„Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon albo proroków; nie przyszedłem rozwiązać, lecz wypełnić. Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie” (Mateusza 5:17-18)
Słowo ‘zakon’ (gr. nomos) ma wiele
znaczeń: obyczaje, prawo; prawa w ogólności, prawa boskie; siły lub wpływ
zmuszające do działania; Prawo Mojżeszowe; księgi zawierające prawo,
Pięcioksiąg, ogólnie pisma Starego Testamentu.
Wynika z tego,
że Boże Prawo to nie tylko Boże przykazania a przestrzeganie Bożego Prawa to coś więcej niż przestrzeganie przykazań. Czy tak mówi Biblia? Sprawdźmy to.
Co oznacza
bycie sprawiedliwym człowiekiem?
Może sprawiedliwy
człowiek to ten, który jest uczciwy i prawy?
Jedno z
określeń, definicji sprawiedliwości mówi, że osoba starająca się działać
sprawiedliwie przykłada do siebie i innych ludzi zawsze tę samą miarę moralną i
stara się w relacjach z nimi postępować zawsze zgodnie z wyznawanymi przez
siebie zasadami etycznymi. Dotyczy to szczególnie sytuacji, w których występuje
konflikt interesów.
Ta definicja podkreśla dwie ważne cechy sprawiedliwego życia.
1. Stosowanie dokładnie tych samych zasad moralnych do samego siebie i innych ludzi;
2. Zasady te powinny być wyznawane, to znaczy nie tylko przyjęte rozumem jako słuszne, ale powinny być też zaakceptowane sercem, z wiarą, że są to dobre i właściwe zasady, a wszystko to, co jest z nimi sprzeczne jest złe.
Z tej definicji, z którą chyba wszyscy zgadzamy się, wynika
jeszcze jeden fakt. Musi istnieć jakiś zbiór tych zasad moralnych, którymi
powinniśmy się kierować.
Jeżeli tak, to
według jakich kryteriów oceniamy, że postępowanie człowieka jest lub nie jest
uczciwe i prawe? Czy takim kryterium jest Boże Prawo?
Jak Boże Prawo
nazywa postępowanie, które jest niezgodne z Bożym Prawem?
Czy jest to grzech?
Apostoł Paweł
napisał coś na temat związku między Bożym Prawem a grzechem:
„Dlatego z uczynków zakonu nie będzie
usprawiedliwiony przed nim żaden człowiek, gdyż przez zakon jest poznanie
grzechu” (Rzymian 3:20). Poznanie grzechu - jedną z funkcji Bożego Prawa
jest poznanie tego, czym jest grzech. Jak to działa?
Przykład.
Termometr to
przyrząd do pomiaru temperatury. Obserwując go możemy dowiedzieć się, czy
temperatura jest właściwa, ale termometr nie wpływa na to, jaka jest
temperatura.
Prędkościomierz
w samochodzie pokazuje z jaką prędkością porusza się samochód, ale nie może
zmienić tej prędkości.
W Rzymian 3:20
Paweł napisał, że Boże Prawo (czyli zakon) służy do rozpoznania grzechu.
Jest jak element systemu kontrolującego przebieg jakiegoś procesu, jest
czujnikiem wykrywającym zmiany. Dopóki ten proces przebiega właściwie ten
czujnik jest jakby martwy, i nie powoduje uruchomienia systemu. Nie ma powodu
dla którego ten system musiałby wpływać na przebieg procesu. Jednak gdy
dochodzi do zaburzenia procesu, czujnik automatycznie sygnalizuje powstanie
problemu i informuje o potrzebie podjęcia działań zmierzających do przywrócenia
procesu na właściwą drogę. Do realizacji tego zadania system musi mieć wiedzę o
tym, jak powinien przebiegać nadzorowany proces. Można to sobie wyobrazić jako
wiedzę o idealnym stanie procesu.
