31 sierpnia 2020

Czym jest Boże Prawo i na czym polega przestrzeganie Bożego Prawa?

 „Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon albo proroków; nie przyszedłem rozwiązać, lecz wypełnić. Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie” (Mateusza 5:17-18)

 

   Słowo ‘zakon’ (gr. nomos) ma wiele znaczeń: obyczaje, prawo; prawa w ogólności, prawa boskie; siły lub wpływ zmuszające do działania; Prawo Mojżeszowe; księgi zawierające prawo, Pięcioksiąg, ogólnie pisma Starego Testamentu.

Wynika z tego, że Boże Prawo to nie tylko Boże przykazania a przestrzeganie Bożego Prawa to coś więcej niż przestrzeganie przykazań. Czy tak mówi Biblia? Sprawdźmy to.

 

Co oznacza bycie sprawiedliwym człowiekiem?

Może sprawiedliwy człowiek to ten, który jest uczciwy i prawy?

Jedno z określeń, definicji sprawiedliwości mówi, że osoba starająca się działać sprawiedliwie przykłada do siebie i innych ludzi zawsze tę samą miarę moralną i stara się w relacjach z nimi postępować zawsze zgodnie z wyznawanymi przez siebie zasadami etycznymi. Dotyczy to szczególnie sytuacji, w których występuje konflikt interesów.

Ta definicja podkreśla dwie ważne cechy sprawiedliwego życia.

1. Stosowanie dokładnie tych samych zasad moralnych do samego siebie i innych ludzi;

2. Zasady te powinny być wyznawane, to znaczy nie tylko przyjęte rozumem jako słuszne, ale powinny być też zaakceptowane sercem, z wiarą, że są to dobre i właściwe zasady, a wszystko to, co jest z nimi sprzeczne jest złe.

   Z tej definicji, z którą chyba wszyscy zgadzamy się, wynika jeszcze jeden fakt. Musi istnieć jakiś zbiór tych zasad moralnych, którymi powinniśmy się kierować.

Jeżeli tak, to według jakich kryteriów oceniamy, że postępowanie człowieka jest lub nie jest uczciwe i prawe? Czy takim kryterium jest Boże Prawo?

Jak Boże Prawo nazywa postępowanie, które jest niezgodne z Bożym Prawem?

Czy jest to grzech?

Apostoł Paweł napisał coś na temat związku między Bożym Prawem a grzechem:

 „Dlatego z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed nim żaden człowiek, gdyż przez zakon jest poznanie grzechu” (Rzymian 3:20). Poznanie grzechu - jedną z funkcji Bożego Prawa jest poznanie tego, czym jest grzech. Jak to działa?

Przykład.

Termometr to przyrząd do pomiaru temperatury. Obserwując go możemy dowiedzieć się, czy temperatura jest właściwa, ale termometr nie wpływa na to, jaka jest temperatura.

Prędkościomierz w samochodzie pokazuje z jaką prędkością porusza się samochód, ale nie może zmienić tej prędkości.

W Rzymian 3:20 Paweł napisał, że Boże Prawo (czyli zakon) służy do rozpoznania grzechu. Jest jak element systemu kontrolującego przebieg jakiegoś procesu, jest czujnikiem wykrywającym zmiany. Dopóki ten proces przebiega właściwie ten czujnik jest jakby martwy, i nie powoduje uruchomienia systemu. Nie ma powodu dla którego ten system musiałby wpływać na przebieg procesu. Jednak gdy dochodzi do zaburzenia procesu, czujnik automatycznie sygnalizuje powstanie problemu i informuje o potrzebie podjęcia działań zmierzających do przywrócenia procesu na właściwą drogę. Do realizacji tego zadania system musi mieć wiedzę o tym, jak powinien przebiegać nadzorowany proces. Można to sobie wyobrazić jako wiedzę o idealnym stanie procesu.

Taki system kontrolny musi składać się z czujników oraz elementów, które mogą wpływać na przebieg procesu. Wróćmy do przykładu z termometrem. Każda lodówka ma czujnik temperatury, który, gdy temperatura w lodówce jest zbyt wysoka, uruchamia agregat, który tę temperaturę obniża. Czy można obniżyć temperaturę w lodówce wpływając na wskazania termometru, aby nie pokazywał zbyt wysokich temperatur? Przykład z prędkościomierzem jest chyba jeszcze lepszy, ponieważ jednym z istotnych elementów w tym przykładzie jest motywacja kierowcy. Gdy jedzie on zbyt szybko, prędkościomierz jedynie informuje go o tym fakcie. Kierowca może to zignorować lub zwolnić. Jednak sam fakt zmniejszenia prędkości nie świadczy jeszcze o właściwym, sprawiedliwym postępowaniu, ponieważ sprawiedliwy jest ten, kto pragnie sprawiedliwości, a nie ten, kto tylko trzyma się zasad. Sprawiedliwy kierowca to ten, który chce jechać zgodnie z przepisami.

Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mateusza 5:6)

Co Biblia mówi o grzechu?

Każdy kto popełnia grzech, i zakon przestępuje, a grzech jest przestępstwem zakonu” (1 Jana 3:4). Apostoł Jan wyjaśnia, że gdy dochodzi do popełnienia grzechu, to przy tej okazji dochodzi do złamania Prawa, jednak złamanie prawa jest skutkiem grzechu, a nie samym grzechem. To tak jak z kierowcą. Prędkościomierz informuje go tylko o tym, że jedzie za szybko, jednak to nie wskazanie prędkościomierza jest problemem (grzechem), a zbyt szybka jazda. I co więcej, najważniejszym problemem jest to, że ten kierowca chce jechać tak szybko. Nawet jeżeli zwolni, ale nadal ma w sobie chęć szybszej jazdy, to według Bożych kryteriów, według Bożego Prawa, popełnia grzech. Nie „łaknie i nie pragnie” jazdy zgodnej z przepisami.

 

Jan w 1 Jana 3:4 oraz Paweł w Rzymian 3:20 mówią nie tyle o całym Prawie, co o jego części, która służy do „wykrywania” grzechów. Boże Prawo to także ta część Biblii, która mówi o konsekwencjach grzechu. Boże Prawo nie tylko mówi czym jest grzech, ale przedstawia jego konsekwencje. To druga funkcja Bożego Prawa.

Każdy, kto grzeszy, umrze” (Ezechiela 18:4). „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć” (Rzymian 6:23).

Konsekwencją grzechu jest śmierć.

