28 sierpnia 2017

Opętany i paralityk

„I zstąpił do Kafarnaum, miasta galilejskiego. I nauczał ich w sabaty. I zdumiewali się nad nauką jego, ponieważ przemawiał z mocą. A w synagodze był człowiek, opętany przez ducha nieczystego, który zawołał głośno: Ach, cóż mamy z tobą, Jezusie Nazareński? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kim Ty jesteś. Święty Boży. A Jezus zgromił go, mówiąc: Zamilknij i wyjdź z niego! A demon rzucił go na środek i wyszedł z niego, nie wyrządziwszy mu żadnej szkody. I zdumienie ogarnęło wszystkich, i mówili między sobą: Cóż to za mowa, że mając władzę i moc nakazuje duchom nieczystym, a wychodzą? I rozchodziła się wieść o nim po wszystkich miejscowościach okolicznej krainy” (Łk 4,31-37).

„I stało się pewnego dnia, gdy nauczał, a siedzieli tam faryzeusze i nauczyciele zakonu, którzy przybyli ze wszystkich wiosek galilejskich i judzkich, i z Jerozolimy, a w nim była moc Pana ku uzdrawianiu, że oto mężowie nieśli na łożu człowieka sparaliżowanego, i usiłowali wnieść go i położyć przed nim, a nie znalazłszy drogi, którędy by go mogli wnieść z powodu tłumu, weszli na dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem do środka przed samego Jezusa. I ujrzawszy wiarę ich, rzekł: Człowieku, odpuszczone są ci grzechy twoje. Wtedy uczeni w Piśmie i faryzeusze zaczęli zastanawiać się i mówić: Któż to jest, co bluźni? Któż może grzechy odpuszczać, jeśli nie Bóg jedynie? A Jezus poznał myśli ich i odpowiadając, rzekł do nich: Cóż to rozważacie w sercach waszych? Co jest łatwiej, rzec: Odpuszczone są ci grzechy twoje, czy rzec: Wstań i chodź? Lecz abyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma moc na ziemi odpuszczać grzechy, rzekł do sparaliżowanego: Powiadam ci: Wstań, podnieś łoże swoje i idź do domu swego. I zaraz wstał przed nimi, podniósł to, na czym leżał, i odszedł do domu swego, chwaląc Boga. I zdumienie ogarnęło wszystkich, i chwalili Boga, i byli pełni lęku, mówiąc: Niezwykłe rzeczy oglądaliśmy dzisiaj” (Łk 5,17-26).

Te dwa epizody z życia Jezusa, opisane przez Łukasza, wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, za wyjątkiem osoby Jezusa. Dwa różne miejsca, synagoga i dom Piotra; dwa różne ludzkie problemy, jeden człowiek opętany przez demona, a drugi cierpiący na poważną chorobę, umierający i sparaliżowany. Czy można doszukać się w krótkich, biblijnych opisach tych wydarzeń pewnych podobieństw między tymi dwoma postaciami, opętanym oraz paralitykiem?

Sparaliżowany mężczyzna znalazł się przed Jezusem tylko dzięki pomocy przyjaciół, którzy, podobnie jak sam chory, wierzyli w to, że Jezus jest w stanie mu pomóc. O jakiej formie pomocy myśleli? Jezus znał ich myśli i pragnienia, jakie więc one były, skoro pierwsze słowa Jezusa nie dotyczyły choroby, która dręczyła ciało paralityka? „I ujrzawszy wiarę ich, rzekł: Człowieku, odpuszczone są ci grzechy twoje”. Kiedy trędowaty zwrócił się do Jezusa, mówiąc: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”, Jezus po prostu uzdrowił go (Łk 5,12-13). Sługa setnika został uzdrowiony pomimo tego, że nikt go nie przyniósł do Jezusa, setnik poprzez starszych żydowskich poprosił Jezusa o pomoc. Jednak w przypadku sparaliżowanego mężczyzny, Jezus najpierw przekazał mu wiadomość o odpuszczeniu jego grzechów. To była najważniejsza potrzeba chorego. Grzech był przyczyną jego choroby i człowiek ten zdawał sobie z tego sprawę. Jego pragnieniem, o wiele większym od pragnienia bycia zdrowym, było uwolnienie od konsekwencji popełnionych wcześniej grzechów. 

