Ewangelizacja to głoszenie Dobrej Nowiny, jaką jest Ewangelia. Głoszenie ewangelii to zadanie, które Jezus dał swoim uczniom zanim został zabrany do Nieba. Uczniowie znali Jezusa i Jego nauki ponad trzy lata, jednak nie byli jeszcze gotowi do tego, aby głosić Prawdę w sposób skuteczny, czyli z mocą. Było coś, co musiało się w nich zmienić. Taka sama zmiana musi nastąpić w życiu każdego człowieka, który uważa się za ucznia Jezusa i chce głosić ewangelię. Na czym polega ta zmiana? Można ją odkryć w historii człowieka, którego Jezus uwolnił od legionu demonów.
Oto ta historia, opowiedziana przez Marka:
Marka 5:1-20
I przybyli na drugi brzeg morza, do krainy Gerazeńczyków.
A gdy wychodził z łodzi, oto wybiegł z grobów naprzeciw niego opętany przez
ducha nieczystego człowiek, który mieszkał w grobowcach, i nikt nie mógł go
nawet łańcuchami związać, gdyż często, związany pętami i łańcuchami, zrywał
łańcuchy i kruszył pęta, i nikt nie mógł go poskromić. I całymi dniami i nocami
przebywał w grobowcach i na górach, krzyczał i tłukł się kamieniami. I
ujrzawszy Jezusa z daleka, przybiegł i złożył mu pokłon. I wołając wielkim
głosem, rzekł: Co ja mam z tobą, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam cię
na Boga, żebyś mię nie dręczył. Albowiem powiedział mu: Wyjdź, duchu nieczysty,
z tego człowieka! I zapytał go: Jak ci na imię? Odpowiedział mu: Na imię mi
Legion, gdyż jest nas wielu. I prosił go usilnie, aby ich nie wyganiał z tej
krainy. A pasło się tam, u podnóża góry, duże stado świń. I prosiły go duchy,
mówiąc: Poślij nas w te świnie, abyśmy w nie wejść mogli. I pozwolił im. Wtedy
wyszły duchy nieczyste i weszły w świnie; i rzuciło się to stado ze stromego
zbocza do morza, a było ich około dwóch tysięcy, i utonęło w morzu. A ci,
którzy je paśli, uciekli i rozgłosili to w mieście i po wioskach; i zeszli się,
aby zobaczyć, co się stało. I przyszli do Jezusa, i ujrzeli, że ten, który był
opętany, siedział odziany i przy zdrowych zmysłach, ten, w którym był legion
demonów; i zlękli się. A ci, którzy to widzieli, opowiedzieli im, co się stało
z opętanym, i także o świniach. I poczęli go prosić, żeby usunął się z ich
granic. A gdy wstępował do łodzi, prosił go ten, który był opętany, aby mógł
pozostać przy nim. Lecz On nie zezwolił mu, ale mu rzekł: Idź do domu swego, do
swoich, i oznajmij im, jak wielkie rzeczy Pan ci uczynił i jak się nad tobą
zmiłował. Odszedł więc i począł opowiadać w Dziesięciogrodziu, jak wielkie
rzeczy uczynił mu Jezus; a wszyscy się zdumiewali.
Ta sama historia znajduje się także w ewangelii Mateusza i
Łukasza, ale nie dokładnie taka sama. Mateusz opowiedział o dwóch ludziach
opętanych przez demony, Marek i Łukasz o jednym. Mateusz nie wspomniał o
zadaniu, jakie Jezus dał do wykonania uwolnionemu od demonów, z kolei Łukasz
przekazał ciekawą prośbę, jaką demony miały do Jezusa.
Łukasza 8:31 „I prosiły go, aby im nie nakazywał odejść w
otchłań”
Prośba ta nie jest bezpośrednio związana z tematem, o którym
piszę, ale jej zbadanie pozwala na wyciągnięcie ciekawych wniosków, dlatego o
tym wspomniałem.
A teraz wróćmy do głównego tematu, a dokładniej do tego
momentu, w którym opętany (jeden według Marka i Łukasza, dwóch według Mateusza)
przez demony powiedział do Jezusa:
„Co ja mam z tobą, Jezusie, Synu Boga Najwyższego?
