30 listopada 2016

Doskonałość w Chrystusie


"Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie, wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków" (Jk 1,2-4). Apostoł Jakub wskazuje nam drogę, którą powinniśmy kroczyć. Prowadzi ona do doskonałości, poprzez wytrwałość w wierze mamy dążyć do usunięcia naszych wad. Mamy do naszej dyspozycji Biblię, o której apostoł Paweł napisał: "Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany" (2 Tym 3,16-17). Paweł nie tylko mówi to samo, co Jakub, ale wskazuje też na to, co może nam w tym pomóc. W liście do Efezjan zwrócił uwagę na znaczenie wspólnoty, jaką jest kościół założony przez Chrystusa. "I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej, abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa" (Ef 4,11-15). Boża doskonałość to jedność wiary i poznania Jezusa, to "męska" doskonałość, pełna, świadoma i dojrzała, utrwalona na skale jaką jest Chrystus. W takiej doskonałości, jak określił to Paweł, "pełni Chrystusowej", człowiek przestaje być "miotany i unoszony wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp". Pełnia Chrystusowa jest tym, o czym Jezus mówi do Laodycejczyków, jest maścią, która przywraca wzrok i pozwala widzieć rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Stosując tę nabytą u Jezusa maść, otrzymujemy zdolność dostrzegania grzechu zawsze i wszędzie. Nasz odrodzony wzrok duchowy dostrzega grzech już na początkowym etapie, kiedy w naszym życiu pojawiają się pokusy. Grzech, jak wyjaśnił Jezus w kazaniu na górze, ma miejsce nie wtedy, gdy grzeszymy czynem, ale wtedy, gdy nie odrzucamy pokusy i pozwalamy jej działać w naszym umyśle. I to z tego powodu najważniejszym zadaniem dla każdego z nas jest kształtowanie charakteru na podobieństwo Jezusowego. Nie jest to łatwe, ponieważ wymaga to ukorzenia przed Bogiem i pokory. "Pan jest dobry i prawy, Dlatego wskazuje drogę grzesznikom. Prowadzi pokornych drogą prawa I uczy ich drogi swojej" (Ps 25,8-9). Najtrudniejszą walką dla każdego człowieka jest walka z samym sobą, ale tylko w taki sposób umożliwiamy Duchowi Świętemu wykonanie w nas wszystkich niezbędnych zmian. 
Grzech jest tym, co oddzieliło ludzi od Boga. To przez grzech nie mamy dzisiaj takich relacji z Bogiem, jakie mieli na początku Adam i Ewa. Każdy rodzaj grzechu powoduje, że te nienajlepsze relacje, które mamy dzisiaj z naszym Stwórcą, stają się jeszcze gorsze. Grzech jest jak choroba, która nas niszczy od środka i tak samo jak wiele chorób, nie ujawnia się zbyt szybko. Nie ma takiej choroby, która sprawia, że stajemy się zdrowsi. Tak samo jest z grzechem, nieważne jaki jest to grzech, każdy jego rodzaj jest dla nas szkodliwy, ponieważ zakłóca naszą łączność z Bogiem i odcina nas od źródła życia. Nigdy nie powinniśmy lekceważyć problemu grzechu, nigdy nie powinniśmy uznać, że grzech w naszym życiu jest czymś, co po prostu musi od czasu do czasu się pojawić. Takie myśli nie pochodzą od Boga. Nasz Pan wcale nie mówi do nas, abyśmy się nie przejmowali tym, że grzeszymy, ponieważ On nam i tak wszystko wybaczy. Każdy nasz grzech sprawia naszemu Stwórcy ból, tak jak grzechy dzieci sprawiają ból rodzicom. Każdy nasz grzech jest jak kolejny gwóźdź, którym Jezus był przybijany do krzyża. Grzesząc przyłączamy się do tych, którzy ukrzyżowali naszego Zbawcę. Pamiętajmy o tym każdego dnia, zwłaszcza wtedy, gdy zaczynamy traktować grzech jako nieodłączną część naszego życia.
