7 lutego 2023

O planie zbawienia

Plan zbawienia powstał przed stworzeniem świata. Wiemy o tym od apostoła Piotra, który napisał: „że nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego. Wprawdzie był On na to przeznaczony już przed założeniem świata, ale objawiony został dopiero w czasach ostatnich ze względu na was” (1 P 1:18-20).

W książce „Doświadczenia i widzenia oraz dary Ducha” Ellen White napisała o upadku Adama i Ewy oraz o tym, co stało się wtedy w Niebie.

Smutek napełnił niebo, gdy uświadomiono sobie, że człowiek jest zgubiony i że świat, który Bóg tak pięknie stworzył, zaludniony będzie śmiertelnymi istotami, skazanymi na nędzę, choroby i śmierć, i że dla winowajcy nie ma już żadnego ratunku. Cała rodzina Adama musiała umrzeć. Widziałam potem miłego Jezusa, a na Jego twarzy zauważyłam wyraz współczucia i smutku. Wkrótce ujrzałam, jak zbliżył się do nadzwyczajnie jasnej światłości, która otaczała Ojca. Towarzyszący mi anioł powiedział: “Prowadzi poufną rozmowę z Ojcem.” Podczas gdy Jezus rozmawiał z Ojcem, uwaga aniołów napięta była do najwyższego stopnia. DW 108.2

O czym Jezus rozmawiał ze swoim Ojcem? Chyba nie o szczegółach planu zbawienia, ponieważ ten plan był już od dawna gotowy.

Trzy razy okrążało Go światło chwały, otaczające Ojca, a po trzecim razie wyszedł Jezus od Ojca i wówczas można było zobaczyć Jego postać. Jego oblicze było spokojne, wolne od wszelkich zmartwień i niepewności, a jaśniało taką życzliwością i urokiem, że słowami nie da się tego wyrazić. DW 108.2

Jak widać nie była to krótka rozmowa. Ponowię więc moje pytanie: co było tematem tej dyskusji? Może odpowiedź znajduje się w dalszej części tego rozdziału?

Potem objawił wszystkim zastępom aniołów, że została znaleziona droga ratunku dla zgubionego człowieka. Powiedział im, że wstawiał się u Ojca, że ofiarował Swoje życie na okup i że chce wziąć na siebie wyrok śmierci, aby przez Niego człowiek mógł otrzymać przebaczenie; że przez zasługi Jego krwi i posłuszeństwo względem Zakonu Bożego, człowiek będzie mógł otrzymać łaskę Bożą, wrócić do wspaniałego ogrodu i jeść owoce z drzewa żywota.” DW 108.2

Ostatnia część tego tekstu zawiera kilka ważnych myśli, nad którymi warto się zastanowić, ja jednak chcę się teraz skupić tylko na jednej z nich.

Pan Jezus powiedział, że „wstawiał się u Ojca”.

Co to znaczy? W jakiej sprawie Pan Jezus wstawiał się u Ojca?

Wstawianie się u kogoś oznacza próbę przekonania tego kogoś do zrobienia czegoś, czego ten ktoś nie chce zrobić. Do czego Pan Jezus chciał przekonać Ojca? Czy jest możliwe, żeby Bóg Ojciec nie chciał tego, czego chce Bóg Syn? Przecież Syn zawsze chce tylko tego, co chce Ojciec.

Tedy Jezus odezwał się i rzekł im: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, nie może Syn sam od siebie nic czynić, tylko to, co widzi, że Ojciec czyni; co bowiem On czyni, to samo i Syn czyni (Jana 5:19)

Pan Jezus powiedział: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10:30). Taka jedność oznacza, że myślą podobnie i chcą tego samego. To, co podoba się Ojcu, podoba się też Synowi, a to, czego Syn nie lubi, nie lubi też Ojciec. Pan Jezus powiedział do jednego ze swoich uczniów: „Tak długo jestem z wami i nie poznałeś mnie, Filipie? Kto mnie widział, widział Ojca; jak możesz mówić: Pokaż nam Ojca?” (J 14:9).