Czy Biblia mówi prawdę? Wszyscy wierzymy w to, że Biblia mówi prawdę. W takim razie jak powinniśmy rozumieć tę Bożą wypowiedź: „Każdy, kto grzeszy, umrze” (Ezechiela 18:4)? Może ten wers mówi, że grzesznik nie może uniknąć śmierci? Co oznacza słowo ‘każdy’? Czy oznacza na przykład ‘prawie wszystkich’? Może ‘większość’? Uważam, że każdy oznacza 100%, czyli wszystkich.

Czy jest wśród nas ktoś, kto nigdy nie zgrzeszył? Nie, nie ma takiego człowieka, który nigdy nie zgrzeszył, jedynym wyjątkiem jest Jezus Chrystus. A skoro każdy z nas zgrzeszył, to każdy z nas musi umrzeć. Jednak Biblia mówi nam o kilku rodzajach śmierci.

Pierwszy rodzaj śmierci, tzw. pierwsza śmierć, to śmierć ciała, rodzaj snu, który skończy się podczas zmartwychwstania. Drugi rodzaj śmierci to śmierć wieczna, czeka ona wszystkich, którzy nie zostaną zbawieni.

Gdyby istniały tylko te dwa rodzaje śmierci, to Henoch i Eliasz byliby dowodem na to, że Bóg nie miał racji, kiedy powiedział, że „Każdy, kto grzeszy, umrze”. Istniałaby wtedy w Biblii sprzeczność, a przecież wiemy, że Biblia nie zaprzecza sama sobie. Ponieważ Henoch i Eliasz nie umarli pierwszą śmiercią, i nigdy też nie umrą śmiercią drugą, to musi istnieć jeszcze jeden rodzaj śmierci, takiej śmierci która miała miejsce w życiu Henocha i Eliasza, aby rzeczywiście „każdy kto grzeszy” umarł. O tej trzeciej śmierci pisał apostoł Paweł.

Rzymian 6,1-2 „Cóż więc powiemy? Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy?

Rzymian 6,11 „Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie

Paweł nie pisał do tych, którzy zmarli pierwszą śmiercią, pisał do żywych ludzi, ludzi „żyjących dla Boga i „umarłych dla grzechu”. Paweł napisał o sobie:

Rzymian 7,9-10 „I ja żyłem niegdyś bez zakonu, lecz gdy przyszło przykazanie, grzech ożył, a ja umarłem i okazało się, że to przykazanie, które miało być ku żywotowi, było ku śmierci

Paweł nie napisał tego po swojej śmierci (pierwszej).

O jakiej śmierci mówią więc te dwa wersety, „Każdy, kto grzeszy, umrze” (Ezechiela 18:4). „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć” (Rzymian 6:23)? Nie mogą mówić o pierwszej śmierci, czyli śnie, mówią więc o drugiej i trzeciej śmierci. Ich sens jest następujący: Kto podczas swojego życia na ziemi nie umrze dla grzechu i nie zacznie żyć dla Jezusa, ten będzie musiał umrzeć drugą śmiercią. Nasz problem nie polega na tym, że musimy umrzeć, ale na tym, jakim rodzajem śmierci umrzemy. Pierwsza śmierć nie ma bezpośredniego wpływu na zbawienie, czyli możliwość życia wiecznego. Prawdziwe znaczenie ma to, czy naszą zapłatą będzie druga czy trzecia śmierć. Druga oznacza wieczne unicestwienie, a trzecia wieczne życie.

I tu dotarliśmy do trzeciej funkcji Bożego Prawa, a jest nią objawienie planu zbawienia, który jest wielką nadzieją dla wszystkich grzeszników. Boże Prawo mówi nam, że niezależnie od tego jak bardzo jesteśmy związani z grzechem, jest dla nas szansa na życie wieczne.

Oto kilka biblijnych wersów mówiących o drugiej śmierci lub wiecznym życiu. Najpierw Stary Testament:

Gdy bezbożny odwróci się od wszystkich swoich grzechów, które popełnił, i będzie przestrzegał wszystkich moich przykazań, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość, na pewno będzie żył, nie umrze. Nie będzie mu się przypominać żadnych jego przestępstw, które popełnił, będzie żył przez sprawiedliwość, którą się kierował. Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego - mówi Wszechmocny Pan - a nie raczej w tym, by się odwrócił od swoich dróg i żył?” (Ezechiela 18:21-23)

Ten werset podaje nam warunek, jaki musi być spełniony, aby grzesznik został zbawiony. „Gdy bezbożny odwróci się od wszystkich swoich grzechów”.

Co o związku między zbawieniem, czyli życiem wiecznym, a drugą śmiercią mówi Nowy Testament?

Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim” (Jana 3:36)

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota” (Jana 5:24)

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny” (Jana 6:47)

Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota” (1 Jana 5:12)

Wiara w Jezusa zapewnia żywot wieczny, niewiara w Jezusa kończy się drugą śmiercią.

Słuchanie Jezusa zapewnia żywot wieczny, niesłuchanie Jezusa kończy się drugą śmiercią.

I jeszcze jeden werset:

Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, ten ma żywot wieczny, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (Jana 6:54)

Ten werset łatwiej jest zrozumieć, gdy się go czyta w powyższym zestawieniu, razem z innymi wersetami mówiącymi o życiu wiecznym. Spożywanie ciała i picie krwi Jezusa oznacza słuchanie Jego słów oraz pełną ich akceptację nie tylko umysłem, ale przede wszystkim sercem. To pełne przyswojenie Bożego Słowa, które sprawia, że człowiek żyje przyswojonym Słowem. To Słowo staje się jego integralna częścią, i dlatego „kto ma Syna, ma żywot”. Tak jak pokarm, który jemy, po pewnym czasie staje się częścią naszego ciała, tak samo Boże Słowo, właściwie przyjęte, staje się częścią naszego ducha. Ta analogia ma głębsze znaczenie, ponieważ ciało do życia potrzebuje jedzenia i picia. Człowiek który nie je i nie pije umiera. Umiera też, jeżeli je i pije rzeczy bezwartościowe, albo szkodliwe. Pokarm bezwartościowy jest wydalany i nie przyczynia się do odbudowy organizmu, a to prowadzi do śmierci. Pokarm szkodliwy niszczy organizm, a to tym bardziej prowadzi do śmierci.

