racje, jego wiara jest doskonała i wie już wystarczająco dużo o Bogu.  W związku z tym nie musi tracić czasu na myślenie o Bogu i modlitwę, a szczególnie na poznawanie Biblii. Wykorzystuje do tego celu ludzi, o których Jezus powiedział swoim uczniom: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w odzieniu owczym, wewnątrz zaś są wilkami drapieżnymi” (Mat 7, 15), oraz ostrzegał ich, że „powstaną … fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych”. Z kolei ci, którzy mają właściwy obraz Boga przekonywani są, że nie mają racji. Diabeł potrafi doskonale wykorzystywać do tego celu Słowo Boże, czego przykładem może być częste powoływanie się przeciwników sabatu na wypowiedź apostoła Pawła z listu do Kolosan: „Niechże was tedy nikt nie sądzi z powodu pokarmu i napoju albo z powodu święta lub nowiu księżyca bądź sabatu” (Kol 2, 16), która rzekomo potwierdza unieważnienie czwartego przykazania, oraz wypowiedź Jezusa, która ma świadczyć o jego niższej randze w stosunku do Boga Ojca: „Ojciec większy jest niż Ja” (J 14, 28), fragment na który powołuje się wielu antytrynitarian. Wielu głęboko wierzących ludzi dało się oszukać w ten sposób.
Lucyfer „był odbiciem doskonałości, pełnym mądrości i skończonego piękna” (Ez 28, 12). Nie można lekceważyć jego inteligencji która, pomimo skażenia grzechem, nadal jest bardzo wysoka, udało mu się przecież zwieść trzecią część aniołów. O jego możliwościach w tworzeniu fałszywych obrazów zaświadczyć może to, w jaki sposób wspomniany wcześniej Han van Meegeren (w pewnym sensie uczeń „ojca kłamstwa”) przygotowywał się do namalowania pierwszego falsyfikatu. „Przygotowania do powstania tego obrazu [Uczniowie w Emaus] trwały kilka lat. Meegeren nabył na prowincji dom, żeby tam swobodnie pracować. Studiował opisy starych holenderskich technik malarskich, przeprowadzał wiele prób, używając farb i spoiw, które wyrabiał sam, zgodnie ze starymi recepturami. Wyszukiwał i kupował zabytkowe naczynia, świeczniki, puchary służące mu jako wzory przedmiotów, malowanych na jego fałszywych obrazach. W końcu zdobył mierny, siedemnastowieczny obraz, który stanowił doskonałe podłoże.”2 Efekt tej mistyfikacji, swoistego zwiedzenia, był tak silny, że jeszcze przez trzydzieści lat po śmierci Meegerena, wielu znawców sztuki uważało jego obrazy za oryginalne dzieła Vermeera. A jaka będzie siła zwiedzenia, które będzie miało miejsce pod koniec czasów? „I oddadzą mu pokłon [fałszywemu obrazowi Boga] wszyscy mieszkańcy ziemi, każdy, którego imię nie jest od założenia świata zapisane w księdze żywota Baranka” (Ap 13, 8). I to pomimo wyraźnych ostrzeżeń o konsekwencjach: „Jeżeli ktoś odda pokłon zwierzęciu i jego posągowi … pić będzie samo czyste wino gniewu Bożego … i będzie męczony w ogniu i w siarce” (Ap 14, 9-10). Straszną i przygnębiającą wiadomością jest to, że dotyczyć to będzie większości ludzi, ponieważ „niewielu jest takich, którzy ją [drogę do żywota] znajdują” (Mat  7, 14). Jak to jest możliwe, że ludzie dysponując wiedzą wystarczającą do uniknięcia takiego losu, nie chcą z niej korzystać. To tak, jakby pracownik jakiejś fabryki odbył wszystkie potrzebne kursy bhp, a potem, lekceważąc to, czego się nauczył i nie zwracając uwagi na rozmieszczone w zakładzie ostrzeżenia, nie zachowywał należytej ostrożności nie zakładając wymaganej odzieży ochronnej. A przecież czytał podczas szkolenia: „weźcie całą zbroję Bożą ... opasawszy biodra swoje prawdą, przywdziawszy pancerz sprawiedliwości i obuwszy nogi … weźcie tarczę wiary … przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże” (Ef 6, 13-17). Jak w takich okolicznościach można wytłumaczyć to, że doszło do śmiertelnego wypadku? Na pewno nie z powodu braku wiedzy, ponieważ „Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali” (Dz 17, 30).