Jezus przybył na ziemię między innymi po to, aby pokazać, że każdy człowiek może żyć takim życiem, jakim żył On. Jezus nie różnił się od nas niczym, poza jedną rzeczą. On nigdy nie zgrzeszył. Ale nie miał możliwości większych od tych, którymi dysponuje każdy z nas. To dzięki swojej wierze przeżył całe swoje życie na ziemi bez grzechu, w doskonałej łączności ze swoim Ojcem. Mając taką wiarę jaką miał On, każdy z nas może żyć tak, jak On żył. To szatan chce, abyśmy traktowali nasze grzechy jako nieodłączną część naszego życia, ponieważ wie, że tylko wtedy może nas kontrolować. Wykorzystuje każdą naszą słabość, każdą wadę charakteru aby wpływać na nasze decyzje. Człowiek, który jest pod wpływem szatana nie od razu wygląda tak, jak opętany, którego Jezus uzdrowił w synagodze w Kafarnaum, albo ten, którego uwolnił od legiona demonów w krainie Gerazeńczyków. Jednak wpływ szatana nie jest możliwy do ukrycia i objawia się niewłaściwymi owocami naszego życia. To one pokazują, że chociaż deklarujemy się jako naśladowcy Jezusa, to nie jesteśmy Mu posłuszni we wszystkich aspektach naszego życia. I tak jak kropla drąży skałę, tak samo szatan wykorzystując drobną rysę charakteru jest w stanie doprowadzić każdego człowieka do stanu całkowitego zniewolenia. A objawem naszych rys charakteru są właśnie grzechy. Dlatego powinniśmy patrząc na słowa apostoła Jana: "Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć" (1 J 3,9) widzieć wspaniałą obietnicę naszego Stwórcy, obietnicę uwolnienia z niewoli grzechu i to nie w odległej przyszłości, po zmartwychwstaniu, ale tu i teraz. Po zmartwychwstaniu otrzymamy wprawdzie nowe, doskonałe ciała, ale zachowamy nasze charaktery. O tej obietnicy apostoł Paweł napisał w liście do Rzymian: "Czy nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni? Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili. Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania, wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi; kto bowiem umarł, uwolniony jest od grzechu. Jeśli tedy umarliśmy z Chrystusem, wierzymy, że też z nim żyć będziemy, wiedząc, że zmartwychwzbudzony Chrystus już nie umiera, śmierć nad nim już nie panuje" (Rz 6,3-8).


27 listopada 2016

Wolność

Posłuszeństwo. To słowo raczej nie kojarzy się z wolnością, ale raczej z ograniczeniem wolności. I o ile jest to prawdą w wielu dziedzinach naszego życia, w których jesteśmy zmuszeni dostosować nasz sposób postępowania do reguł, narzuconych nam przez innych ludzi, to w co najmniej w jednym przypadku posłuszeństwo świadczy o pełnej wolności. Jest to posłuszeństwo Bogu. Spróbuję to wyjaśnić na przykładzie przepisów ruchu drogowego.