Zaklinam cię na Boga, żebyś mię nie dręczył”
W książce “Pragnienie wieków” Ellen White tak opisała tę
scenę:
„ Z mocą
autorytetu [Jezus] nakazał nieczystym duchom, aby ich opuściły. Jego słowo
przeniknęło pełne mroku umysły nieszczęśliwców. Mgliście zdawali sobie sprawę z
tego, że blisko nich znajdował się Ten, który może ich wybawić od dręczących
ich demonów. Upadli u stóp Zbawiciela, aby Go uczcić, jednak kiedy otworzyli
usta, aby błagać Go o miłosierdzie, przemówiły przez nich demony, krzycząc
porywczo: „Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię
na Boga, nie dręcz mnie” (PW 270)
Jak widać, człowiek w takim stanie opętania nie może nawet
powiedzieć tego, co chce. Taki człowiek ma „zaciemniony” umysł i tylko w
niewielkim stopniu jest w stanie właściwie ocenić to, co dzieje się obok niego.
Jego ciało i umysł są prawie całkowicie pod kontrolą demonów.
Taki człowiek czuje się bezradny i zdaje sobie sprawę z tego,
jak beznadziejna jest jego sytuacja. Doskonale wie, że sam nie jest w stanie
tego zmienić. Jest także świadomy tego, że sam doprowadził się do tego stanu, zaspokajając
własne żądze.
I kiedy widzi możliwość zmiany tej sytuacji, kiedy widzi, że
jest ktoś, kto chce i może mu pomóc, to pojawia się w nim ogromne pragnienie
otrzymania tej pomocy. Chce zrobić wszystko co możliwe, aby zostać uwolnionym,
ale tak naprawdę może tylko tego pragnąć.
Jednak Bóg zna nasze myśli. Jezus wiedział, że stojący przed
nim człowiek pragnie Jego pomocy, i chociaż to pragnienie nie zostało wyrażone
słowami, odpowiedział na nie.
Co czuł ten człowiek, kiedy został uwolniony od legionu
demonów, dręczących go od dłuższego czasu?
Myślę, że przede wszystkim czuł wielką wdzięczność za to, co
zrobił dla niego Bóg. Doskonale wiedział, że sam przyczynił się do swojego
upadku, doskonale wiedział, że nie był w stanie samodzielnie uwolnić się od
demonów i doskonale wiedział, że niczym sobie nie zasłużył na pomoc, którą
otrzymał. W swoim uwolnieniu widział
miłość Boga do ludzi i kiedy poznał tę miłość, jego serce odpowiedziało na nią
miłością do Boga. Ellen White napisała: „Tylko miłość budzi miłość. Znać
Boga to kochać Go” (PW 17). Miłość Boga obudziła w jego sercu miłość do Boga.
Ten człowiek poznał Boga i zaczął Go kochać, a jego miłość do Boga sprawiła, że
odwrócił się od tego wszystkiego, co doprowadziło go do stanu całkowitej
degradacji. Teraz nie widział już w tych rzeczach nic przyjemnego, ponieważ
zrozumiał do czego prowadzi każdy grzech. Jego miłość do Boga, połączona z
ogromną wdzięcznością, uczyniły z niego nowego człowieka, a jego gorącym pragnieniem stało się służenie Bogu i przebywanie w Jego obecności. Był
gotów zrobić dla Boga wszystko, i kiedy Jezus powiedział mu: „Idź do domu
swego, do swoich, i oznajmij im, jak wielkie rzeczy Pan ci uczynił i jak się
nad tobą zmiłował”, po prostu to zrobił. Wykonanie tego polecenia stało się wielkim pragnieniem jego serca.
Co musiało się stać z tym człowiekiem, aby nastąpiła w nim
taka wewnętrzna przemiana?