16 marca 2014

Boży GPS

Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą bezbożnych
Ani nie stoi na drodze grzeszników,
Ani nie zasiada w gronie szyderców,
Lecz ma upodobanie w zakonie Pana
I zakon jego rozważa dniem i nocą.
Będzie on jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód,
Wydające swój owoc we właściwym czasie,
Którego liść nie więdnie,
A wszystko, co uczyni, powiedzie się.
Nie tak jest z bezbożnymi! Są oni bowiem jak plewa,
Którą wiatr roznosi.
Przeto nie ostoją się bezbożni na sądzie
Ani grzesznicy w zgromadzeniu sprawiedliwych.
Gdyż Pan troszczy się o drogę sprawiedliwych,
Droga zaś bezbożnych wiedzie do nikąd. (Ps 1)
Początek psalmu sugeruje, że dotyczy on szczęścia i sposobu osiągnięcia go. Szczęście często kojarzy się ze zdrowiem, udanym życiem rodzinnym, powodzeniem materialnym czy też sukcesami w pracy, a więc różnymi dziedzinami życia. Psalmista łączy jednak szczęście człowieka z Bożym Prawem, z jego przestrzeganiem (nie idzie za radą bezbożnych; nie stoi na drodze grzeszników) oraz poznawaniem (ma upodobanie w zakonie Pana i zakon jego rozważa dniem i nocą). W drugiej części psalmu nie używa już określenia „szczęśliwy” tylko jego synonimu – „sprawiedliwy”, oraz jego przeciwieństw – „bezbożny” i „grzesznik”, co dodatkowo podkreśla znaczenie Prawa. W zakończeniu wyjaśnia, że szczęścia nie należy kojarzyć z jakimikolwiek osiągnięciami życiowymi, ale ze sposobem życia i z tym, gdzie prowadzi nas droga, którą idziemy. Szczęśliwym człowiekiem jest ten, którego droga nie „wiedzie do nikąd”, ale do Królestwa Bożego.
Każdy kierowca, który po raz pierwszy udaje się podróż do odległej miejscowości, w której nigdy wcześniej nie był, wie jak ważna jest wiedza o swoim położeniu i czy droga którą pokonuje, jest tą właściwą. Są różne metody służące do tego, na przykład można zdobywać informację o właściwym kierunku jazdy od przypadkowo spotykanych ludzi, ale ten sposób raczej nie należy do najlepszych. O wiele lepiej jest korzystać z mapy, najlepiej nowej, zawierającej aktualne dane o drogach. Najlepszą opcją dostępną dziś dla kierowców są urządzenia GPS, które nie tylko w czytelny sposób wskazują właściwy kierunek jazdy, ale potrafią też dopasować go do zmieniających się warunków drogowych, proponując objazdy miejsc, w których występują utrudnienia ruchu. Im dłuższa jest trasa, którą trzeba pokonać, tym więcej warte jest takie urządzenie. Niektórzy ludzie nigdy nie zostają kierowcami i nie dotyczą ich takie problemy, ale każdy człowiek obywa długą podróż swojego życia, podczas której znajduje się dokładnie w takiej samej sytuacji, jak kierowca jadący nieznaną trasa. W podróży życia dobrze jest dysponować dobrym systemem nawigacyjnym, który tak samo jak GPS będzie wskazywał właściwy kierunek. Każdy chrześcijanin dysponuje takim urządzeniem, a jest nim Słowo Boże. Boży GPS jest wysokiej klasy urządzeniem o wielu funkcjach, bardzo przydatnych w „podróży życia”.