Taki system kontrolny
musi składać się z czujników oraz elementów, które mogą wpływać na
przebieg procesu. Wróćmy do przykładu z termometrem. Każda lodówka ma czujnik
temperatury, który, gdy temperatura w lodówce jest zbyt wysoka, uruchamia
agregat, który tę temperaturę obniża. Czy można obniżyć temperaturę w lodówce
wpływając na wskazania termometru, aby nie pokazywał zbyt wysokich temperatur? Przykład
z prędkościomierzem jest chyba jeszcze lepszy, ponieważ jednym z istotnych
elementów w tym przykładzie jest motywacja kierowcy. Gdy jedzie on zbyt szybko,
prędkościomierz jedynie informuje go o tym fakcie. Kierowca może to zignorować
lub zwolnić. Jednak sam fakt zmniejszenia prędkości nie świadczy jeszcze o
właściwym, sprawiedliwym postępowaniu, ponieważ sprawiedliwy jest ten, kto pragnie
sprawiedliwości, a nie ten, kto tylko trzyma się zasad. Sprawiedliwy
kierowca to ten, który chce jechać zgodnie z przepisami.
„Błogosławieni,
którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni”
(Mateusza 5:6)
Co Biblia mówi
o grzechu?
„Każdy kto
popełnia grzech, i zakon przestępuje, a grzech jest przestępstwem zakonu”
(1 Jana 3:4). Apostoł Jan wyjaśnia, że gdy dochodzi do popełnienia grzechu,
to przy tej okazji dochodzi do złamania Prawa, jednak złamanie prawa
jest skutkiem grzechu, a nie samym grzechem. To tak jak z kierowcą.
Prędkościomierz informuje go tylko o tym, że jedzie za szybko, jednak to nie
wskazanie prędkościomierza jest problemem (grzechem), a zbyt szybka jazda. I co
więcej, najważniejszym problemem jest to, że ten kierowca chce jechać tak
szybko. Nawet jeżeli zwolni, ale nadal ma w sobie chęć szybszej jazdy, to
według Bożych kryteriów, według Bożego Prawa, popełnia grzech. Nie „łaknie i
nie pragnie” jazdy zgodnej z przepisami.
Jan w 1 Jana
3:4 oraz Paweł w Rzymian 3:20 mówią nie tyle o całym Prawie, co o jego części,
która służy do „wykrywania” grzechów. Boże Prawo to także ta część Biblii, która mówi o konsekwencjach
grzechu. Boże Prawo nie tylko mówi czym jest grzech, ale przedstawia jego konsekwencje.
To druga funkcja Bożego Prawa.
„Każdy, kto
grzeszy, umrze” (Ezechiela 18:4). „Albowiem zapłatą za grzech jest
śmierć” (Rzymian 6:23).
Konsekwencją
grzechu jest śmierć.
Czy jest wśród
nas ktoś, kto nigdy nie zgrzeszył? Nie, nie ma takiego człowieka, który nigdy
nie zgrzeszył, jedynym wyjątkiem jest Jezus Chrystus. A skoro każdy z nas
zgrzeszył, to każdy z nas musi umrzeć. Jednak Biblia mówi nam o kilku rodzajach
śmierci.
Pierwszy
rodzaj śmierci, tzw. pierwsza śmierć, to śmierć ciała, rodzaj snu, który
skończy się podczas zmartwychwstania. Drugi rodzaj śmierci to śmierć wieczna,
czeka ona wszystkich, którzy nie zostaną zbawieni.
Gdyby istniały
tylko te dwa rodzaje śmierci, to Henoch i Eliasz byliby dowodem na to, że Bóg
nie miał racji, kiedy powiedział, że „Każdy, kto grzeszy, umrze”.
Istniałaby wtedy w Biblii sprzeczność, a przecież wiemy, że Biblia nie
zaprzecza sama sobie. Ponieważ Henoch i Eliasz nie umarli pierwszą śmiercią, i
nigdy też nie umrą śmiercią drugą, to musi istnieć jeszcze jeden rodzaj
śmierci, takiej śmierci która miała miejsce w życiu Henocha i Eliasza, aby
rzeczywiście „każdy kto grzeszy” umarł. O tej trzeciej śmierci pisał
apostoł Paweł.