Jezus nigdy nie dawał ludziom tego, czego oni od Niego nie oczekiwali. I dlatego do odpuszczenia grzechów potrzebne są: po pierwsze świadomość tego, że grzech został popełniony, po drugie skrucha, czyli żal za grzechy, i po trzecie wypływająca z potrzeby serca prośba o pomoc skierowana do Boga. I dokładnie to miało miejsce w przypadku tego mężczyzny.

A co z opętanym w synagodze? Biblia nic nie mówi o jego grzechach. I jest prawdą, że nie mówi tego wprost. Jednak w kontekście Pisma Świętego można stwierdzić, że człowiek może zostać opętany przez demona tylko dzięki grzechowi. To grzech otwiera drogę siłom zła do opanowania człowieka, ponieważ grzech powoduje utratę połączenia z Bogiem. „Lecz wasze winy są tym, co was odłączyło od waszego Boga, a wasze grzechy zasłoniły przed wami jego oblicze, tak że nie słyszy” (Iz 59,2). Grzech jest tym, co łączy oba te przypadki. Ellen White tak wyjaśniła przyczyny opętania tego człowieka: „Tajemnica przyczyny cierpień tego człowieka, sprawiających, że przedstawiał sobą zastraszający widok dla innych, będących jemu samemu ciężarem, tkwiła w jego własnym życiu. Był zafascynowany przyjemnościami grzechu i zamyślał swoje życie uczynić nieprzerwanym pasmem uciech. Nie przyszło mu na myśl, że stanie się kimś odrażającym dla bliźnich i przekleństwem dla swojej rodziny. Uważał, że życie można spędzić na niewinnych igraszkach, ale gdy raz wszedł na równię pochyłą, nogi jego zaczęły szybko ześlizgiwać się w dół. Nieumiarkowanie i frywolność zniekształciły szlachetne cechy jego charakteru, aż szatan całkowicie przejął nad nim kontrolę” {ZJ 177.4}.

Przyjemność grzechu – czy grzech może być przyjemny? Nie, grzech nie jest przyjemny, ale kiedy szatan kusi nas do grzechu, to przedstawia nam te jego aspekty, które na skutek naszych wad, dają wrażenie przyjemności. To wrażenie dosyć szybko mija i pozostają nieprzyjemne konsekwencje popełnionego grzechu, jednak nasza grzeszna natura, pobudzona tym, co przyniosło jej „przyjemność”, dąży do ponownego zaspokojenia. To jest ta droga, o której Ellen White przedstawiła jako „równię pochyłą”. 

Na podobnej równi znalazł się kiedyś paralityk, któremu Jezus odpuścił grzechy. O tym człowieku Ellen White napisała: „Jego choroba była wynikiem grzesznego życia, dlatego do cierpień cielesnych dochodziły wyrzuty sumienia. Na długo przedtem zwracał się do faryzeuszy i lekarzy z prośbą, aby ulżyli jego cierpieniom duchowym i fizycznym. Jednakże z ich strony nadchodziła chłodna odpowiedź, że jego choroba jest nieuleczalna, a on sam ma ponieść skutki gniewu Boga (…) Sparaliżowany mężczyzna był całkowicie bezradny i nie widząc znikąd ratunku wpadł w rozpacz. Wtedy usłyszał o cudownej działalności Jezusa. Powiedziano mu, że inni, równie bezradni i grzeszni jak on, zostali uzdrowieni, że nawet trędowaci zostali oczyszczeni. Toteż przyjaciele, którzy przynosili te wiadomości, dodawali mu otuchy, że jeżeli zostanie zaniesiony do Jezusa, także może być uzdrowiony. Jednakże nadzieja jego zgasła, gdy przypomniał sobie, w jaki sposób nabawił się choroby. Ogarnęły go wątpliwości, czy ten nieskalany Lekarz zechce tolerować jego obecność? Pragnął jednak nie tyle fizycznego odrodzenia, lecz przede wszystkim uwolnienia od ciężaru grzechów. Gdyby mógł zobaczyć Jezusa i otrzymać zapewnienie o przebaczeniu i pokoju z Niebem, byłby szczęśliwy mogąc żyć lub umrzeć zgodnie z wolą Boga. Prośbą tego umierającego człowieka było, aby mógł stanąć przed Nim. Nie było czasu do stracenia, ponieważ zżarte chorobą ciało ukazywało oznaki rozkładu” {ZJ 186.2 – 186.4}.