Po pierwsze sprawdza, czy aktualny stan pozwoli człowiekowi na dotarcie do celu. W tym celu sygnalizuje, czy osiągnięty został stan „bojaźni Bożej”, połączony z „pokorą” i uznaniem „grzeszności” podróżnika, który musi zrozumieć, że tylko pełne zaufanie do Boga daje szansę na dotarcie do celu: „wszyscy, którzy nadzieję pokładają w tobie [Boże mój], nie zaznają wstydu… Panie, wskaż mi drogi swoje, ścieżek swoich naucz mnie… Pan jest dobry i prawy, dlatego wskazuje drogę grzesznikom, prowadzi pokornych drogą prawa i uczy ich drogi swojej” (Ps 25). Opieranie się na własnych pomysłach i lekceważenie choćby części wskazówek Bożego GPSa wyprowadza na manowce, do nikąd: „Ty nie jesteś Bogiem, który chce niegodziwości, zły nie może z tobą przebywać, nie ostoją się chełpliwi przed oczyma twymi, nienawidzisz wszystkich czyniących nieprawość, zgubisz kłamców, zbrodniarzami i obłudnikami brzydzi się Pan” (Ps 5) . Tak długo, jak wymienione wcześniej warunki nie zostaną spełnione, urządzenie będzie podawało komunikat, że „cel jest poza zasięgiem”.
Druga funkcja polega na sygnalizowaniu zejścia z właściwej drogi. „Kto zamieszka na twej górze świętej? Ten kto żyje nienagannie i pełni to, co prawe, i mówi prawdę w sercu swoim, nie obmawia językiem swoim, nie czyni zła bliźniemu swemu ani nie znieważa sąsiada swego. Sam czuje się wzgardzony i niegodny a czci tych, którzy boją się Pana” (Ps 15). ”Kto może wstąpić na górę Pana? I kto stanie na jego świętym miejscu? Kto ma czyste dłonie i niewinne serce, kto nie skłania duszy swej ku próżności i nie przysięga obłudnie” (Ps 24). Kolejna funkcja służy do podawania ostrzeżeń: „Jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych” (Mat 6,15); „baczcie też, byście pobożności swojej nie wynosili przed ludźmi, aby was widziano; inaczej nie będziecie mieli zapłaty u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mat 6,1).
Podobnie jak w nawigacji samochodowej, Biblia wskazuje też osiągnięcie punktów pośrednich podróży. Jednym z nich jest miłość, której obecność stwierdzić można na podstawie obecności lub braku cech wymienionych na specjalnej liście: „Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości, miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się. Nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego. Nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy; wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi” (1 Kor 13,4-7). Bardzo ważnym punktem pośrednim, którego nie można pominąć, jest chrzest Duchem Świętym. Jego przekroczenie rozpoznawane jest na podstawie występowania owoców Ducha Świętego: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość” (Gal 5, 22-23) oraz braku takich „uczynków ciała”, jak: „wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne” (Gal 5,19).
Chrzest Duchem zmienia sytuację podróżnika, ponieważ od tego momentu może on korzystać z dodatkowego wsparcia udzielanego przez Boga. „Boska jego [Jezusa] moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę, Przez które darowane nam zostały drogie i największe obietnice, abyście przez nie stali się uczestnikami boskiej natury, uniknąwszy skażenia, jakie na tym świecie pociąga za sobą pożądliwość” (2 P 1,3-4). Większym możliwościom towarzyszą zwykle większe wymagania i nie inaczej jest w tym przypadku. „Dołóżcie wszelkich starań i uzupełniajcie waszą wiarę cnotą, cnotę poznaniem, poznanie powściągliwością, powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, pobożność braterstwem, braterstwo miłością. Jeśli je bowiem posiadacie i one się pomnażają, to nie dopuszczą do tego, abyście byli bezczynni i bezużyteczni w poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Kto zaś ich nie ma, ten jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że został oczyszczony z dawniejszych swoich grzechów. Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie. W ten sposób będziecie mieli szeroko otwarte wejście do wiekuistego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” (1 P 1,5-11). Spełnianie tych wymagań jest bardzo ważne, ponieważ na tym etapie podróży zgubienie właściwego kierunku ma poważne konsekwencje. „Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają się im opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni. Lepiej bowiem byłoby dla nich nie poznać drogi sprawiedliwości, niż poznawszy ją, odwrócić się od przekazanego im świętego przykazania” (2 P 2,20-21).