Większość tych przepisów to różnego rodzaju zakazy i nakazy. Możemy do nich podchodzić na dwa sposoby. Pierwszy polega na tym, że traktujemy te przepisy jak coś, co wymyślił człowiek, który wprawdzie chciał aby na drogach było bezpiecznie, ale nie uwzględnił wszystkich okoliczności i niektóre z nich są niepotrzebne, ograniczają naszą wolność. Wiemy, że takie sytuacje zdarzają się na naszych drogach, a przykładem mogą być niektóre nakazy ograniczenia prędkości. Te wyjątki nie zmieniają jednak faktu, że większość tych przepisów ma zapewnić nam bezpieczeństwo. Mimo to wielu kierowców napotykając na trasie znaki ograniczenia prędkości, nawet jeżeli zwalniają, stosując się do przepisów, to robią to z obowiązku, a nie z przekonania. Niektórzy kwestionując sens tego ograniczenia, nie zmniejszają prędkości i nie uważają tego za coś złego. Wyobraźmy sobie, że te przepisy zostały opracowane przez kogoś, kto jest doskonałym kierowcą i zna wszystkie możliwe zagrożenia na drogach. Takie przepisy nie zawierałyby błędów i stosowanie się do nich zawsze miałoby sens. Jak w takiej sytuacji mogliby się zachowywać kierowcy? Mieliby dwa wyjścia. Pierwsze polegałoby na stosowaniu się do przepisów z obowiązku. Widząc znak ograniczenia prędkości taki kierowca zwalnia, ale dlatego że przepis zmusza go do tego. Drugi sposób polega na tym, że kierowca wiedząc o tym, kto jest autorem przepisów, ma świadomość tego, że nie są one ograniczeniem jego wolności, ale zapewniają mu bezpieczeństwo. Widząc ograniczenie prędkości, zwalnia nie dlatego, że musi, ale dlatego że chce. Pierwszy kierowca patrzy na przepisy jako zbiór zakazów i nakazów, które chociaż mają sens, to jednak ograniczają go w tym, co robi, dlatego chociaż stosuje się do nich, to nie robi tego z przekonaniem. Drugi kierowca widzi przepisy jako przejaw troski o jego los, jako przejaw działania kogoś, kto wie lepiej od niego, co jest dla niego dobre. Widząc jakikolwiek znak drogowy jest wdzięczny temu, kto go postawił i z ochotą dostosowuje się do niego. 
I dokładnie tak samo jest z Bożym Prawem. Z jednej strony uważamy Boga za istotę doskonałą i sprawiedliwą, wierzymy w Jego Wszechmądrość i w to, że jest Stwórcą całego świata, przewyższającym nas, Jego stworzenia pod każdym względem. Z drugiej jednak strony często kwestionujemy na różne sposoby to, co Bóg do nas mówi. Na Boże Prawo patrzymy jak na zbiór zakazów i nakazów, ograniczających naszą wolność, a nie jako przejaw Jego troski o nas, jako odbicie Jego charakteru. Jednak to samo Prawo przyjęte do serca, staje się zakonem wolności, nie dlatego, że coś się w nim zmieniło, ale dlatego, że zmienił się nasz stosunek do Prawa. Prawo akceptowane tylko przez rozum jest prawem grzechu i śmierci, ponieważ w taki sposób jest przez nas odbierane i tak je rozumiemy. Jednak dokładnie to samo Prawo przyjęte do serca przestaje być odbierane jako zbiór nakazów i zakazów, ale jako przejaw Bożej miłości i jest w całości przez nas akceptowane. Przestrzeganie Prawa staje się wtedy czymś naturalnym, do czego w najmniejszym stopniu nie musimy się zmuszać. To grzech jest czymś, do czego musimy się zmusić. Człowiek, który widzi w Prawie przejaw Boskiej doskonałości, odrzuca każdą pokusę w momencie, kiedy się ona pojawia, ponieważ wie i czuje, że prowadzi ona do grzechu, a grzech w takim człowieku wywołuje dokładnie takie same uczucia jak u Boga. Jednak ten, kto wprawdzie zna Prawo, ale jest ono dla niego tylko przepisami, do których musi się stosować, sam stara się ocenić, czy to, co chce zrobić nie jest przypadkiem niezgodne z Prawem. A ta droga prowadzi do grzechu.