 

Boże Prawo to nie tylko zbiór nakazów i zakazów, ale przede wszystkim zbiór różnego rodzaju informacji przedstawiających jak powinien wyglądać idealny stan tego, co stworzył Bóg. Jest to obraz tego, jak wygląda i funkcjonuje świat, w którym Bóg w pełni objawia swoja obecność, a wszystkie Boże stworzenia żyją w doskonałej harmonii ze swoim Stwórcą. Boże Prawo mówi o duchowym dopasowaniu stworzonego świata do Boga. Mówi o życiu w obecności naszego Stwórcy. Boże Prawo wyraźnie mówi o tym, że to my musimy dopasować się do Boga, a nie Bóg do nas. Bóg nie zmienia się i jest cały czas taki sam. Jednak my możemy się zmieniać, i zmieniamy się, niestety zbyt często na gorsze,

 

Wróćmy do pierwszego pytania: Co oznacza bycie sprawiedliwym człowiekiem?

Noe był mężem sprawiedliwym” (Rodzaju 6:9)

Był mąż w ziemi Uz imieniem Job; a mąż ten był nienaganny i prawy, bogobojny i stroniący od złego” (Joba 1:1)

Określenie ‘sprawiedliwy’ nie oznacza człowieka, który nigdy nie zgrzeszył, ale takiego, który pewnego dnia stał się ‘nienaganny i prawy, bogobojny i stroniący od złego’.

Kto z nas nigdy nie zgrzeszył? Czy jest taki ktoś, kto może o sobie powiedzieć, że nigdy nie zgrzeszył? Raczej nie.

A teraz trudniejsze pytanie. Kto z nas może o sobie powiedzieć, że jest sprawiedliwy, to znaczy jest ‘nienaganny i prawy, bogobojny i stroniący od złego’? Nie pytam o to, czy był sprawiedliwy przez całe życie, ale o to, czy tu i teraz jest sprawiedliwy. Kto z nas może o sobie powiedzieć, że tu i teraz jest sprawiedliwy?

Jezus powiedział: „Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest” (Mateusza 5:48)

Kto z nas może o sobie powiedzieć, że jest doskonały tu i teraz, a nie że był doskonały przez całe życie?

Jezus powiedział „bądźcie doskonali”. Powiedział, że nieważna jest nasza przeszłość, jakie grzechy popełniliśmy i jak bardzo byliśmy przywiązani do grzechu. „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” (Mateusza 11:28). On chce nam dać ukojenie, czyli poczucie uwolnienia od grzechu. „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (Jana 8:32). Jezus nie uwalnia nas od konsekwencji grzechu po to, abyśmy nadal mogli grzeszyć. Ile razy Jezus mówił tym, którym pomógł: „Idź i nie grzesz więcej”? Pomaganie nam nie stanowi dla Jezusa jakiegoś problemu, to my mamy problem z przyjęciem tej pomocy. Wielu ludzi jest zainteresowanych uwolnieniem od konsekwencji grzechu, jednak nie chcą zmieniać swojego życia tak, aby przestać grzeszyć.

Gdyby Bóg objawił nam dzisiaj w pełni swoją obecność, w jaki sposób zareagowalibyśmy na Jego obecność? I kto z nas mógłby to przeżyć? Czy nasza reakcja wskazywałaby na stopień naszego dopasowania do Bożej rzeczywistości?

Sprawdźmy w Biblii jak działa na ludzi Boża obecność i dlaczego tak działa.

Pierwszy grzech spowodował, że Adam i Ewa zaczęli odczuwać strach przed Bogiem i kiedy usłyszeli, że Bóg się do nich zbliża, ukryli się. Było to dla nich nowe, nieznane wcześniej uczucie. I raczej nie było ono miłe i przyjemne.

Po wyjściu z Egiptu Izrael dotarł do góry Synaj, gdzie Bóg objawił im swoją obecność i przekazał im swoje prawa. „A gdy wszystek lud zauważył grzmoty i błyskawice, i głos trąby, i górę dymiącą, zląkł się lud i zadrżał, i stanął z daleka, i rzekli do Mojżesza: Mów ty z nami, a będziemy słuchali; a niech nie przemawia do nas Bóg, abyśmy nie pomarli” (Wyjścia 20:18-19). Od momentu popełnienia pierwszego grzechu minęło ponad dwa tysiące lat. Przez ten czas grzech zmienił ludzi tak, że obecność Boga nie wywoływała w nich tylko lęku i obawy. Ludzie dostrzegający objawy obecności Boga odczuwali paniczny strach i bali się, że samo słuchanie głosu Boga może ich zabić.

Dlaczego Adam i Ewa, dopóki nie zgrzeszyli, nie bali się Boga? Grzech coś w nich zmienił i zaczęli odczuwać obecność Stwórcy inaczej. Uwierzyli w to, co mówił szatan, a ponieważ było to zaprzeczeniem tego, co powiedział Bóg, to tym samym objawili brak zaufania do Boga. Ujawniło się coś, co można nazwać ‘warunkowym zaufaniem’. A ponieważ ujawnił się fakt braku bezwarunkowego i całkowitego zaufania do Boga, pojawił się strach. Nikt nie boi się kogoś, kogo zna i komu ufa. O czym świadczy posiadanie ‘warunkowego zaufania’ do Boga i połączonym z nim strachem przed Bogiem? „W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości” (1 Jana 4:18). Apostoł Jan wyjaśnia, że taki strach świadczy o braku miłości do Boga.

Jaki jest więc warunek, który musi być spełniony, aby ci, którzy przebywają w Bożej obecności nie odczuwali obawy, lęku i strachu, a jedynie respekt, szacunek i uwielbienie dla Boga? Tym warunkiem jest, zgodnie ze słowami apostoła Jana, miłość do Boga. To dlatego Jezus, kiedy został zapytany o najważniejsze przykazanie, powiedział: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. To jest największe i pierwsze przykazanie. A drugie podobne temu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (Mateusza 22:37-39).

 

A teraz ważne pytanie. Skoro Adam i Ewa przed grzechem nie odczuwali lęku i strachu przed Bogiem, to czy oznacza to, że kochali Boga? Myślę, że możemy odpowiedzieć na to pytanie, że tak, Adam i Ewa kochali Boga. Jednak jaką miłością?

Biblia mówi o kilku rodzajach miłości, a o jednym z nich Jezus powiedział: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (Jana 15:13 BT). W języku greckim taki rodzaj miłości to ‘agape’. Bóg kocha nas właśnie taką miłością.