Boży GPS ma też swoje wady. Przemawiający do podróżnika głos jest cichy i łagodny, więc łatwo może umknąć uwadze, jeżeli się na nim nie skupia uwagi. Można go też w prosty sposób wyłączyć. Ponadto ma bardzo rozbudowaną instrukcję obsługi, co skutecznie zniechęca wielu ludzi do korzystania z niego. Jednak jeżeli ktoś szuka, to może znaleźć skróconą wersję instrukcji GPSa, która znajduje się prawie dokładnie w środku Biblii. „Błogosławieni ci, którzy żyją nienagannie, którzy postępują według zakonu Pana! Błogosławieni ci, którzy stosują się do napomnień jego, szukają go z całego serca, którzy nie czynią krzywdy, ale chodzą drogami jego… Raduję się z drogi, którą wskazują mi ustawy twoje… Spraw, bym zrozumiał drogi wskazane przez postanowienia twoje… Naucz mnie, Panie, drogi ustaw twoich…” (Ps 119)

9 marca 2014

Zbawienie

Dla każdego wierzącego człowieka, dla każdego chrześcijanina, podstawowe znaczenie ma kwestia zbawienia. Jezus powiedział, że „szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą”, oraz że „nie każdy kto do mnie mówi Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios”. Bóg w tych słowach ostrzega, że łatwo jest zgubić właściwą drogę, chyba że szukający Boga słucha Jego rad.
Jaka droga prowadzi do zbawienia? Jezus jest taką drogą, bo sam powiedział, że „Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie”. Tylko na czym polega podążanie tą drogą? Co na ten temat mówi Jezus? Ewangelie opisują dwie sytuacje, kiedy Jezusa wprost zapytano o kwestę zbawienia. W pierwszej bogaty młodzieniec zapytał: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby osiągnąć żywot wieczny?”, a Jezus odpowiedział: „Przestrzegaj przykazań” (Mat 19,16). Druga sytuacja została opisana w ewangelii Łukasza, uczony w zakonie zapytał: „Nauczycielu, co mam czynić, aby dostąpić żywota wiecznego?”. Tym razem Jezus odpowiedział pytaniem: „Co napisano w zakonie? Jak czytasz?”. Było to swoiste sprawdzenie wiedzy uczonego, który chciał wystawić na próbę Jezusa, a tymczasem sam został poddany testowi swojej wiedzy. I odpowiedział: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej i z całej myśli swojej, a bliźniego swego jak siebie samego”, co Jezus podsumował: „Dobrze odpowiedziałeś, czyń to, a będziesz żył” (Łuk 10,25). Oczywiście w ewangeliach znajduje się wiele wypowiedzi Jezusa na temat tego, jak powinno wyglądać nasze życie, co powinniśmy robić a czego unikać, oraz na co powinniśmy uważać. W kazaniu na górze powiedział, że „błogosławieni [są] ubodzy w duchu albowiem ich jest Królestwo Niebios”, także ci, którzy są „czystego serca … Boga oglądać będą”. Odpowiedzi Jezusa na pytania bogatego młodzieńca i uczonego w zakonie sugerują jednak, że największe znaczenie ma przestrzeganie Bożych Przykazań.
I w tym momencie większość ludzi na pewno stwierdzi, że jest to niemożliwe, bo przecież człowiek nie jest w stanie przestrzegać Dekalogu. Apostoł Paweł powiedział przecież, że „wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” a karą za grzech (czyli przekroczenie zakonu) jest śmierć, w związku z tym nikt nie może być zbawiony dzięki przestrzeganiu prawa. Jest to tylko pozorna sprzeczność. W przestrzeganiu przykazań nie chodzi o ich przestrzeganie przez całe życie od narodzin do śmierci, ale o ich przestrzeganie od narodzin duchowych, od momentu przyjęcia Boga. Jezus poprzez swoją śmierć ofiarował każdemu człowiekowi akt łaski, na podstawie którego grzechy wcześniej popełnione ulegają wymazaniu. Wystarczy przyjąć od Boga ten akt, a następnie prowadzić życie zgodnie z Prawem Bożym. Czy rzeczywiście jest to takie proste?