Autorem Prawa jest Bóg, ten sam, który jest Sprawiedliwością i Miłością. Jego Prawo jest doskonałe i trwa na wieki. "Wierność i prawo są dziełami rąk jego, Wszystkie jego nakazy są niezawodne" (Ps 111,7). "Bóg jest doskonały w postępowaniu swoim" (2 Sam 22,31). "Droga Boża jest doskonała, Słowo Pańskie jest wypróbowane. Jest tarczą wszystkim, którzy w nim ufają" (Ps 18,31). "Zakon Pana jest doskonały" (Ps 19,8). "Wszystkie jego nakazy są niezawodne, Ustanowione na wieki wieków" (Ps 111,7-8). I jest tylko jedna siła, zdolna do umieszczenia Bożego Prawa w naszych sercach. Może tego dokonać tylko Boża miłość. A otrzymać ją można tylko poprzez uświadomienie sobie własnej grzeszności, niedoskonałości i bezradności w uczynieniu się sprawiedliwym. Jeżeli ta świadomość zaowocuje naszą pokorą w stosunku do Boga i oddaniem się w Jego ręce, to otwiera to drogę Duchowi Świętemu do naszych serc i umysłów. Aby tak się stało wystarczy zrozumieć wielkość ofiary Jezusa, to jej świadomość doprowadza grzesznika do upadku na skałę, jaką jest Chrystus, aby skruszone zostało własne ego, a tym samym odrzucone zostały duma, pycha, zarozumiałość i wszystkie te cechy, które związane są z naszą grzeszną naturą. Boże Prawo znajdzie się w naszych sercach, co w połączeniu z trwaniem w Chrystusie, jak latorośl w krzewie winnym, rozwiązuje problem grzechu w naszym życiu. Posłuszeństwo staje się wtedy prawdziwą wolnością, wolnością od grzechu. 


26 listopada 2016

Powrót do domu

"Wkrótce, wkrótce już, za chwileczkę już, przekroczymy niebios próg! Minie trud i znój, minie z grzechem ciężki bój; przekroczymy wkrótce niebios próg!". Te słowa znanego hymnu "Wkrótce, wkrótce już" są piękną zapowiedzią tego, co niedługo może się stać udziałem każdego z nas. Niewątpliwie wielu z nas patrzy z nadzieją w przyszłość, nie tą najbliższą, o której wiemy, że będzie czasem największej próby dla Bożego ludu, ale tą, która rozpocznie się powtórnym przyjściem Jezusa. Jak będzie wyglądało życie w niebie, a po zakończeniu milenium na odrodzonej ziemi? "I śmierci już nie będzie, ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie, albowiem pierwsze rzeczy przeminęły" (Ap 21,4). "Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują" (1 Kor 2,9). Żyjąc tu i teraz nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić tego, jak będzie wyglądało życie w obecności Boga na nowej ziemi. Nasze wyobrażenia są tylko "cieniami rzeczy przyszłych". Wypatrując tego, co przyniesie przyszłość, zapominamy o tym, że Biblia na samym początku mówi nam o tym. Pierwsze dwa rozdziały Biblii to nie tylko opis stworzenia, ale też informacje o tym, jak wyglądało życie pierwszych ludzi. A przecież żyli oni przez pewien czas w warunkach, które Bóg przywróci po usunięciu grzechu. I o ile trudno jest tam znaleźć opis tego, co Adam z Ewą oglądali, to jednak jedno możemy z całą pewnością stwierdzić. Powrót do ogrodu Eden, bo tak można nazwać to, co czeka tych ludzi, którzy zostaną zbawieni, będzie związany z odrzuceniem tego wszystkiego, co spowodowało wygnanie ludzi z raju. Nastąpi powrót do tego stanu, jaki miał miejsce po stworzeniu świata. Utrata zaufania do Boga oraz chęć zaspokojenia własnych pożądliwości spowodowały nieposłuszeństwo wobec Boga, i w ten sposób pojawił się wśród ludzi grzech. Powrót do domu związany jest z odwróceniem tego wszystkiego. Odrzucenie grzechu, posłuszeństwo i pełne zaufanie do Boga są tym, co musi nastąpić na drodze do nieba. Odrzucenie grzechu musi nastąpić na skutek zmiany charakteru, nie może być wynikiem tylko