Czy Adam i Ewa, zanim zgrzeszyli, kochali Boga miłością ‘agape’? Bóg kocha nas miłością ‘agape’. Oznacza to, że jest On gotów zrobić dla nas wszystko. Nie chodzi tu o zaspokajanie naszych zachcianek, ale o robienie wszystkiego, aby zapewnić nam życie wieczne. Bóg od sześciu tysięcy lat objawia nam swoją miłość (agape) do nas. Największym dowodem tej miłości jest to, że Bóg w osobie Jezusa Chrystusa przyszedł na ziemię gotowy do oddania swojego życia po to, aby nas uratować.

Posiadanie miłości ‘agape’ sprawia, że człowiek nie tylko nie robi, ale przede wszystkim nie chce zrobić czegoś, co może dotknąć lub zranić tego, kogo kocha, zarówno Boga jak i człowieka. „Będziesz miłował Pana, Boga swego (…) Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”. Jednak prawda o takiej miłości ujawnia się dopiero wtedy, gdy pojawia się możliwość wyboru, kiedy człowiek może zrobić coś złego i musi podjąć decyzję, czy zrobić to czy też nie zrobić. Adam i Ewa nie odczuwali chęci sprzeciwiania się woli Boga, ich życie w naturalny sposób toczyło się w harmonii z Bogiem i Jego Prawem. Nie wiedzieli co to znaczy zrobić coś wbrew woli Boga i nie odczuwali potrzeby aby zrobić coś wbrew woli Boga. Dopiero spotkanie z szatanem dało im realną możliwość podjęcia złej decyzji. I właśnie wtedy ujawniła się prawda o tym, jaką miłością kochali wtedy Boga.

Podobną możliwość miał też kiedyś apostoł Piotr. Najpierw zarzekał się, że kocha swojego Pana tak bardzo, że jest gotowy, aby oddać za Niego życie. „Rzekł mu Piotr: Panie! Czemu nie mogę teraz iść za tobą? Duszę swoją za ciebie położę” (Jana 13:37). Piotr uważał, że kocha Jezusa miłością ‘agape’, i tej samej nocy trzy razy stanął przed próbą swojej miłości. Mógł potwierdzić fakt posiadania miłości ’agape’ do Jezusa, jednak podjął decyzję świadczącą o tym, że najbardziej kochał samego siebie. Nie oznacza to, że nie kochał swojego Pana, ale że kochał go mniej niż własną dumę. Jezus nie był wtedy tak naprawdę najważniejszą osobą dla Piotra. Podobnie było z Adamem i Ewą.

I podobnie jest z nami. Lubimy mówić o miłości do Boga, ale czy nasze słowa świadczą o tym, że rzeczywiście kochamy Boga taką samą miłością, jaką Jezus kocha Ojca?

Jezus powiedział: „Każdego więc, który mię wyzna przed ludźmi, i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebie; ale tego, kto by się mnie zaparł przed ludźmi, i Ja się zaprę przed Ojcem moim, który jest w niebie” (Mateusza 10:32-33). Piotr podczas ostatniej wieczerzy nie wierzył w to, że mógłby się kiedykolwiek zaprzeć swojego Pana. A jednak to zrobił.

Zaparcie się Jezusa, to nie tylko sytuacja, w której człowiek mówi, że nie jest uczniem Jezusa, jak to uczynił Piotr. Ellen White napisała: „Kto wyznaje Chrystusa, musi mieć Go w sercu (…) Uczniowie mogli śmiało rozprawiać o doktrynach, mogli nawet powtarzać słowa samego Chrystusa, ale nie wyznawali Go, dopóki nie posiedli Chrystusowej łagodności i miłości. Duch przeciwny duchowi Chrystusowemu zapiera się Chrystusa poprzez oszczerstwa, puste rozmowy, nieprawdziwe lub nieuprzejme słowa. Mogą zapierać się Go poprzez unikanie ciężarów życia i gonitwę za grzeszną przyjemnością. Mogą zaprzeć się Go przez dostosowywanie się do świata, nieprzyjemne zachowanie, umiłowanie swoich własnych opinii, usprawiedliwianie samego siebie, podsycanie wątpliwości, zamartwianie się i pozostawanie w ciemności. Wszystko to świadczy, że nie ma w nich Chrystusa” (Pragnienie Wieków, s.285). Zapieramy się Chrystusa, kiedy odchodzimy od tych standardów, które Jezus objawił nam swoim życiem.

Każde zaparcie się Boga jest grzechem i złamaniem Bożego Prawa, ponieważ polega na zaburzeniu procesu życia. Bóg jest jedynym źródłem życia i każdy, kto świadomie odcina się od tego jedynego Źródła, umiera, odbierając zapłatę za to, co zrobił. Od samego początku Bóg właśnie w taki sposób objawiał ludziom swoje Prawo. „I dał Pan Bóg człowiekowi taki rozkaz: Z każdego drzewa tego ogrodu możesz jeść, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz” (Rodzaju 2:16-17). Bóg nie powiedział, że natychmiast po zjedzeniu owocu człowiek, Adam i Ewa, padnie martwy na ziemię, ale powiedział, że zjedzenie owocu rozpocznie proces, którego zakończeniem jest śmierć. Bóg powiedział: „na pewno umrzesz”.

Ile przykazań Bóg przekazał Adamowi i Ewie? Jedno. Bóg nie musiał objawiać Adamowi i Ewie swojego prawa w takiej formie, w jakiej zrobił to na górze Synaj, czyli w postaci Dekalogu. Nie musiał im mówić o tym, że nie powinni kraść, ponieważ nie było możliwości złamania tego przykazania. Jaki był sens mówienia o zakazie cudzołóstwa, skoro na świecie byli tylko Adam i Ewa? Bóg objawił pierwszym ludziom swoje Prawo w taki sposób, który był adekwatny do sytuacji i okoliczności, a jednocześnie objawiał sedno życia zgodnego z Prawem. Bóg przekazywał ludziom konkretne przykazania, które są odzwierciedleniem Bożego Prawa. Pierwszym takim przykazaniem było: „Z każdego drzewa tego ogrodu możesz jeść, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz”. Sednem tego przykazania nie jest zakaz zrywania owoców, ale posłuszeństwo. Bóg w tym pierwszym przykazaniu przedstawił konsekwencje nieposłuszeństwa, czyli grzechu. „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć” (Rzymian 6:23).