Ciekawych informacji na ten temat dostarcza opis rozmowy Jezusa z Nikodemem (Jan 3,1-21).
„A był człowiek z faryzeuszów imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Ten przyszedł do Jezusa w nocy i rzekł mu: Mistrzu! Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel; nikt bowiem takich cudów czynić nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był. Odpowiadając Jezus rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego”.
Podczas tej rozmowy, a właściwie na jej początku, Jezus odpowiada na pytanie, które nie zostało zadane! Nikodem przyszedł prawdopodobnie po to, aby dowiedzieć się, od czego według Jezusa zależy zbawienie. I bardzo szybko dowiedział się, że musi narodzić się na nowo. Jezus powtórzył dwa razy, że „kto się nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego”. Nikodem był faryzeuszem i znał doskonale Stary Testament, więc Jezus musiał mu tylko przedstawić zakon Mojżeszowy w odpowiedni sposób. Wskazał mu na konieczność swojej ofiary oraz przyjęcia jej przez ludzi poprzez wiarę w Niego. To właśnie wiara w Chrystusa połączona z miłosierdziem Bożym daje możliwość zbawienia, a Nikodem doskonale to zrozumiał. Przestrzeganie przykazań nie jest drogą prowadzącą do zbawienia, ale potwierdzeniem wyboru właściwej drogi. Warunkiem zbawienia jest narodzenie się na nowo, zarówno z wody jak i z Ducha.
Rozmowa z Nikodemem miała miejsce w początkowym okresie działalności Jezusa. Przez następne trzy lata Chrystus chodził z uczniami, nauczając i lecząc ludzi, głosząc ewangelię. W ciągu tych trzech lat wielokrotnie poruszał tematykę zbawienia, choćby podczas kazania na górze, ale dopiero podczas ostatniej wieczerzy dokładnie przedstawił to zagadnienie swoim uczniom, późniejszym apostołom. Ewangelia Jana zawiera dokładny opis tego wykładu, rozpoczyna się on w rozdziale 14. Podobnie jak podczas rozmowy z Nikodemem, którą zaczął od kategorycznego stwierdzenia, że „jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego”, tak i tutaj wyraźnie wskazuje na jedyną drogę prowadzącą do zbawienia: „Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie”. W następnym wersie oświadcza zaś uczniom, że nie znają Go, a tym samym Boga: „Gdybyście byli mnie poznali i Ojca mego byście znali”. Trzy i pół roku chodzenia z Jezusem, słuchania jego nauk i oglądania cudów, okazało się zbyt krótkim okresem. Apostołowie wierzyli w Jezusa, wierzyli w to, że jest Synem Bożym, co wyznał wcześniej Piotr, mówiąc „Ty masz słowa żywota wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego” (Jan 6,68-69). Ale nie poznali go i nie rozumieli jego wszystkich nauk. Mieli podobny problem, jak niektórzy Żydzi, którzy pomimo tego, że uwierzyli w Jezusa, nie wierzyli w to, co do nich mówił: „Mówił więc Jezus do Żydów którzy uwierzyli w niego... Jeśli mówię prawdę, dlaczego nie wierzycie mi?” (Jan 8,31-46). Okazuje się więc, że można uwierzyć w Jezusa, ale nie słuchać Go i nie wierzyć w to co mówi. Przyjęcie Słowa jest jednak konieczne do zbawienia, ponieważ tak stwierdził Jezus: „Jeśli kto zachowa słowo moje, śmierci nie ujrzy na wieki” (Jan 8,51).
W dalszej części swojej wypowiedzi Jezus wymienił kilka znaków, które wskazują na prawdziwą wiarę w Niego: „kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię… Jeśli o co prosić będziecie w imieniu moim, spełnię to. Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie”. Stwierdził tym samym, że tylko przez wiarę w Niego można uzdrawiać chorych, wypędzać demony, a ponadto wiara daje możliwość skutecznego składania próśb do Boga. Ponownie wskazał też na przestrzeganie przykazań, ale tym razem powiązał je z miłością do Niego.