Rzymian 6,11 „Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla
grzechu, a żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie”
Paweł nie pisał do tych, którzy zmarli pierwszą śmiercią, pisał do
żywych ludzi, ludzi „żyjących dla Boga” i „umarłych dla
grzechu”. Paweł napisał o sobie:
Rzymian 7,9-10 „I ja żyłem niegdyś bez zakonu, lecz gdy
przyszło przykazanie, grzech ożył, a ja umarłem i okazało się, że to
przykazanie, które miało być ku żywotowi, było ku śmierci”
Paweł nie napisał tego po swojej śmierci (pierwszej).
O jakiej śmierci mówią więc te dwa wersety, „Każdy, kto
grzeszy, umrze” (Ezechiela 18:4). „Albowiem zapłatą za grzech jest
śmierć” (Rzymian 6:23)? Nie mogą mówić o pierwszej śmierci, czyli śnie,
mówią więc o drugiej i trzeciej śmierci. Ich sens jest następujący: Kto podczas
swojego życia na ziemi nie umrze dla grzechu i nie zacznie żyć dla Jezusa, ten
będzie musiał umrzeć drugą śmiercią. Nasz problem nie polega na tym, że musimy
umrzeć, ale na tym, jakim rodzajem śmierci umrzemy. Pierwsza śmierć nie ma
bezpośredniego wpływu na zbawienie, czyli możliwość życia wiecznego. Prawdziwe
znaczenie ma to, czy naszą zapłatą będzie druga czy trzecia śmierć. Druga
oznacza wieczne unicestwienie, a trzecia wieczne życie.
I tu
dotarliśmy do trzeciej funkcji Bożego Prawa, a jest nią objawienie planu
zbawienia, który jest wielką nadzieją dla wszystkich grzeszników.
Boże Prawo mówi nam, że niezależnie od tego jak bardzo jesteśmy związani z
grzechem, jest dla nas szansa na życie wieczne.
Oto kilka biblijnych wersów mówiących o drugiej śmierci lub
wiecznym życiu. Najpierw Stary Testament:
„Gdy bezbożny odwróci się od wszystkich swoich grzechów, które
popełnił, i będzie przestrzegał wszystkich moich przykazań, i będzie wykonywał
prawo i sprawiedliwość, na pewno będzie żył, nie umrze. Nie będzie mu się
przypominać żadnych jego przestępstw, które popełnił, będzie żył przez
sprawiedliwość, którą się kierował. Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci
bezbożnego - mówi Wszechmocny Pan - a nie raczej w tym, by się odwrócił od
swoich dróg i żył?” (Ezechiela 18:21-23)
Ten werset podaje nam warunek, jaki musi być spełniony, aby
grzesznik został zbawiony. „Gdy bezbożny odwróci się od wszystkich swoich
grzechów”.
Co o związku między zbawieniem, czyli życiem wiecznym, a drugą
śmiercią mówi Nowy Testament?
„Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie
słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na
nim” (Jana 3:36)
„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego
i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie
przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota” (Jana 5:24)
„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto wierzy we mnie, ma
żywot wieczny” (Jana 6:47)
„Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego,
nie ma żywota” (1 Jana 5:12)
Wiara w Jezusa zapewnia żywot wieczny, niewiara w Jezusa kończy
się drugą śmiercią.
Słuchanie Jezusa zapewnia żywot wieczny, niesłuchanie Jezusa
kończy się drugą śmiercią.
I jeszcze jeden werset:
„Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, ten ma żywot
wieczny, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (Jana 6:54)
Ten werset łatwiej jest zrozumieć, gdy się go czyta w powyższym
zestawieniu, razem z innymi wersetami mówiącymi o życiu wiecznym. Spożywanie
ciała i picie krwi Jezusa oznacza słuchanie Jego słów oraz pełną ich akceptację
nie tylko umysłem, ale przede wszystkim sercem. To pełne przyswojenie
Bożego Słowa, które sprawia, że człowiek żyje przyswojonym Słowem. To Słowo
staje się jego integralna częścią, i dlatego „kto ma Syna, ma żywot”.