Życie zgodne z Bożym Prawem polega na posłuszeństwie Bogu, posłuszeństwie wynikającym z potrzeby serca, zbudowanym na miłości do Boga, a nie na przestrzeganiu nakazów i zakazów. Przestrzeganie przykazań jest skutkiem, rezultatem zachowywania właściwej relacji z Bogiem, tej relacji która umożliwia człowiekowi odbieranie od Boga wszelkich błogosławieństw, wliczając w to samo życie, jest skutkiem miłości do Boga.

Życie zgodne z Bożym Prawem to życie całkowicie dopasowane do Bożej rzeczywistości, to życie pozbawione wszystkiego, co jest niezgodne z Bożym charakterem. To życie pozbawione tego wszystkiego, co nie może istnieć tam, gdzie przebywa Bóg.

Jak widać Boże Prawo to nie tylko Boże Przykazania. Najważniejszy sens przykazań i całego Bożego Prawa koncentruje się nie na naszym zachowaniu, ale na właściwej motywacji naszego zachowania, wynikającej z jakości naszych serc i charakterów.

 

Bóg nie zachęca nas do życia zgodnego z Jego Prawem perspektywą znalezienia się w doskonałym otoczeniu, w miejscu, gdzie będą zaspokojone wszystkie nasze faktyczne potrzeby, nie robi też tego strasząc nas konsekwencjami złych decyzji. Pozwala nam poznać samego siebie tak, aby widząc Jego miłość do nas, każdy z nas mógł Go pokochać i poczuć prawdziwą radość z życia w Jego obecności. O tej radości Jezus powiedział w przypowieści o talentach, w której pewien bogaty człowiek, przed swoim wyjazdem z domu, rozdzielił swój majątek między swoimi sługami, aby dbali o własność swojego Pana. „A po długim czasie powraca pan owych sług i rozlicza się z nimi. I przystąpiwszy ten, który wziął pięć talentów, przyniósł dalsze pięć talentów i rzekł: Panie! Pięć talentów mi powierzyłeś. Oto dalsze pięć talentów zyskałem. Rzekł mu pan jego: Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego” (Mateusza 25:19-21). Bóg odczuwa największą radość, gdy widzi jak ludzie kochają Go i z powodu tej miłości są mu posłuszni i swoje życie poświęcają na pomaganie innym, aby jak najwięcej ludzi poznało i pokochało Boga. Ci ludzie, nie myśląc o sobie, robią coś, co sprawia, że czują taką radość, z jaką nic nie może się równać. Tacy ludzie zaczynają czuć to, co czuje Bóg, kiedy widzi jaki skutek przynoszą Jego działania. Czują radość z tego, że to co dają zmienia innych ludzi w prawdziwych uczniów Jezusa i zaczynają oni żyć dawaniem, zapominając o tym, że kiedyś ich największym pragnieniem było branie.

Ten świat oparty jest na zasadach przeciwnych do Bożego Prawa. Ten świat robi wszystko, aby pobudzić w nas „pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pychę życia” (1 Jana 2:16). Ten świat robi wszystko, aby nasze życie skupiało się na braniu, a nie na dawaniu. Ten świat robi wszystko, aby rozwijać w nas egoizm, i niszczyć w nas prawdziwą miłość. Ten świat na różne sposoby stara się nam dać pewne substytuty prawdziwej miłości, pokazuje nam pewne możliwości, które dają nam wrażenie, że jesteśmy dobrymi chrześcijanami. Jest jednak coś, co pomaga nam otworzyć oczy naprawdę, naprawdę o nas samych. Wystarczy zacząć patrzeć na Jezusa, na to jak żył, co robił, czego pragnął. Jak często Jezus myślał o sobie? Nigdy. Jak często my myślimy o sobie? Jak często Jezus myślał o czymś więcej, niż tylko o zaspokajaniu najbardziej podstawowych potrzeb własnych? On często nawet nie zwracał uwagi na to, że nic nie jadł przez dłuższy czas, albo że spał zbyt krótko. Jezus powiedział o sobie: „Lisy mają jamy i ptaki niebieskie gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił” (Mateusza 8:20). Gdzie znajduje się granica między zaspokajaniem najbardziej podstawowych potrzeb, a uleganiem „pożądliwości ciała, oczu i serca”? Może przekraczamy tę granicę za każdym razem, gdy znajdujemy powody, dla których „powinniśmy” ulegać pokusom? Za każdym razem, gdy tłumaczymy sobie, że to „coś” jest nam potrzebne i że bez tego „czegoś” nasze życie będzie zbyt trudne? Możemy nawet uzasadniać nasze uleganie pokusom potrzebą głoszenia ewangelii, jednak czy jednocześnie nie zaniedbujemy tych form głoszenia ewangelii, które są dla nas dostępne? Czy ludzie, którzy nas widzą, widzą to samo, co widzieli ludzie patrzący na Jezusa?

Jak wyglądało życie Jezusa? On głosił ewangelię całym swoim życiem. Wszystko to, co robił, robił myśląc o Ojcu i o ludziach, których pragnie zbawić. W Jego życiu nie było nigdy miejsca na najmniejszy ślad egoizmu.

Właśnie takie życie jest życiem zgodnym z Bożym Prawem. Życie całkowicie pozbawione egoizmu, za to pełne Bożej miłości. Takie życie jest możliwe tylko wtedy, gdy człowiek naprawdę kocha Boga.


3 sierpnia 2020

Właściwa koncepcja Bożego Królestwa i charakteru Boga

Jednym z moich ulubionych fragmentów Biblii jest Kazanie na Górze. Za każdym razem, gdy do niego wracam, odkrywam coś nowego, myśli, które wcześniej nie przychodziły mi do głowy. Moje zainteresowanie tym kazaniem wzrosło jeszcze bardziej, gdy zauważyłem wypowiedź Ellen White, która napisała coś bardzo interesującego na temat tego kazania.

W Kazaniu na Górze [Jezus] pragnął zniweczyć to, czego dokonała fałszywa edukacja, i przedstawić słuchaczom właściwą koncepcję swojego królestwa i swego charakteru. Nie zaatakował jednak ludzkich błędów w sposób bezpośredni. Dostrzegał spowodowaną grzechem nędzę świata, a jednak nie podkreślał wobec ludzi ich okropnego stanu. Uczył ich czegoś nieskończenie lepszego niż to, co było im znane. Nie walcząc z ich koncepcjami na temat Bożego królestwa, mówił im o warunkach, dzięki którym można do niego wejść, pozostawiając im samym możliwość wyciągnięcia wniosków. Prawdy, które przekazywał podążającemu za Nim tłumowi, są tak samo istotne dla nas. Nie mniej niż oni potrzebujemy nauczyć się podstawowych zasad królestwa Bożego” (PW s.236-7).