i wyłącznie świadomej decyzji. Musi to być przede wszystkim "decyzja" nowego, odrodzonego serca, które w naturalny sposób czuje wstręt do wszystkiego, co jest związane z grzechem. Nowe serce napełnione Bożą miłością i nowy charakter, ukształtowany na wzór charakteru naszego Zbawiciela, są gwarantem posłuszeństwa Bogu. A czym jest samo posłuszeństwo? To życie w całkowitej zgodzie z Bożym Prawem. I o ile Biblia dopiero w Księdze Wyjścia przedstawia nam Boże Prawo w postaci Dekalogu, przekazanego przez Boga Mojżeszowi i Żydom, to jednak wiemy, że ludzie znali zasady tego prawa już od początku. Bóg powiedział do Izaaka o Abrahamie, że "był posłuszny głosowi mojemu i strzegł tego, co mu poleciłem, przykazań moich, przepisów moich i praw moich" (Rdz 26,5).. Gdyby ludzie nie znali Prawa, to Kain nie popełnił by grzechu zabijając swojego brata. Jednak jest jedno przykazanie, o którym Biblia mówi na samym początku. To sabat, o którym czytamy, że został ustanowiony na zakończenie procesu stworzenia. Sabat istnieje od samego początku naszego świata, a powrót do domu, do ogrodu Eden, do nowej ziemi, związany będzie z powrotem do właściwego przestrzegania także tego przykazania. Znaczenie sabatu zostało podkreślone przez Boga przed wręczeniem Mojżeszowi kamiennych tablic na górze Synaj, kiedy podczas pobytu na pustyni Izrael zaczął być zaopatrywany przez Boga w mannę. Każdego dnia dostawali odpowiednią ilość pożywienia, ale w dzień poprzedzający sabat, zaopatrzenie było podwójne, na dwa dni. I o ile nie można było przechować manny do następnego dnia, ponieważ ulegała zepsuciu, to manna przechowywana z piątku na sobotę zachowywała świeżość i nie ulegała rozkładowi. W ten sposób Bóg przywrócił Żydom pamięć o tym, który dzień jest dniem sabatu. Około miesiąc później Bóg przekazał Mojżeszowi przykazania, a wśród nich czwarte, które w swojej treści nawiązuje do stworzenia świata. 
Powrót do utraconego raju będzie powrotem do warunków, w jakich żyli Adam z Ewą, a ich zwyczajem, wprowadzonym przez Boga, było świętowanie dnia, który Bóg uświęcił swoim odpoczynkiem po zakończeniu stworzenia świata. Znaczenie sabatu zostało też podkreślone przez Jezusa, który tak jak Bóg po stworzeniu, odpoczął po wykonaniu dla nas odkupienia, pozostając w grobie przez cały sabat. 
Nasze przygotowanie do przyszłego życia musi zostać wykonane w tym życiu. To tu i teraz mamy czas na to, aby pozwolić Duchowi Świętemu zmienić nasze wnętrza tak, aby były przystosowane do życia w obecności Boga. Nasze charaktery i serca muszą zostać odmienione tak, aby już teraz przywrócić nam pełne zaufanie do Boga i posłuszeństwo Bożemu Prawu. A jednym z aspektów tego posłuszeństwa jest czwarte przykazanie. To zachowywanie sabatu wskazuje na to, czy w pełni akceptujemy Jezusa jako naszego Zbawiciela. To przestrzeganie sabatu wskazuje na to, czy jesteśmy posłuszni Bogu bez względu na okoliczności. Szatan robi wszystko aby zdeprecjonować czwarte przykazanie i niestety odnosi duże sukcesy na tym polu. Jednak mamy jeszcze czas, aby to zmienić. Zrozumienie tego zagadnienia dzisiaj, kiedy coraz większy nacisk jest kładziony na przestrzeganie niedzieli, jest coraz ważniejsze dla naszej przyszłości. Mamy do wyboru posłuszeństwo Bogu lub szatanowi. I chociaż wielu ludzi nie chce tego zaakceptować, to jednak Biblia wyraźnie wskazuje na to, że to sabat jest Bożą pieczęcią odróżniającą lud Boży od tych, którzy w sposób świadomy, odrzucając świadectwo Biblii, przyjmują znamię bestii, niedzielę, która została wprowadzona w opozycji do Bożego sabatu. 