Tak jak pokarm, który jemy, po pewnym czasie staje się częścią naszego ciała,
tak samo Boże Słowo, właściwie przyjęte, staje się częścią naszego ducha.
Ta analogia ma głębsze znaczenie, ponieważ ciało do życia potrzebuje
jedzenia i picia. Człowiek który nie je i nie pije umiera. Umiera też, jeżeli
je i pije rzeczy bezwartościowe, albo szkodliwe. Pokarm bezwartościowy
jest wydalany i nie przyczynia się do odbudowy organizmu, a to prowadzi do śmierci.
Pokarm szkodliwy niszczy organizm, a to tym bardziej prowadzi do śmierci.
Boże Prawo to nie tylko zbiór nakazów i zakazów, ale przede
wszystkim zbiór różnego rodzaju informacji przedstawiających jak powinien
wyglądać idealny stan tego, co stworzył Bóg. Jest to obraz tego, jak wygląda i
funkcjonuje świat, w którym Bóg w pełni objawia swoja obecność, a
wszystkie Boże stworzenia żyją w doskonałej harmonii ze swoim Stwórcą. Boże
Prawo mówi o duchowym
dopasowaniu stworzonego świata do Boga. Mówi o życiu w obecności
naszego Stwórcy. Boże Prawo wyraźnie mówi o tym, że to my musimy dopasować
się do Boga, a nie Bóg do nas. Bóg nie zmienia się i jest cały czas taki
sam. Jednak my możemy się zmieniać, i zmieniamy się, niestety zbyt często na
gorsze,
Wróćmy do pierwszego pytania: Co oznacza bycie
sprawiedliwym człowiekiem?
„Noe był mężem sprawiedliwym” (Rodzaju 6:9)
„Był mąż w ziemi Uz imieniem Job; a mąż ten był nienaganny i
prawy, bogobojny i stroniący od złego” (Joba 1:1)
Określenie ‘sprawiedliwy’ nie oznacza człowieka, który nigdy nie
zgrzeszył, ale takiego, który pewnego dnia stał się ‘nienaganny i prawy,
bogobojny i stroniący od złego’.
A teraz trudniejsze pytanie. Kto z nas może o sobie powiedzieć, że
jest sprawiedliwy, to znaczy jest ‘nienaganny i prawy, bogobojny i stroniący
od złego’? Nie pytam o to, czy był sprawiedliwy przez całe życie, ale o to,
czy tu i teraz jest sprawiedliwy. Kto z nas może o sobie powiedzieć, że tu i
teraz jest sprawiedliwy?
Jezus powiedział: „Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz
niebieski doskonały jest” (Mateusza 5:48)
Kto z nas może o sobie powiedzieć, że jest doskonały tu i teraz, a
nie że był doskonały przez całe życie?
Jezus
powiedział „bądźcie doskonali”. Powiedział, że nieważna jest nasza
przeszłość, jakie grzechy popełniliśmy i jak bardzo byliśmy przywiązani do
grzechu. „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i
obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” (Mateusza 11:28). On chce nam dać
ukojenie, czyli poczucie uwolnienia od grzechu. „I poznacie prawdę, a prawda
was wyswobodzi” (Jana 8:32). Jezus nie uwalnia nas od konsekwencji grzechu
po to, abyśmy nadal mogli grzeszyć. Ile razy Jezus mówił tym, którym pomógł:
„Idź i nie grzesz więcej”? Pomaganie nam nie stanowi dla Jezusa jakiegoś
problemu, to my mamy problem z przyjęciem tej pomocy. Wielu ludzi jest
zainteresowanych uwolnieniem od konsekwencji grzechu, jednak nie chcą zmieniać
swojego życia tak, aby przestać grzeszyć.
