W trzech ewangeliach przedstawione zostało powołanie celnika
na ucznia. I wszystkie trzy opisy zawierają te same elementy: powołanie
Mateusza (Lewiego) na ucznia, ucztę w jego domu, reakcję faryzeuszy i odpowiedź
Jezusa. W tych krótkich relacjach znajduje się bardzo dużo ważnych dla nas
nauk.
Wybierając nowego ucznia z grona celników, Jezus pokazał, że
nawet najbardziej pogardzani w społeczeństwie mogą zostać Jego uczniami. Jest
tylko jeden warunek, muszą przyjąć zaproszenie. Dokładnie tak, jak zrobił to
Mateusz, a także inni uczniowie. Oni po prostu zostawili swoje dotychczasowe
życie i poszli za Chrystusem: „A potem wyszedł i ujrzał celnika, imieniem Lewi,
siedzącego przy cle. I rzekł do niego: Pójdź za mną. I pozostawiwszy wszystko,
wstał i poszedł za nim” (Łk 5,27-28). To samo zrobili też Piotr, Jakub i Jan:
„A wyciągnąwszy łodzie na ląd, opuścili wszystko i poszli za nim” (Łk 5,11).
Jest to dla nas dobra wiadomość, ponieważ niezależnie od naszego
dotychczasowego stanu, każdy z nas może zostać Jego uczniem. Zła wiadomość jest
taka, że są powody, dla których wielu ludzi nie przyjmuje zaproszenia do szkoły
Jezusa i odrzuca je. Wśród uczniów Jezusa przeważali ludzie prości, którzy nie
zajmowali wysokich pozycji. Kiedy faryzeusze zarzucali Jezusowi i jego uczniom,
że ucztują z celnikami i grzesznikami, usłyszeli następującą odpowiedź: „Nie
potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, którzy się źle mają”. Czy to znaczy, że
Jezus ocenił celników i grzeszników jako chorych, a faryzeuszy jako zdrowych?
Zdecydowanie nie, właściwy sens tej odpowiedzi jest taki, że ci pierwsi zdawali
sobie sprawę ze swojego stanu i chcieli przyjąć Jezusa do swojego życia, a ci
drudzy uważali się za zdrowych, nie widząc swojego prawdziwego stanu. To tak
jak często zdarza się w życiu. Nie zawsze ten, który jest chory, wie o swojej
chorobie i często dowiaduje się o niej, kiedy choroba jest już bardzo
zaawansowana. „Ci, którzy się źle mają” wiedzą o tym, że potrzebują lekarza, a
„zdrowi” to nie ci, którzy nie są chorzy, ale ci, którym się wydaje, że są
zdrowi.
Kolejnym zarzutem postawionym Jezusowi i Jego uczniom było
to, że w odróżnieniu od uczniów Jana i faryzeuszy, nie pościli. „Oni zaś rzekli
do niego [Jezusa]: Uczniowie Jana często poszczą i odprawiają modły, podobnie i
uczniowie faryzeuszów, twoi zaś jedzą i piją. A Jezus rzekł do nich: Czy
możecie sprawić, by uczestnicy wesela, dopóki oblubieniec jest z nimi, pościli?”.
Zastanawiając się nad tym, co Jezus chciał im przekazać w tych słowach, warto
cofnąć się do Starego Testamentu i przeczytać 58 rozdział Izajasza, mówiący
właśnie o poście. „Czy to jest post, w którym mam upodobanie, dzień, w którym
człowiek umartwia swoją duszę, że się zwiesza swoją głowę jak sitowie, wkłada
wór i kładzie się w popiele? Czy coś takiego nazwiesz postem i dniem miłym
Panu? Lecz to jest post, w którym mam upodobanie, że rozwiązuje się bezprawne
więzy, że zrywa się powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie
wszelkie jarzmo”. Tak rozumiany post polega na usunięciu z naszego życia słowa
„JA”, zaprzestaniu myślenia o sobie i wzorowaniu się tylko na Chrystusie. Jak w
świetle takiej definicji postu należy rozumieć wypowiedź Jezusa? Może to,że
Jego uczniowie nie pościli, będąc uczestnikami uczty weselnej, nie polegało na
tym, że „jedli i pili”, ale na tym, że w obecności oblubieńca myśleli o sobie.
Dopiero po odejściu oblubieńca nastąpiła zmiana w ich życiu. Być może Jezus
pytając faryzeuszy o to, czy mogą sprawić, aby uczestnicy wesela pościli,
chciał zwrócić słuchaczom uwagę właśnie na to znaczenie postu. Myślę, że
potwierdzają to podobieństwa, których Jezus użył, aby wyjaśnić swoją wypowiedź.
Podobieństwo o łataniu starej szaty wskazuje na to, że kiedy jesteśmy okryci
„starą szatą”, nie mamy na sobie szaty sprawiedliwości Chrystusa. Jakiekolwiek
próby łatania jej nie są w stanie zmienić jej na tą, którą nam oferuje Jezus.
Jedyne wyjście to zmiana starej szaty na nową, starą trzeba odrzucić. Z kolei
podobieństwo o starym i młodym winie pokazuje, że pełna akceptacja nauk Jezusa
wymaga nowego „bukłaka”, czyli nowego ciała. Stare musi zostać ukrzyżowane i
musimy narodzić się na nowo. Musimy w Chrystusie stać się nowymi ludźmi,
odrzucić to wszystko, co nie pochodzi od Boga. „I nikt napiwszy się starego,
nie chce od razu młodego, mówi bowiem: Stare jest lepsze”. Czy jest to pochwała
„starego wina”? Nie, jest to raczej ostrzeżenie dla nas, że zbytnie
przywiązanie do spraw ziemskich powoduje, że niechętnie przyjmujemy nauki
płynące z nieba. Jak często proste prawdy biblijne są ignorowane i zastępujemy
je tradycją, dlaczego łatwiej jest nam słuchać innych ludzi zamiast Słowa
Bożego? Próbujemy łatać nasze chrześcijaństwo nie pozbywając się starej szaty
naszych przyzwyczajeń. Chcemy przyjmować Prawdę napełniając Słowem Bożym stare
ciało, pomijając to, co jest kluczowe w nowonarodzeniu: ukrzyżowanie i
uśmiercenie starego ciała. „Czyż nie wiecie, że my wszyscy ochrzczeni w
Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni? Pogrzebani tedy jesteśmy
wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z
martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili. Bo jeśli wrośliśmy
w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego
zmartwychwstania, wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z nim
ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie
służyli grzechowi. Kto bowiem umarł, uwolniony jest od grzechu” (Rz 6,3-7).
Każdy musi sobie odpowiedzieć sam na kilka ważnych pytań.
Czy odrzuciłem już moją starą szatę i przyjąłem nową, ofiarowaną przez Jezusa?
Czy nadal wolę stare wino od nowego? Czy jestem jak stary bukłak, który nie
może być napełniony nowym winem? Czy nadal uważam, że „stare jest lepsze”?
Jezus powiedział do Nikodema: „Kto się nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć
Królestwa Bożego” (J 3,3). W niebie nie ma miejsca na stare bukłaki.