Adam i Ewa święcili sabat, niedziela była dla nich pierwszym dniem tygodnia, przeznaczonym do pracy. I tak samo będzie wyglądało życie ludzi na nowej ziemi.


21 listopada 2016

Szymon trędowaty, Judasz i Maria

Wiemy z Biblii, że każdy z nas jest grzesznikiem, "Nie ma ani jednego sprawiedliwego, nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga; wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego" (Rz 3,10-12). Nie każdy grzech jest jednak widoczny, są grzechy, które z różnych powodów są ukryte przed naszymi oczami. Być może dlatego niektórzy ludzie są oceniani jako sprawiedliwi, a inni jako grzesznicy. I co gorsze, niektórzy sami siebie oceniają jako lepszych od innych, ponieważ uważają innych za grzeszników, nie dostrzegając grzechów własnych. Taka sytuacja miała miejsce w domu Szymona trędowatego, faryzeusza którego Jezus wyleczył z trądu. Zaprosił on Jezusa na ucztę, "a oto pewna kobieta z tego miasta, grzesznica, dowiedziawszy się, iż zasiada przy stole w domu faryzeusza, przyniosła alabastrowy słoik olejku. I stanąwszy z tyłu u jego nóg, zapłakała, i zaczęła łzami zlewać nogi jego i włosami swojej głowy wycierać, a całując jego stopy, namaszczała je olejkiem. Ujrzawszy to faryzeusz, który go zaprosił, mówił sam w sobie: Gdyby ten był prorokiem, wiedziałby, kim i jaka jest ta kobieta, która go dotyka, bo to grzesznica" (Łk 7,37-39). Na tej uczcie byli też uczniowie Jezusa, a wśród nich Judasz Iskariota. I to on, widząc to, co zrobiła Maria, "rzekł: Czemu nie sprzedano tej wonnej maści za trzysta denarów i nie rozdano ubogim?" (J 12,5). Szymon patrząc na Marię, widział w niej kogoś, kto jest gorszy od niego, ponieważ uważał, że on wiernie trzyma się Bożego prawa, natomiast Maria była znana jako nierządnica. Różnica między Szymonem a Marią nie polegała jednak na tym, że on był sprawiedliwy, a ona nie, ale na tym, że jej grzechy były widoczne, a jego ukryte. Podobnie było z Judaszem, który swoim zachowaniem, obyciem i wykształceniem robił dobre wrażenie, dzięki temu cieszył się dużym uznaniem wśród pozostałych uczniów, ale miał zepsute grzechem serce. Druga, poważniejsza różnica polegała na tym, że Maria zdawała sobie sprawę ze swoich grzechów i żałowała ich, czego nie można powiedzieć o Szymonie i Judaszu. Jezus wiedział o tym wszystkim, ale nie skrytykował wprost ani Szymona, ani Judasza. Zamiast tego użył przypowieści o dwóch dłużnikach, którym darowano dług.