Następnie Jezus obiecał uczniom zesłanie Ducha Świętego, podając od razu kiedy można go przyjąć. Otóż aby przyjąć Ducha Świętego trzeba go zobaczyć i poznać. Wynika to ze zdania „świat przyjąć [Go] nie może, bo go nie widzi i nie zna”. Czy można zobaczyć i poznać Ducha Świętego? Odpowiada na to na przykład apostoł Paweł: „niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem” (Rzym 1,20). Okazuje się, że można, i całkowicie wystarczający do tego jest rozum, którym obdarował nas Bóg. Samo poznanie to jednak za mało żeby przyjąć Ducha, a raczej żeby Duch do człowieka przyszedł. Potrzebna jest miłość do Jezusa, która może pojawić się po poznaniu. To trochę tak, jak w relacjach między ludźmi. Kiedy kobieta i mężczyzna spotykają się, to po etapie poznania może pojawić się miłość. To miłość do Boga jest zaproszeniem Ducha Świętego. Jezus wyjaśnia to szczegółowo: „kto ma przykazania moje i przestrzega ich, ten mnie miłuje, a kto mnie miłuje, tego też będzie miłował Ojciec i Ja miłować go będę, i objawię mu samego siebie” (Jan 14,21). Znów przestrzeganie przykazań zostało potraktowane jako znak miłości do Boga, natomiast druga część tego zdania jest trochę zagadkowa. Jezus powiedział, że najpierw człowiek musi pokochać Boga, a dopiero potem Bóg odwzajemni to uczucie i pokocha człowieka. Nie zgadza się to z tym, co wiemy o Bogu, że Bóg kocha wszystkich ludzi. Jezus od razu wyjaśnia, że chodzi o specjalny rodzaj miłości, szczególną relację między Bogiem i człowiekiem. „Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy” (Jan 14,23). Kiedy owocem miłości do Boga jest zmiana sposobu życia, polegająca na odwróceniu się od grzechu; kiedy miłość do Boga wywołuje niechęć do popełniania grzechów, bo jak można ranić kogoś, kogo się kocha, to jest właśnie ten moment, w którym Bóg, poprzez Ducha Świętego, może przyjść i zamieszkać w człowieku i na tym polega ponowne narodzenie, o którym Jan Chrzciciel mówił „chrzest Duchem Świętym”. Jezus powiedział też, że „Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem” (Jan 14,26).
W następnym, 15 rozdziale, przy pomocy przypowieści o krzewie winnym i latoroślach, Jezus zobrazował dalszy ciąg relacji człowieka z Bogiem mówiąc, że tylko trwanie w Nim umożliwia pozostawanie w stanie sprawiedliwości: „Kto trwa we mnie a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie”. Ostrzega też, że przyjęcie Ducha Świętego nie gwarantuje zbawienia, ponieważ „kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną”. Bardzo dobitnie pisze o tym apostoł Piotr: „Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają im się opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni. Lepiej bowiem byłoby dla nich, nie poznać drogi sprawiedliwości, niż poznawszy ją, odwrócić się od przekazanego im świętego przykazania” (2 Piotr 2,20-21). Porównanie do winnego krzewu i latorośli jest bardzo dobre, ponieważ dla każdego oczywiste jest, co stanie się po oderwaniu latorośli od krzewu. Przywrócenie poprzedniego połączenia, tej szczególnej więzi z krzewem jest praktycznie niemożliwe, a latorośl pozbawiona ciągłego dostępu do życiodajnych soków, chociaż przez pewien czas może samodzielnie funkcjonować, wyschnie i zostanie spalona. To porównanie wskazuje też na to, że tak jak latorośl czerpie soki tylko od krzewu, w który jest wszczepiona, tak i człowiek będący w ścisłej więzi z Bogiem odżywia się tylko Bożym pokarmem. Duch Święty filtruje to, co dociera do człowieka a człowiek musi tylko utrzymywać stałe połączenie z Bogiem.
I na koniec jeszcze jeden cytat: „Umie Pan wyrwać pobożnych z pokuszenia” (2 Piotr 2,9). Nowonarodzenie nie powoduje, że pokusy już nie mają dostępu do człowieka. Myślę, że pojawia się ich wtedy o wiele więcej, ale obecność Ducha Świętego i Jego moc działająca w człowieku, są wystarczającym zabezpieczeniem przed nimi.