Zacznę od pierwszego zdania w tym cytacie:

W Kazaniu na Górze [Jezus] pragnął zniweczyć to, czego dokonała fałszywa edukacja, i przedstawić słuchaczom właściwą koncepcję swojego królestwa i swego charakteru”.

Wiemy, że Żydzi mieli błędną koncepcję Królestwa Bożego, ponieważ uważali, że Mesjasz przywróci Izraelowi pozycję mocarstwa dominującego nad innymi narodami, pozycję podobną do tej, jaką Izrael miał za czasów Dawida i Salomona. Uważali się za naród wybrany, jednak nie rozumieli powodu, dla którego zostali wybrani. Uważali, że są lepsi od innych i Bóg wybrał ich, ponieważ w oczach Boga tylko oni zasługiwali na wejście do Bożego Królestwa. Byli dumni z tego, że tylko oni żyli zgodnie z Bożym prawem. Byli też przekonani, że obrzezanie oraz skrupulatne przestrzeganie wszystkich zwyczajów jest jedyną drogą prowadzącą do Boga. Nie widzieli w przyszłym Królestwie miejsca dla nikogo, kto nie był Żydem. W kazaniu na górze Jezus wyjaśnił, że wejście do Bożego Królestwa nie jest zarezerwowane dla jednego narodu i nie jest uzależnione od zachowywania zewnętrznych form religijnych, pokazał swoim słuchaczom zupełnie inną drogę i zupełnie inne warunki zbawienia.

Żydzi nie znali też dobrze charakteru Boga, ponieważ przypisywali Mu pewne cechy, których Bóg nie ma. Pokazuje to choćby historia uzdrowienia człowieka, który był chory od trzydziestu ośmiu lat. Miało to miejsce nad sadzawką Betezda.

A jest w Jerozolimie przy Owczej Bramie sadzawka, zwana po hebrajsku Betezda, mająca pięć krużganków. W nich leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych, którzy czekali na poruszenie wody. Od czasu do czasu zstępował bowiem anioł Pana do sadzawki i poruszał wodę. Kto więc po poruszeniu wody pierwszy do niej wstąpił, odzyskiwał zdrowie, jakąkolwiek chorobą był dotknięty” (J 5:2-4)

Na pierwszy rzut oka wygląda to na objaw mocy Boga, który wysyła aniołów, aby pomagali chorym odzyskać zdrowie. Jednak obraz jakiego Boga tworzy się w naszych umysłach, jeżeli przyjmiemy, że to, co działo się w tej sadzawce, było celowym działaniem Boga? Utrwalamy sobie obraz Boga, który jest dobry dla tych, którzy są silniejsi lub sprytniejsi od innych; Boga, który tym samym nie troszczy się o słabszych. Człowiek którego uzdrowił Jezus przez trzydzieści osiem lat próbował w sadzawce odzyskać swoje zdrowie. Czy wierzymy w Boga, który przez te wszystkie lata spokojnie patrzył na starania tego człowieka?

To co zrobił Jezus było objawieniem tego, że Bóg chce pomóc każdemu, jednak może to zrobić tylko wtedy, gdy człowiek przychodzi do Boga po pomoc i nie próbuje pomóc sam sobie. Uzdrowiony człowiek stracił już nadzieje na to, że może odzyskać zdrowie zanurzając się w wodzie sadzawki. Takiego poczucia całkowitej bezradności nie mieli inni chorzy, którzy na różne sposoby próbowali pierwsi wejść do wody po jej poruszeniu przez anioła. Był to jedyny znany im sposób odzyskania zdrowia i nie szukali innego.

Innym przykładem przypisywania Bogu cech charakteru, których Bóg nie posiada, jest to, co o Bogu mówili Hiobowi jego przyjaciele. Próbowali oni wykazać, że Hiob został ukarany przez Boga za grzechy, których wprawdzie nie znali, ale byli pewni, że musiały mieć miejsce. Elifaz z Temanu powiedział do Hioba: „Przypomnij sobie, kto kiedy, będąc niewinny, zginął, albo gdzie ludzie prawi byli wytępieni! Jak daleko spojrzeć, ci, którzy orali bezprawie i rozsiewali zło, zawsze je zbierali” (Hi 4:7-8). Elihu, syn Berachela Buzytczyka, z rodu Rama powiedział do Hioba: „Strzeż się, abyś się nie zwracał ku niegodziwości, gdyż z powodu niej znosisz cierpienie” (Hi 36:21). Żydzi byli przekonani, że spotykające ludzi nieszczęścia są karą za grzechy. Podobnie myśleli też uczniowie Jezusa. Kiedy Jezus wraz z uczniami spotkali w Jerozolimie człowieka ślepego od urodzenia, uczniowie zapytali Go: „Mistrzu, kto zgrzeszył, on czy rodzice jego, że się ślepym urodził? Odpowiedział Jezus: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego” (J 9:2-3). Odpowiedź Jezusa wyraźnie wskazuje na to, że nie powinniśmy traktować spotykających nas nieszczęść jako kary za nasze grzechy. Świadczy też o tym bardzo dobitnie historia Hioba, ponieważ wszystko to, co go spotkało było skutkiem działań szatana.