Jaką naukę wynosimy z tego opisu? Co ważnego dostrzegamy w tym fragmencie Biblii? Myślę, że najważniejsze dla nas powinno być to, w jaki sposób zachował się wtedy Jezus, jak potraktował uczestników tego przyjęcia. Jezus doskonale znał myśli zarówno Marii, jak i Szymona i Judasza. Wiedział też o tym, co myślą pozostali. Znaczenie tego, co zrobił wtedy Jezus Ellen White przedstawiła w książce "Życie Jezusa". "Podobnie jak Natan wobec Dawida, tak Chrystus swe trafne uwagi wypowiedział pod osłoną przypowieści. Pozostawił swemu gospodarzowi wyciągnięcie wniosków. Szymon doprowadził do grzechu niewiastę, którą obecnie pogardzał (...) Szymon zaczął patrzeć na siebie w innym świetle (...) ogarnął go wstyd i zrozumiał wreszcie, że znajduje się w obecności Kogoś większego od siebie. (...) Wyraźnie, lecz jak zwykle z delikatną uprzejmością, Zbawiciel zapewnił swoich uczniów, że serce Jego odczuwa za każdym razem smutek, gdy Jego dzieci zaniedbują wyrażanie swej wdzięczności w słowach i uczynkach miłości. (...) Szymona poruszyła dobroć Jezusa, który nie zganił go ptwarcie w obecności zebranych. Nie został potraktowany tak, jak sobie życzył, aby postąpiono z Marią. Dostrzegł, że Jezus nie chce ujawniać jego winy innym, lecz pragnie przekonać jego umysł ukazaniem sprawy we właściwym świetle, a pełną litości dobrocią podbić jego serce.Surowe potępienie spowodowałoby niechęć Szymona do okazania skruchy, podczas gdy cierpliwe napomnienie przekonało go o popełnionym błędzie. Ujrzał ogrom swego długu w stosunku do Pana. Jego pycha została poniżona, doznał skruchy, a dumny faryzeusz stał się skromnym, gotowym do poświęcenia siebie uczniem" (Ellen White, "Życie Jezusa, s.509-510). Równie ważne jest to, w jaki sposób Jezus odniósł się do Judasza. "Czyn Marii był jaskrawym przeciwieństwem tego, co miał zrobić Judasz. Jak ostrą lekcję Chrystus mógł dać temu, który siał nasienie krytykanctwa i złego myślenia w serca uczniów! Jak słusznie oskarżyciel mógł stanąć w roli oskarżonego! Ten, który czyta pobudki każdego serca i rozumie każdy postępek, mógł odkryć przed uczestnikami uczty ciemne rozdziały z życia Judasza. Można też było ujawnić fałszywe pretensje, na jakich zdrajca oparł swe słowa, bowiem zamiast współczuć biednym, grabił ich z pieniędzy przeznaczonych na pomoc dla nich. Można było wzbudzić przeciw niemu oburzenie z powodu uciskania przez niego przez niego wdów, sierot i najemników. Lecz gdyby Chrystus zdemaskował Judasza, mogłoby to służyć jako powód do zdrady. I choć obciążony złodziejstwem, Judasz zyskałby współczucie nawet wśród uczniów. Zbawiciel nie zganił go, a tym samym uniknął dania mu pretekstu do zdrady. Lecz spojrzenie rzucone przez Jezusa Judaszowi przekonało go, że Zbawiciel odgadł jego obłudę i odczytał nikczemny , podły charakter. Pochwalając czyn Marii, który został tak ostro potępiony, Chrystus jednocześnie napomniał Judasza. Do tego czasu Zbawiciel nigdy nie udzielił mu bezpośredniej nagany" (Życie Jezusa, s.505).
Jaki wspaniały przykład do naśladowania. Jezus zawsze dawał szansę grzesznikowi na nawrócenie. Mówiąc o grzechach nigdy nie wskazywał na konkretne osoby, ale przedstawiał błędy grup, na przykład faryzeuszy albo całego narodu żydowskiego. Zawsze kierował się miłością i nigdy nie stawiał człowieka w sytuacji, w której podjęcie złej decyzji mogłoby wynikać z emocji, z urażonej ambicji. Miłosierdzie naszego Boga objawia się właśnie w taki sposób. "Chrystus mógłby zlecić aniołom niebieskim, aby wylali Jego gniew na nasz świat i zniszczyli tych, których przepełnia nienawiść do Boga. Mógłby wymazać z wszechświata te jego ciemne punkty. Lecz nie czyni tego. Dziś stoi przed ołtarzem otoczony dymem kadzideł i składa przed Bogiem modlitwy tych, którzy praną Jego pomocy" (Życie Jezusa, s.511).