Paraliż i rozkładające się ciało jako skutek grzesznego życia – jaki grzech prowadzi do takiego stanu? Jaka choroba wyniszcza w taki sposób organizm człowieka? W czasach Jezusa znane były takie choroby, a jedną z nich był trąd. Jednak w tym przypadku nie chodziło o trąd, a o jakiś rodzaj choroby wenerycznej. I tu mamy kolejny wspólny punkt między paralitykiem i opętanym przez demona. Obaj czerpali przyjemność z grzechu, który związany był z takim rodzajem przyjemności, który działa jak narkotyk. Z jednej strony wyniszcza ducha i ciało, a z drugiej zmusza do popełniania coraz większych grzechów. To, co wcześniej sprawiało przyjemność, przestaje wystarczać i chora, zdeprawowana natura domaga się czegoś więcej. A przy okazji może się to skończyć nie tylko utratą człowieczeństwa, ale też fizycznego zdrowia. 

Człowiek, z którego Jezus wypędził demona, „był zafascynowany przyjemnościami grzechu i zamyślał swoje życie uczynić nieprzerwanym pasmem uciech. Nawet nie śnił, że stanie się postrachem dla świata i przekleństwem dla swojej rodziny” {ZJ 177.4}. Gdyby grzesznik wiedział na początku jaki będzie koniec, nigdy by nie zgrzeszył. Szatan doskonale o tym wie i dlatego popycha nas do grzechu małymi kroczkami. Zachęca nas do zrobienia czegoś, co nie wydaje się być złe, a jednocześnie pobudza w przyjemny sposób naszą wyobraźnię. Tak najprawdopodobniej wyglądało to w życiu obu tych ludzi. I tak samo wygląda to dzisiaj. I podobnie jak w dawnych czasach tak i dzisiaj najsilniejszą bronią szatana jest wykorzystywanie pożądania seksualnego. 

Dawid, król Izraela, który wielokrotnie przedstawiany jest w Biblii jako wzór, przez długie lata chodził z Bogiem i był Mu posłuszny. Nie dał się skusić do grzechu w najtrudniejszych warunkach, kiedy musiał uciekać przed Saulem i przebywał na pustyni. Wystarczył jednak jeden krótki moment, kiedy zatrzymał swój wzrok na pięknej, kąpiącej się kobiecie i pozwolił swojej wyobraźni podążyć w niewłaściwym kierunku. Co stało się z Izraelem, który po czterdziestu latach pobytu na pustyni był gotowy do wejścia do Ziemi Obiecanej? Bileam pomimo usilnych starań nie potrafił przekląć Izraelitów i powiedział, że „w Jakubie nie dopatrzyłem się niczego zdrożnego, nie widziałem obłudy w Izraelu” (Lb 23,21). Wystarczyło jednak, że nawiązali kontakty z Moabitkami i momentalnie zaczęli się odwracać od Boga.
A co doprowadziło do upadku króla Salomona, tego samego, którego Bóg obdarował wielką mądrością? Salomon, podobnie jak opętany przez demona w Kafarnaum, był zafascynowany przyjemnościami grzechu. „Król Salomon pokochał wiele kobiet cudzoziemskich: córkę faraona, Moabitki, Ammonitki, Edomitki, Sydonitki, Chetytki, z narodów, co do których Pan nakazał Izraelitom: Nie łączcie się z nimi i one niech się nie łączą z wami, nakłonią bowiem na pewno wasze serca do swoich bogów. Otóż do tych zapałał Salomon miłością. Miał on siedemset żon prawowitych i trzysta nałożnic, a te jego kobiety omamiły jego serce” (1 Krl 11,1-3). Szatan użył tak dużej liczby kobiet, aby nakłonić Salomona do odejścia od Boga, prawdopodobnie dlatego, że Salomon był zbyt mądry, aby ulec wpływowi jednej lub kilku kobiet. A jak to wygląda dzisiaj?