Pogląd mówiący, że Bóg karze ludzi za grzechy skutkuje innym błędem, który można było zauważyć u Żydów. Otóż uważali oni, że powodzenie w życiu świadczy nie tylko o Bożych błogosławieństwach, ale przede wszystkim jest dowodem na sprawiedliwość. Jest potwierdzeniem tego, że taki człowiek znajduje uznanie w oczach Boga a jego życie toczy się w zgodzie i harmonii z Bożym prawem. Gdyby tak było, to oznaczałoby to, że Bóg sankcjonuje grzech. Czy król Salomon nie miał wielkiej władzy nie tylko w Izraelu, ale wśród okolicznych państw? Czy nie stał się bardzo bogatym władcą? „Ilość złota, jakie napływało do Salomona w ciągu jednego roku, wynosiła sześćset sześćdziesiąt sześć talentów, nie licząc dochodów od wędrownych handlarzy i z ceł od kupców, i od wszystkich królów arabskich i namiestników ziemi (…) Wszystkie przybory w Leśnym Domu Libańskim były ze szczerego złota, nic nie było ze srebra, gdyż srebro w czasach Salomona za nic było uważane,  gdyż król posiadał okręty, które płynęły do Tarszysz morzem wraz z okrętami Chirama; raz na trzy lata przypływały okręty z Tarszysz, przywożąc złoto i srebro, kość słoniową, małpy i pawie. Tak tedy król Salomon bogactwem i mądrością przewyższał wszystkich królów ziemi” (1 Krl 10:14-15,21-23). Gdyby bogactwo i powodzenie były miarą sprawiedliwości człowieka, to Salomon byłby najbardziej sprawiedliwym człowiekiem na ziemi. A jednak Biblia mówi o Salomonie: „Jego żony uwiodły więc jego serce. Kiedy Salomon zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i wskutek tego serce jego nie pozostało tak szczere wobec Pana, Boga jego, jak serce jego ojca, Dawida. Zaczął bowiem czcić Asztartę, boginię Sydończyków, oraz Milkoma, ohydę Ammonitów. Salomon dopuścił się więc tego, co jest złe w oczach Pana, i nie okazał pełnego posłuszeństwa Panu, jak Dawid, jego ojciec. Salomon zbudował również posąg Kemoszowi, bożkowi moabskiemu, na górze na wschód od Jerozolimy, oraz Milkomowi, ohydzie Ammonitów. Tak samo uczynił wszystkim swoim żonom obcej narodowości, palącym kadzidła i składającym ofiary swoim bogom. Pan rozgniewał się więc na Salomona za to, że jego serce odwróciło się od Pana, Boga izraelskiego. Dwukrotnie mu się ukazał i zabraniał mu czcić obcych bogów, ale on nie zachował tego, co Pan mu nakazał” (1 Krl 11:3-10). Z kolei na przeciwnym biegunie znajdują się na przykład Boży prorocy, którzy często nie tylko nie byli bogaci, ale byli prześladowani i zabijani. Gdyby bogactwo i powodzenie były miarą sprawiedliwości człowieka, to Jeremiasz byłby bardzo niesprawiedliwym człowiekiem, który mógłby usłyszeć to samo, co usłyszał Hiob: „Przypomnij sobie, kto kiedy, będąc niewinny, zginął, albo gdzie ludzie prawi byli wytępieni! Jak daleko spojrzeć, ci, którzy orali bezprawie i rozsiewali zło, zawsze je zbierali”, „Strzeż się, abyś się nie zwracał ku niegodziwości, gdyż z powodu niej znosisz cierpienie”.

A teraz druga część podanej na początku wypowiedzi Ellen White na temat kazania na górze:

„[Jezus] nie zaatakował jednak ludzkich błędów w sposób bezpośredni. Dostrzegał spowodowaną grzechem nędzę świata, a jednak nie podkreślał wobec ludzi ich okropnego stanu. Uczył ich czegoś nieskończenie lepszego niż to, co było im znane. Nie walcząc z ich koncepcjami na temat Bożego królestwa, mówił im o warunkach, dzięki którym można do niego wejść, pozostawiając im samym możliwość wyciągnięcia wniosków”.

Czytając treść kazania na górze łatwo jest zauważyć to, co napisała Ellen White. Jezus nie walczył z fałszywymi poglądami udowadniając ludziom, że nie mają racji. Zrobił coś innego, objawił im warunki zbawienia i pozostawił im wyciągnięcie wniosków. Wyjaśnił, że zbawienie nie jest uzależnione od pochodzenia, ale od charakteru człowieka. Przynależność do narodu żydowskiego, obrzezanie czy przestrzeganie judaistycznych ceremonii nie mogą nikomu zapewnić wstępu do Królestwa Niebios. Drzwi do Nieba mogą otworzyć takie cechy charakteru jak miłość, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, łagodność czy wstrzemięźliwość, to są te cechy o których apostoł Paweł napisał w liście do Galacjan. Wejść do Nieba będą mogli ci, którzy czują się ubodzy w duchu; ci którzy ze smutkiem patrzą na skutki własnych grzechów oraz na tych, którzy nie chcą widzieć skutków swoich grzechów; ci którzy są cisi; ci którzy z całego serca pragną sprawiedliwości; ci którzy są miłosierni i wreszcie ci, którzy mają czyste serca.

A gdy Jezus dokończył tych słów, zdumiewały się tłumy nad nauką jego. Albowiem uczył je jako moc mający, a nie jak ich uczeni w Piśmie” (Mt 7:28-29). Ludzie dostrzegali różnicę między naukami głoszonymi przez Jezusa a tym, czego nauczali uczeni w Piśmie. Słowa Jezusa poruszyły ich serca i chociaż były dla nich szokiem, to wielu z nich czuło, że Jezus głosił prawdy pochodzące od Boga, czuli w Jego słowach moc Bożą.

Tłumy zdumiewały się nad tą nauką, która tak bardzo różniła się od przepisów i przykładu, jaki dawali faryzeusze (…) Ludzie milczeli, ogarnęło ich uczucie bojaźni. Patrzyli z powątpiewaniem na siebie nawzajem. Kto z nich mógłby być zbawiony, gdyby słowa tego Człowieka okazały się prawdziwe?” (PW s.240).

Ludzie zadawali sobie te pytania i nie mogli po prostu zignorować wysłuchanych nauk. Chociaż były one zaprzeczeniem tego, w co wierzyli do tej pory, to wrażenie, jakie wywarł na nich Jezus sprawiło, że nie odwrócili się od usłyszanych prawd i pragnęli nadal Go słuchać. „A gdy zstąpił z góry, poszło za nim wielkie mnóstwo ludu” (Mt 8:1).

 

A teraz przejdę do ostatniej części tego, co o kazaniu na górze powiedziała Ellen White.

„Prawdy, które przekazywał podążającemu za Nim tłumowi, są tak samo istotne dla nas. Nie mniej niż oni potrzebujemy nauczyć się podstawowych zasad królestwa Bożego”

Chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, że prawdy głoszone przez Jezusa były ważne dla słuchających go ludzi, ponieważ tak naprawdę nie rozumieli oni podstawowych zasad Królestwa Bożego. Jednak czy takie same przekonanie mamy na nasz temat? Czy też uważamy, że musimy nauczyć się tych prawd? Czy nie jest tak, że zdecydowana większość chrześcijan uważa, że zna te prawdy? Chce podkreślić, że Ellen White nie mówi o lepszym zrozumieniu lub poznaniu pewnych szczegółów. Ona mówi o nauczeniu się podstaw. Ktoś, kto je zna, nie musi się ich uczyć. Jednym słowem Ellen White mówi nam, że nie znamy właściwego znaczenia nauk Jezusa. Czy jest to prawda? Czy znajdujemy się w podobnej sytuacji jak ludzie, którzy dwa tysiące lat temu słuchali Jezusa?

Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Chcę tylko wskazać na pewne analogie pomiędzy poglądami Żydów w czasach Jezusa oraz dzisiejszymi poglądami wielu chrześcijan.

 

Żydzi wierzyli w to, że zbawienie dostępne jest tylko dla Żydów, w dodatku tylko tych, którzy skrupulatnie przestrzegali religijnych ceremonii. Jezus pokazał, że jest to fałszywy pogląd. A jak to wygląda dzisiaj?

Wśród wielu chrześcijańskich denominacji jest wiele takich, które są przekonane, że zbawienie jest dostępne tylko dla tych, którzy należą do tego samego kościoła, co oni. Jest też wiele denominacji, które przykładają duże znaczenie do religijnych ceremonii. I nie mówię tu tylko o typowo religijnych ceremoniach, takich jak msza święta czy też nabożeństwo, ale także różnego rodzaju spotkania, często połączone z koncertami muzyki chrześcijańskiej. Nie mówię, że są one złe same w sobie, ale jeżeli ktoś uważa, że udział w tych wszystkich ceremoniach może zapewnić mu zbawienie, a jednocześnie nie zwraca uwagi na to, o czym Jezus mówił w kazaniu na górze, to popełnia taki sam błąd, jaki popełniali Żydzi. Oni też nie zwracali uwagi na znaczenie charakteru człowieka i tego, co człowiek przechowuje we własnym sercu.

Nawet ci, którzy wierzą w to, że to nie przynależność do kościoła daje zbawienie, często popełniają błąd lekceważenia potrzeby posiadania właściwego charakteru. Ubogi w duchu nie znajduje w sobie nic, co ma jakąkolwiek duchową wartość, a człowiek posiadający czyste serce nie tylko nie jest przywiązany do żadnej niewłaściwej rzeczy, ale wręcz czuje do nich niechęć i odrazę. Jezus powiedział, że „Nie może dobre drzewo rodzić złych owoców, ani złe drzewo rodzić dobrych owoców” (Mt 7:18). Jezus nie powiedział, że większość owoców na dobrym drzewie jest dobra, ale wszystkie. Jezus nie powiedział, że na dobrym drzewie można czasem znaleźć zły owoc, powiedział że jest to niemożliwe. Bardzo ważne jest, aby zrozumieć, że Jezus w kazaniu na górze nie powiedział w jaki sposób człowiek może osiągnąć stan czystości serca, w jaki sposób może stać się ubogi w duchu, cichy, pokorny, miłosierny czy też spragniony sprawiedliwości. Tego w kazaniu na górze nie ma, jest natomiast konieczność osiągnięcia takiego stanu. Jak wielu chrześcijan uważa dzisiaj, że wady charakteru nie mają dużego znaczenia i nie stanowią przeszkody w osiągnięciu zbawienia?

Żydzi wierzyli w to, że zachowując zewnętrzne posłuszeństwo, mogą uwolnić się od konsekwencji grzechu poprzez składanie ofiar. Byli przekonani, że krew ofiarnych zwierząt zmywa z nich grzechy i są one z nich zdejmowane. Jednak akt złożenia krwawej ofiary bardzo często nie był połączony ze skruchą i chęcią zmiany życia, polegającej przede wszystkim na odwróceniu się od grzechu. Wielu Żydów składało ofiary, ale nie miało chęci zmiany dotychczasowego sposobu życia i nie mieli zamiaru porzucić pewnych grzesznych praktyk. Czy nie dostrzegamy podobnego problemu dzisiaj? Jak wielu z nas uważa, że problem grzechu został rozwiązany, ponieważ krew Jezusa zmywa z nas nasze grzechy, ale jednocześnie nie widzimy problemu w tym, że od czasu do czasu ujawniają się nasze wady charakteru. Czy pragniemy sprawiedliwości tak, jak umierający na pustyni człowiek pragnie dotrzeć do oazy, aby napić się wody? Jezus przelał dla nas swoją krew, ale czy ta krew zmienia nas w nowe stworzenia? „Albowiem ani obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, lecz nowe stworzenie” (Ga 6:15). Jezus przelał dla nas swoją krew, ale czy świadomość złożonej przez Niego ofiary sprawiła, że narodziliśmy się na nowo i jesteśmy całkowicie nowymi ludźmi, oczywiście w sensie duchowym? Czy jako nowonarodzeni chrześcijanie porzuciliśmy wszystko to, co złe i do każdego rodzaju grzechu czujemy to samo, co Jezus? Jeżeli nie, to popełniamy taki sam błąd, jaki popełniali Żydzi w czasach Jezusa oraz wielu ludzi wcześniej i później. Jezus mówi do każdego z nas: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego” (J 3:3). W kazaniu na górze pokazał kim jest człowiek, który narodził się na nowo, który może nie tylko zobaczyć, ale także wejść do Królestwa Bożego. I dał tez do zrozumienia, że ten, kto nie narodził się na nowo, nie przeszedł całkowitej wewnętrznej przemiany, po której jego serce stało się czyste, nie tylko nie wejdzie do Królestwa Bożego, ale nawet go nie zobaczy.

Skoro narodzenie na nowo jest tak ważne, wręcz kluczowe, to w jaki sposób człowiek może narodzić się na nowo? Jezus wyjaśnił Nikodemowi, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy człowiek tego pragnie i pozwoli Duchowi Świętemu na wykonanie wszystkich potrzebnych zmian. Pragnienie to można zdobyć tylko w jeden sposób. „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3:14-15). Kiedy Izraelici zostali zaatakowani na pustyni przez jadowite węże, jedynym sposobem na uniknięcie śmierci było skierowanie wzroku na miedzianego węża, którego Mojżesz wykonał na polecenie Boga. I tak jak Izraelici patrzyli na miedzianego węża, tak my musimy patrzeć na Jezusa, aby poznać prawdę o Bogu, o Jego charakterze, zachwycić się tą prawdą i pokochać Boga całym sercem. Takie poznanie Boga prowadzi do nowonarodzenia. „A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (J 17:3).

Czy poznałem już Jezusa? Jeżeli widzę w sobie choćby najmniejsze przywiązanie do grzechu, to jeszcze Go nie poznałem. A czy ty już Go poznałeś? Co widzisz, kiedy patrzysz w lustro?