Gdyby Bóg
objawił nam dzisiaj w pełni swoją obecność, w jaki sposób
zareagowalibyśmy na Jego obecność? I kto z nas mógłby to przeżyć? Czy nasza
reakcja wskazywałaby na stopień naszego dopasowania do Bożej rzeczywistości?
Sprawdźmy w
Biblii jak działa na ludzi Boża obecność i dlaczego tak działa.
Pierwszy grzech
spowodował, że Adam i Ewa zaczęli odczuwać strach przed Bogiem i kiedy
usłyszeli, że Bóg się do nich zbliża, ukryli się. Było to dla nich nowe,
nieznane wcześniej uczucie. I raczej nie było ono miłe i przyjemne.
Po wyjściu z
Egiptu Izrael dotarł do góry Synaj, gdzie Bóg objawił im swoją obecność i
przekazał im swoje prawa. „A gdy wszystek lud zauważył grzmoty i błyskawice,
i głos trąby, i górę dymiącą, zląkł się lud i zadrżał, i stanął z daleka, i
rzekli do Mojżesza: Mów ty z nami, a będziemy słuchali; a niech nie przemawia
do nas Bóg, abyśmy nie pomarli” (Wyjścia 20:18-19). Od momentu
popełnienia pierwszego grzechu minęło ponad dwa tysiące lat. Przez ten czas
grzech zmienił ludzi tak, że obecność Boga nie wywoływała w nich tylko lęku i
obawy. Ludzie dostrzegający objawy obecności Boga odczuwali paniczny strach i
bali się, że samo słuchanie głosu Boga może ich zabić.
Dlaczego Adam
i Ewa, dopóki nie zgrzeszyli, nie bali się Boga? Grzech coś w nich zmienił i
zaczęli odczuwać obecność Stwórcy inaczej. Uwierzyli w to, co mówił szatan, a
ponieważ było to zaprzeczeniem tego, co powiedział Bóg, to tym samym objawili
brak zaufania do Boga. Ujawniło się coś, co można nazwać ‘warunkowym
zaufaniem’. A ponieważ ujawnił się fakt braku bezwarunkowego i całkowitego zaufania
do Boga, pojawił się strach. Nikt nie boi się kogoś, kogo zna i komu ufa. O
czym świadczy posiadanie ‘warunkowego zaufania’ do Boga i połączonym z nim
strachem przed Bogiem? „W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość
usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest
doskonały w miłości” (1 Jana 4:18). Apostoł Jan wyjaśnia, że taki
strach świadczy o braku miłości do Boga.
Jaki jest więc
warunek, który musi być spełniony, aby ci, którzy przebywają w Bożej obecności
nie odczuwali obawy, lęku i strachu, a jedynie respekt, szacunek i uwielbienie
dla Boga? Tym warunkiem jest, zgodnie ze słowami apostoła Jana, miłość do
Boga. To dlatego Jezus, kiedy został zapytany o najważniejsze przykazanie,
powiedział: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z
całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. To jest największe i pierwsze
przykazanie. A drugie podobne temu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie
samego” (Mateusza 22:37-39).
A teraz ważne
pytanie. Skoro Adam i Ewa przed grzechem nie odczuwali lęku i strachu przed
Bogiem, to czy oznacza to, że kochali Boga? Myślę, że możemy odpowiedzieć na to
pytanie, że tak, Adam i Ewa kochali Boga. Jednak jaką miłością?
Biblia mówi o
kilku rodzajach miłości, a o jednym z nich Jezus powiedział: „Nikt nie ma
większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”
(Jana 15:13 BT). W języku greckim taki rodzaj miłości to ‘agape’. Bóg kocha nas
właśnie taką miłością.
Czy Adam i
Ewa, zanim zgrzeszyli, kochali Boga miłością ‘agape’? Bóg kocha nas miłością ‘agape’.
Oznacza to, że jest On gotów zrobić dla nas wszystko. Nie chodzi tu o
zaspokajanie naszych zachcianek, ale o robienie wszystkiego, aby zapewnić nam
życie wieczne. Bóg od sześciu tysięcy lat objawia nam swoją miłość (agape) do
nas. Największym dowodem tej miłości jest to, że Bóg w osobie Jezusa Chrystusa
przyszedł na ziemię gotowy do oddania swojego życia po to, aby nas uratować.