Musiał uświadomić sobie swój poprzedni stan i zrozumieć, że
tylko Bóg mógł to zmienić. Kiedy to zrozumiał i kiedy pokochał Boga całym swoim
sercem, stał się gotowy do głoszenia ewangelii, ponieważ głoszenie ewangelii
polega na opowiadaniu o tym, jak wielkie rzeczy Pan uczynił w życiu ewangelisty
oraz jak bardzo Bóg go miłuje. Tak więc gotowość do głoszenia prawdy jest
uzależniona od pełnej świadomości własnego stanu. Ten człowiek zdobył tę
świadomość, i gdyby teraz usłyszał to, co Jezus powiedział później swoim
uczniom: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest
winogrodnikiem. Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a
każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc. Wy jesteście
już czyści dla słowa, które wam głosiłem; trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak
latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym,
tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy
jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo
beze mnie nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony
precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną”,
z całą pewnością powiedziałby: „Tak, to prawda i jestem tego najlepszym
dowodem. Byłem jak uschnięta gałąź i powinienem zostać wrzucony w ogień, ale
dzięki miłości Boga do mnie oraz Jego wielkiej łasce i miłosierdziu mogę dziś
przynosić obfity owoc tej miłości”.
Dokładnie ta sama zmiana musi nastąpić w każdym człowieku,
który uważa się za chrześcijanina. Po pierwsze, taki człowiek musi uświadomić
sobie swój beznadziejny stan i swoje przywiązanie do grzechu. Ten beznadziejny
stan i przywiązanie do grzechu nie muszą objawiać się tak dramatycznie, jak w
przypadku człowieka opętanego przez legion demonów, ale surowa dla nas prawda
jest taka, że każdy z nas był, a być może nadal jest w takim samym beznadziejnym
stanie. Te słowa Jezusa skierowane są do nas:
(Apokalipsa 3:14-22) „ A do anioła zboru w Laodycei
napisz: To mówi ten, który jest Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek
stworzenia Bożego: Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był
zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust
moich. Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję,
a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły, radzę ci,
abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś
przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz
maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał. Wszystkich, których miłuję,
karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się. Oto stoję u drzwi i kołaczę;
jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim
wieczerzał, a on ze mną. Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i
Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie. Kto ma uszy,
niechaj słucha, co Duch mówi do zborów”
Tylko ci, którzy patrząc na swoje poprzednie życie, widzą
to, co widział ten uwolniony od demonów człowiek, znają prawdę o sobie i
wiedzą, jak bardzo potrzebują Boga, i że bez Boga nie są w stanie zrobić nic
dobrego. Osobie, która upadła bardzo nisko, łatwo jest zobaczyć tę prawdę, ale jest
to bardzo trudne dla kogoś, kto nigdy nie upadł w tak spektakularny sposób.
Były narkoman lub były alkoholik, doskonale wiedzą, kim byli. Wiedzą bardzo
dobrze, że uwolnienie się od nałogu było dla nich niemożliwe. Dlatego są tak
wdzięczni temu, kto pomógł im stać się wolnymi ludźmi.
Spróbuj teraz wyobrazić sobie, że stoi przed tobą Jezus i
mówi do ciebie, że jesteś „nędzarzem i biedakiem, ślepym i gołym”. Czy
rzeczywiście poczułbyś się „nędzarzem i biedakiem, ślepym i gołym”,
gdybyś w tym momencie przypomniał sobie całe swoje życie? Czy byłbyś gotowy,
aby powiedzieć: „Tak Panie, masz rację, właśnie taki jestem”?
A kiedy czytasz to, co apostoł Paweł napisał w Liście do
Rzymian, czy czujesz, że te słowa napisał o tobie?
Rzymian 3:9-18 „Cóż więc? Przewyższamy ich? Wcale nie!
Albowiem już przedtem obwiniliśmy Żydów i Greków o to, że wszyscy są pod
wpływem grzechu, jak napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego, nie masz, kto
by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga; wszyscy zboczyli, razem stali się
nieużytecznymi, nie masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego. Grobem
otwartym jest ich gardło, językami swoimi knują zdradę, jad żmij pod ich wargami;
usta ich są pełne przekleństwa i gorzkości; nogi ich są skore do rozlewu krwi, spustoszenie
i nędza na ich drogach, a drogi pokoju nie poznali. Nie ma bojaźni Bożej przed
ich oczami”
Jeżeli tak nie czujesz, to zwróć uwagę na słowa „wszyscy”
oraz „nie ma ani jednego”. Według Pawła wszyscy tacy jesteśmy, a jedynym
wyjściem jest dla nas uświadomienie sobie tego i gorące pragnienie zmiany.