Szatan przez wieki doskonalił swoje metody zwodzenia ludzi i nakłaniania ich do grzechu. Rozwój technologiczny spowodował, że ma dzisiaj o wiele większe możliwości, niż za czasów Mojżesza czy Jezusa. Nietrudno jest zauważyć, że cała nasza rzeczywistość, cała otaczająca nas cywilizacja, przesiąknięta jest erotyzmem, który skłania nas i zachęca do myślenia o seksie. Jest chyba niemożliwe, aby nie natrafić w popularnych czasopismach na materiały o seksualnym podtekście. Strony internetowe, które dzisiaj często zastępują nie tylko prasę i książki, ale też telewizję, pełne są tego typu informacji, zdjęć i filmów. To jeden z najpoważniejszych problemów dzisiejszego świata, pornografia. Chyba nic tak skutecznie nie niszczy tego, co powinno być podstawą zdrowego, chrześcijańskiego życia w rodzinie, jak właśnie pornografia. Nic tak skutecznie nie niszczy małżeństwa, które jest symbolem naszych relacji z Bogiem, a które powinno być obrazem doskonałej Bożej miłości. A kończy się to często tak, jak w przypadku opętanego z Kafarnaum. „Kusiciel nęcił go różnymi pięknymi możliwościami, ale gdy nieszczęśnik dostał się już pod jego władzę, wróg stał się bezwzględny w swym okrucieństwie i straszny w nawiedzeniach” {ZJ 177.5}. „Taka przyszłość spotka wszystkich, którzy lgną do zła. Fascynująca przyjemność występująca na początku kończy się mrokiem rozpaczy lub szaleństwem zrujnowanej duszy” {ZJ 178.1}.

Szatan doskonale zna potęgę ludzkiej pożądliwości i wykorzystuje tę wiedzę. Wykorzystuje wielowiekowe doświadczenie i odnosi duże sukcesy. Podstawą jego sukcesów jest to, że nasza duma nie pozwala nam często przyznać się przed samym sobą do tego, że jesteśmy zniewoleni przez szatana poprzez nasze pożądliwości. Nasza duma nie pozwala nam na przyjście do Jezusa z błaganiem o pomoc. A czasem wystarczyłaby niewypowiedziana prośba, potrzeba ukryta gdzieś głęboko w sercu, która jednak nie jest ukryta przed Bogiem, który zna wszystkie nasze myśli i wysłuchuje ich. Tak jak wysłuchał opętanego w Kafarnaum i pomógł mu, chociaż on nie wypowiedział na głos swojej prośby. Czasem wystarczy skorzystać z pomocy przyjaciół, którzy chcą nas przyprowadzić do Jezusa, tak jak przyjaciele przynieśli paralityka. Ellen White napisała o chorobie, z której został on wyleczony:
„Złośliwa i głęboko przenikająca choroba fizyczna została uzdrowiona mocą Chrystusa, lecz u tych, którzy zamykali oczy na światło, choroba duszy była bardziej uporczywa. Trąd i paraliż były mniej straszne od bigoterii i niedowiarstwa” {ZJ 189.3}. Trąd i paraliż nadal są mniej straszną chorobą od bigoterii i niedowiarstwa.