Posiadanie miłości
‘agape’ sprawia, że człowiek nie tylko nie robi, ale przede wszystkim nie chce
zrobić czegoś, co może dotknąć lub zranić tego, kogo kocha, zarówno Boga jak i
człowieka. „Będziesz miłował Pana, Boga swego (…) Będziesz miłował bliźniego
swego jak siebie samego”. Jednak prawda o takiej miłości ujawnia się
dopiero wtedy, gdy pojawia się możliwość wyboru, kiedy człowiek może
zrobić coś złego i musi podjąć decyzję, czy zrobić to czy też nie zrobić. Adam
i Ewa nie odczuwali chęci sprzeciwiania się woli Boga, ich życie w naturalny
sposób toczyło się w harmonii z Bogiem i Jego Prawem. Nie wiedzieli co to
znaczy zrobić coś wbrew woli Boga i nie odczuwali potrzeby aby zrobić coś wbrew
woli Boga. Dopiero spotkanie z szatanem dało im realną możliwość podjęcia
złej decyzji. I właśnie wtedy ujawniła się prawda o tym, jaką miłością
kochali wtedy Boga.
Podobną
możliwość miał też kiedyś apostoł Piotr. Najpierw zarzekał się, że kocha
swojego Pana tak bardzo, że jest gotowy, aby oddać za Niego życie. „Rzekł mu
Piotr: Panie! Czemu nie mogę teraz iść za tobą? Duszę swoją za ciebie położę”
(Jana 13:37). Piotr uważał, że kocha Jezusa miłością ‘agape’, i tej samej nocy trzy
razy stanął przed próbą swojej miłości. Mógł potwierdzić fakt posiadania
miłości ’agape’ do Jezusa, jednak podjął decyzję świadczącą o tym, że
najbardziej kochał samego siebie. Nie oznacza to, że nie kochał swojego Pana,
ale że kochał go mniej niż własną dumę. Jezus nie był wtedy tak naprawdę
najważniejszą osobą dla Piotra. Podobnie było z Adamem i Ewą.
I podobnie
jest z nami. Lubimy mówić o miłości do Boga, ale czy nasze słowa świadczą o
tym, że rzeczywiście kochamy Boga taką samą miłością, jaką Jezus kocha Ojca?
Jezus
powiedział: „Każdego więc, który mię wyzna przed ludźmi, i Ja wyznam przed
Ojcem moim, który jest w niebie; ale tego, kto by się mnie zaparł przed
ludźmi, i Ja się zaprę przed Ojcem moim, który jest w niebie” (Mateusza
10:32-33). Piotr podczas ostatniej wieczerzy nie wierzył w to, że mógłby się
kiedykolwiek zaprzeć swojego Pana. A jednak to zrobił.
Zaparcie się
Jezusa, to nie tylko sytuacja, w której człowiek mówi, że nie jest uczniem
Jezusa, jak to uczynił Piotr. Ellen White napisała: „Kto wyznaje Chrystusa,
musi mieć Go w sercu (…) Uczniowie mogli śmiało rozprawiać o doktrynach, mogli
nawet powtarzać słowa samego Chrystusa, ale nie wyznawali Go, dopóki nie
posiedli Chrystusowej łagodności i miłości. Duch przeciwny duchowi
Chrystusowemu zapiera się Chrystusa poprzez oszczerstwa, puste rozmowy,
nieprawdziwe lub nieuprzejme słowa. Mogą zapierać się Go poprzez unikanie
ciężarów życia i gonitwę za grzeszną przyjemnością. Mogą zaprzeć się Go
przez dostosowywanie się do świata, nieprzyjemne zachowanie, umiłowanie
swoich własnych opinii, usprawiedliwianie samego siebie, podsycanie
wątpliwości, zamartwianie się i pozostawanie w ciemności. Wszystko to
świadczy, że nie ma w nich Chrystusa” (Pragnienie Wieków, s.285).