3 listopada 2016

Sól ziemi i światłość świata

"Wy jesteście solą ziemi; jeśli tedy sól zwietrzeje, czymże ją nasolą? Na nic więcej już się nie przyda, tylko aby była precz wyrzucona i przez ludzi podeptana. Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapalają też świecy i nie stawiają jej pod korcem, lecz na świeczniku, i świeci wszystkim, którzy są w domu. Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie" (Mt 5,13-16).
Mamy być solą i światłością dla tego świata. Jako naśladowcy Jezusa mamy być odbiciem doskonałego charakteru naszego Boga oraz Jego chwały. Nasze życie ma przynosić właściwe owoce, a ludzie którzy nas obserwują mają w naszym życiu widzieć wpływ i rękę Boga. To nie słowa, które przekazujemy ludziom, będą na nich wywierały wpływ. Słowa Jezusa wywierały olbrzymi wpływ na ludzi przede wszystkim ze względu na to, że Jego życie było ich potwierdzeniem. Ludzie słuchając o Bożej miłości do upadłej ludzkości, widzieli tę miłość w osobie Jezusa. Słuchając Go zwracali uwagę na moc, jaka Mu towarzyszyła, a dopiero potem na treść. "Nigdy jeszcze człowiek tak nie przemawiał, jak ten człowiek mówi" (J 7,46); "Albowiem uczył je jako moc mający, a nie jak ich uczeni w Piśmie" (Mt 7,29). Aby z taką samą mocą mówić o jedynej drodze prowadzącej do zbawienia, o Jezusie, trzeba kroczyć tą drogą. A jedynym potwierdzeniem, że tak jest, są owoce naszego życia.
"Współczesny świat potrzebuje objawienia Jezusa Chrystusa w osobach Jego świętych. Bóg pragnie, by Jego naśladowcy stanęli przed światem jako lud święty. Dlaczego? Ponieważ świat ma zostać uratowany przez światło prawdy ewangelii. Gdy poselstwo prawdy — powołujące ludzi z ciemności do cudownej Bożej światłości — jest głoszone przez Kościół, życie jego wyznawców, uświęcone przez Ducha prawdy, ma być świadectwem prawdziwości głoszonego poselstwa. (...)
Świat potrzebuje przykładu praktycznego chrześcijaństwa. Fakt, iż ci, którzy uważają się za naśladowców Chrystusa, są widowiskiem dla niewierzącego świata, zobowiązuje ich do upewnienia się, czy mają prawdziwą więź z Bogiem. (...) Aby być światłem świata, potrzebują jasnego światła Słońca Sprawiedliwości stale świecącego nad nimi. (...)
Gdy lud Boży w pełni odłączy się od zła, Bóg będzie mógł sprawić, że światłość niebios spocznie na nich w obfitej mierze i oświeci świat. Wówczas nastąpi najpełniejsze ziszczenie proroctwa Izajasza. (...) „Pójdą narody do twojej światłości, a królowie do blasku, który jaśnieje nad tobą. (...) bogactwo morza przypłynie ku tobie, mienie narodów tobie przypadnie”. Izajasza 60,3.5"
EGW, The Review and Herald, 31 marzec 1910.
Na czym polega praktyczne chrześcijaństwo? To posiadanie takiego charakteru, jaki ma Jezus, to odnoszenie się do ludzi w taki sposób, w jaki czynił to Jezus. To myślenie o tym, o czym myślał Jezus. Jego wzrok i Jego myśli były stale skierowane na Ojca. Swoimi wypowiedziami kierował myśli słuchaczy ku niebu, nawet wtedy, gdy napominał i wskazywał na błędy i grzechy. Nawet słysząc prawdę o swoich grzechach, ci którzy nie zamykali swoich serc, widzieli w Jezusie obraz miłosiernego i kochającego Boga i to przyciągało ich do Niego. Czy jesteśmy naśladowcami Jezusa? Czy jesteśmy solą i światłością dla świata?