Czytałem wiele historii nawrócenia i znalazłem w nich coś
interesującego. Większość historii, które głęboko poruszają nasze serca, to
historie ludzi, którzy upadli bardzo nisko. To historie byłych przestępców,
narkomanów, ludzi, których życie było dosłownie przesycone grzechem. To
historie ludzi, którzy w swoim życiu kierowali się egoizmem i zaspokajaniem
własnych pożądliwości. To historie ludzi, dla których miłość bliźniego była nic
nie znaczącym frazesem. To historie ludzi, którzy według większości chrześcijan
nie mieli szans na zbawienie. A jednak ci ludzie nawrócili się i teraz z pasją
i zaangażowaniem dzielą się swoimi historiami, głosząc w ten sposób chwałę
Boga, który uwolnił ich od mocy demonów.
Czy ktoś, kto przez całe życie nie zrobił nic złego, kto nie
oszukiwał, nie kradł, nie zabijał, nie cudzołożył, ktoś, kto troszczył się nie
tylko o swoich rodziców, ale także o swoich bliźnich, ktoś, kto był przez całe życie był wiernym członkiem kościoła, czy taka osoba może powiedzieć,
że słowa apostoła Pawła z Rzymian 3:9-18 są właśnie o nim? Przeczytajmy jeszcze
raz te słowa:
„Cóż więc? Przewyższamy ich? Wcale nie! Albowiem już
przedtem obwiniliśmy Żydów i Greków o to, że wszyscy są pod wpływem grzechu, jak
napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego, nie masz, kto by rozumiał, nie
masz, kto by szukał Boga; wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie
masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego. Grobem otwartym jest ich
gardło, językami swoimi knują zdradę, jad żmij pod ich wargami; usta ich są
pełne przekleństwa i gorzkości; nogi ich są skore do rozlewu krwi, spustoszenie
i nędza na ich drogach, a drogi pokoju nie poznali. Nie ma bojaźni Bożej przed
ich oczami”
Czy nie jest prawdą, że tacy ludzie częściej myślą o sobie:
„Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję”?
Czy nie jest prawdą, że tacy ludzie zwykle nie myślą, że są „pożałowania
godnymi nędzarzami i biedakami, ślepymi i gołymi”?
Czy ktoś, kto nie jest świadomy tego, kim naprawdę jest,
może odczuwać prawdziwą wdzięczność Bogu za to, co Bóg dla niego zrobił? Historia
o dziesięciu trędowatych pokazuje, że raczej nie.
Dziewięciu z nich było Żydami, jeden był Samarytaninem. I to
właśnie on, Samarytanin, członek narodu pogardzanego przez Żydów, tylko on, kiedy
został uzdrowiony, poczuł prawdziwą wdzięczność do Boga i tylko on wrócił do
Jezusa, aby wyrazić Mu swoją wdzięczność. Ten człowiek wiedział kim jest i że
nie zasłużył na łaskę, jaką okazał mu Bóg.
Każdy z nas musi narodzić się na nowo, ale aby narodzić się na
nowo, każdy z nas musi najpierw umrzeć. Nie sposób nie zauważyć takiej zmiany
we własnym życiu. Więc jeśli ktoś nie widzi tej zmiany, to prawdopodobnie nie
narodził się na nowo i nadal prowadzi stare życie grzesznej natury. I prawdopodobnie
nadal słyszy, jak Jezus puka do drzwi jego serca. Słyszy pukanie, ponieważ
Jezus wciąż jest na zewnątrz.
Każdego dnia powinniśmy prosić i błagać Boga, aby nie
pozwalał nam myśleć o sobie po laodycejsku. Zadowolenie z siebie to coś, co
Szatan chce włożyć w nasze umysły i serca, ale my powinniśmy napełniać je
miłością i wdzięcznością dla Boga. Módlmy się o to, pamiętając kim jest dla nas
Bóg i kim jesteśmy bez Niego. Obyśmy zawsze odczuwali taką samą wdzięczność dla Boga, jak czuł człowiek, którego Jezus uwolnił od legionu demonów.