Zapieramy się Chrystusa, kiedy odchodzimy od tych standardów, które Jezus
objawił nam swoim życiem.
Każde zaparcie
się Boga jest grzechem i złamaniem Bożego Prawa, ponieważ polega na zaburzeniu
procesu życia. Bóg jest jedynym źródłem życia i każdy, kto świadomie odcina się
od tego jedynego Źródła, umiera, odbierając zapłatę za to, co zrobił. Od samego
początku Bóg właśnie w taki sposób objawiał ludziom swoje Prawo. „I dał Pan
Bóg człowiekowi taki rozkaz: Z każdego drzewa tego ogrodu możesz jeść, ale z
drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na
pewno umrzesz” (Rodzaju 2:16-17). Bóg nie powiedział, że natychmiast po
zjedzeniu owocu człowiek, Adam i Ewa, padnie martwy na ziemię, ale powiedział,
że zjedzenie owocu rozpocznie proces, którego zakończeniem jest śmierć. Bóg
powiedział: „na pewno umrzesz”.
Ile przykazań
Bóg przekazał Adamowi i Ewie? Jedno. Bóg nie musiał objawiać Adamowi i Ewie
swojego prawa w takiej formie, w jakiej zrobił to na górze Synaj, czyli w
postaci Dekalogu. Nie musiał im mówić o tym, że nie powinni kraść, ponieważ nie
było możliwości złamania tego przykazania. Jaki był sens mówienia o zakazie
cudzołóstwa, skoro na świecie byli tylko Adam i Ewa? Bóg objawił pierwszym
ludziom swoje Prawo w taki sposób, który był adekwatny do sytuacji i
okoliczności, a jednocześnie objawiał sedno życia zgodnego z Prawem. Bóg
przekazywał ludziom konkretne przykazania, które są odzwierciedleniem Bożego
Prawa. Pierwszym takim przykazaniem było: „Z każdego drzewa tego ogrodu
możesz jeść, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko
zjesz z niego, na pewno umrzesz”. Sednem tego przykazania nie jest zakaz
zrywania owoców, ale posłuszeństwo. Bóg w tym pierwszym przykazaniu przedstawił
konsekwencje nieposłuszeństwa, czyli grzechu. „Albowiem zapłatą za grzech
jest śmierć” (Rzymian 6:23).
Życie zgodne z
Bożym Prawem polega na posłuszeństwie Bogu, posłuszeństwie wynikającym z
potrzeby serca, zbudowanym na miłości do Boga, a nie na przestrzeganiu nakazów
i zakazów. Przestrzeganie przykazań jest skutkiem, rezultatem
zachowywania właściwej relacji z Bogiem, tej relacji która umożliwia
człowiekowi odbieranie od Boga wszelkich błogosławieństw, wliczając w to samo
życie, jest skutkiem miłości do Boga.
Życie zgodne z
Bożym Prawem to życie całkowicie dopasowane do Bożej rzeczywistości, to życie
pozbawione wszystkiego, co jest niezgodne z Bożym charakterem. To życie
pozbawione tego wszystkiego, co nie może istnieć tam, gdzie przebywa Bóg.
Jak widać Boże
Prawo to nie tylko Boże Przykazania. Najważniejszy sens przykazań i całego
Bożego Prawa koncentruje się nie na naszym zachowaniu, ale na właściwej motywacji
naszego zachowania, wynikającej z jakości naszych serc i charakterów.
Bóg nie
zachęca nas do życia zgodnego z Jego Prawem perspektywą znalezienia się w
doskonałym otoczeniu, w miejscu, gdzie będą zaspokojone wszystkie nasze
faktyczne potrzeby, nie robi też tego strasząc nas konsekwencjami złych
decyzji. Pozwala nam poznać samego siebie tak, aby widząc Jego miłość do nas,
każdy z nas mógł Go pokochać i poczuć prawdziwą radość z życia w Jego
obecności. O tej radości Jezus powiedział w przypowieści o talentach, w której
pewien bogaty człowiek, przed swoim wyjazdem z domu, rozdzielił swój majątek
między swoimi sługami, aby dbali o własność swojego Pana. „A po długim
czasie powraca pan owych sług i rozlicza się z nimi. I przystąpiwszy ten, który
wziął pięć talentów, przyniósł dalsze pięć talentów i rzekł: Panie! Pięć
talentów mi powierzyłeś. Oto dalsze pięć talentów zyskałem. Rzekł mu pan jego:
Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci
powierzę; wejdź do radości pana swego” (Mateusza 25:19-21). Bóg
odczuwa największą radość, gdy widzi jak ludzie kochają Go i z powodu tej
miłości są mu posłuszni i swoje życie poświęcają na pomaganie innym, aby jak
najwięcej ludzi poznało i pokochało Boga. Ci ludzie, nie myśląc o
sobie, robią coś, co sprawia, że czują taką radość, z jaką nic nie może się
równać. Tacy ludzie zaczynają czuć to, co czuje Bóg, kiedy widzi jaki skutek
przynoszą Jego działania. Czują radość z tego, że to co dają zmienia innych
ludzi w prawdziwych uczniów Jezusa i zaczynają oni żyć dawaniem,
zapominając o tym, że kiedyś ich największym pragnieniem było branie.
Ten świat
oparty jest na zasadach przeciwnych do Bożego Prawa. Ten świat robi wszystko,
aby pobudzić w nas „pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pychę życia”
(1 Jana 2:16). Ten świat robi wszystko, aby nasze życie skupiało się na braniu,
a nie na dawaniu. Ten świat robi wszystko, aby rozwijać w nas egoizm, i niszczyć
w nas prawdziwą miłość. Ten świat na różne sposoby stara się nam dać pewne
substytuty prawdziwej miłości, pokazuje nam pewne możliwości, które dają nam
wrażenie, że jesteśmy dobrymi chrześcijanami. Jest jednak coś, co pomaga nam
otworzyć oczy naprawdę, naprawdę o nas samych. Wystarczy zacząć patrzeć na
Jezusa, na to jak żył, co robił, czego pragnął. Jak często Jezus myślał o
sobie? Nigdy. Jak często my myślimy o sobie? Jak często Jezus myślał o czymś
więcej, niż tylko o zaspokajaniu najbardziej podstawowych potrzeb własnych? On
często nawet nie zwracał uwagi na to, że nic nie jadł przez dłuższy czas, albo
że spał zbyt krótko. Jezus powiedział o sobie: „Lisy mają jamy i ptaki
niebieskie gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił”
(Mateusza 8:20). Gdzie znajduje się granica między zaspokajaniem najbardziej
podstawowych potrzeb, a uleganiem „pożądliwości ciała, oczu i serca”?
Może przekraczamy tę granicę za każdym razem, gdy znajdujemy powody, dla
których „powinniśmy” ulegać pokusom? Za każdym razem, gdy tłumaczymy sobie, że
to „coś” jest nam potrzebne i że bez tego „czegoś” nasze życie będzie zbyt
trudne? Możemy nawet uzasadniać nasze uleganie pokusom potrzebą głoszenia
ewangelii, jednak czy jednocześnie nie zaniedbujemy tych form głoszenia
ewangelii, które są dla nas dostępne? Czy ludzie, którzy nas widzą, widzą to
samo, co widzieli ludzie patrzący na Jezusa?
Jak wyglądało życie
Jezusa? On głosił ewangelię całym swoim życiem. Wszystko to, co robił, robił
myśląc o Ojcu i o ludziach, których pragnie zbawić. W Jego życiu nie było nigdy
miejsca na najmniejszy ślad egoizmu.
Właśnie takie życie jest życiem zgodnym z Bożym Prawem. Życie całkowicie pozbawione egoizmu, za to pełne Bożej miłości. Takie życie jest możliwe tylko wtedy, gdy człowiek naprawdę kocha Boga.