Syn zawsze chce tego samego co Ojciec i nigdy nie chce czegoś, czego Ojciec nie chce. O co więc chodzi z tym wstawianiem się u Ojca?

Plan zbawienia powstał przed stworzeniem świata. Bóg Ojciec już wtedy wiedział, że Jego Syn pewnego dnia opuści niebo i uda się na planetę Ziemia. Bóg Ojciec wiedział co stanie się z Jego Synem. On wiedział, że Jego Syn zostanie zabity przez tych ludzi, dla których przyjdzie na Ziemię. Podjęcie decyzji o wprowadzeniu w życie planu zbawienia wcale nie było dla Boga Ojca łatwe. W dalszej części rozdziału „Plan zbawienia” Ellen White napisała o tym, co w wizji, którą otrzymała, powiedział jej anioł:

„Anioł powiedział: “Czy myślisz, że Ojciec oddał Swego umiłowanego Syna bez walki? Nie, nie!” Nawet Bóg nieba musiał stoczyć z Sobą wielką walkę, czy dać zginąć winnemu człowiekowi, czy też wydać za niego na śmierć Swego umiłowanego Syna” DW 110.2

Czy jest możliwe, że podobnie czuł się Abraham, gdy usłyszał od Boga polecenie:

Weź syna swego, jedynaka swego, Izaaka, którego miłujesz, i udaj się do kraju Moria, i złóż go tam w ofierze całopalnej na jednej z gór, o której ci powiem. (Rodzaju 22:2)

W książce „Patriarchowie i prorocy” Ellen White tak napisała o uczuciach Abrahama:

Rozkaz był wyrażony słowami, które musiały napełnić serce ojca bólem: “Weź syna swego, jedynaka swego, Izaaka, którego miłujesz (...) i złóż go tam w ofierze całopalnej”. 1 Mojżeszowa 22,2. Izaak był światłem jego domu, pociechą na stare lata, a przede wszystkim dziedzicem obiecanego błogosławieństwa. Utrata tego syna wskutek wypadku czy choroby rozdarłaby serce miłującego ojca, a jego siwą głowę pochyliłaby boleścią. A teraz Abraham otrzymał rozkaz, by przelał krew swego syna własnymi rękami. Wydawało mu się to straszne i niemożliwe. PP 109.5

Następnie Ellen White napisała o ty, jak czuł się Abraham, kiedy szedł razem z Izaakiem do wskazanego przez Boga miejsca. Dla Abrahama były to najtrudniejsze chwile jego całego życia. Jednak ani przez chwilę Abraham nie myślał o tym, aby nie wykonać otrzymanego od Boga polecenia. Posłuszeństwo Bogu było pragnieniem jego serca, ale to pragnienie nie uczyniło jego zadania łatwiejszym.

W całym opisie tego wydarzenia jedno zdanie jest bardzo znaczące. Ellen White napisała, że:

„Jedynie Bóg mógł zrozumieć, jak wielka była ofiara ojca oddającego swego syna na śmierć” PP 111.2

Dlaczego tylko Bóg był w stanie zrozumieć uczucia Abrahama?

Może dlatego, że uczucia Abrahama patrzącego na Izaaka w drodze na górę Moria, gdzie miał zostać złożony w ofierze, były podobne do uczuć Boga, patrzącego na swojego Syna, wstępującego na ścieżkę prowadzącą Syna do śmierci. Bóg w ostatniej chwili powstrzymał Abrahama przed zabiciem Izaaka, ale nie powstrzymał samego siebie i pozwolił, aby została złożona ofiara z Jego Syna. Bóg Ojciec musiał wybrać między miłością do Syna a miłością do ludzi. I wygrała miłość do ludzi.

„Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (Jana 3:16).

Czy jest możliwe, że gdy po upadku Adama i Ewy, Bóg miał ogłosić w Niebie plan zbawienia, to czuł się rozdarty wewnętrznie podobnie jak Abraham w drodze na górę Moria?

Abraham miał nadzieję, że śmierć Izaaka nie spowoduje jego nieodwracalnej separacji od ukochanego syna. Bóg z kolei wiedział, że skutkiem realizacji planu zbawienia będzie nie tylko Jego tymczasowa separacja od Syna, ale także nieodwracalne zmiany wpływające na związek Ojca i Syna. Kiedy „Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas” (J 1:14), Pan Jezus związał się na zawsze z ciałem człowieka i nieodwracalnie pozbawił sam siebie pewnej cechy, która posiada jedynie Bóg. Jako Bóg w ludzkim ciele przestał być Wszechobecnym Bogiem.

Ta zmiana nie osłabiła miłości między Synem i Ojcem, a wręcz przeciwnie. Po tym wszystkim Bóg Ojciec kocha swojego Syna jeszcze bardziej. Jednak ta zmiana sprawiła, że w ich relacjach czegoś zabrakło. Nie mogli już cieszyć się swoją obecnością tak, jak kiedyś. Jest to trudne do wyjaśnienia i myślę, że łatwiej to będzie zrozumieć na pewnym przykładzie.

Wyobraź sobie ojca i syna, którzy kochają się podobnie, jak Bóg Ojciec z Synem. Obaj kochają wspólne robienie różnych rzeczy, między innymi lubią grać w piłkę. Jednak gdy syn na skutek wypadku stracił obie nogi, to oczywiście już nigdy więcej nie będą mogli razem zagrać. Wypadek nie zmienił ich wzajemnej miłości, a nawet ją wzmocnił, jednak pozbawił ich niektórych możliwość spędzania razem czasu.

Dlatego uważam, że obwieszczenie zapowiadające realizację planu zbawienia było bardzo trudnym momentem dla Boga Ojca. I myślę, że właśnie dlatego obaj, Ojciec i Syn, potrzebowali specjalnego czasu, który mogli spędzić razem, zanim Pan Jezus ogłosił, „że została znaleziona droga ratunku dla zgubionego człowieka”.

Syn nie musiał przekonywać Ojca do tego, aby zmienił swoją decyzję dotyczącej przyszłości całej ludzkości. Zarówno Ojciec jak i Syn zawsze chcieli i zawsze będą chcieli tego samego, jak najlepszej przyszłości dla każdego człowieka. Obaj chcą tego, niezależnie od tego jak wielką cenę muszą za to zapłacić. To Bóg, zarówno Ojciec jak i Syn, zapłacili najwyższą cenę, aby zrealizować plan zbawienia. Zapłacili cenę, która jest dla nas niewyobrażalnie wysoka, zwłaszcza gdy porównamy ją do znikomej ceny, którą my musimy zapłacić.

4 lutego 2023

Uzdrawianie

Dlaczego Pan Jezus uzdrawiał ludzi?

Jakiś czas temu postanowiłem sprawdzić co dominowało w działalności Pana Jezusa, gdy przez trzy i pół roku wykonywał swoją specjalną misję na Ziemi. W czterech Ewangeliach znajdują się opisy spotkań, w trakcie których Pan Jezus nauczał ludzi prawd o Królestwie Bożym. Są tam też relacji o cudownych uzdrowieniach. Znajdujemy też historie takich cudów jak ten z Kany Galilejskiej, gdzie Pan Jezus nie nauczał i nie uzdrawiał, ale przemienił wodę w wino.

Okazuje się, że Ewangelie najczęściej opowiadają o uzdrowieniach. Uzdrowienie trędowatego, który wbrew żydowskiemu prawu przyszedł z prośbą o uzdrowienie do Pana Jezusa, otoczonego tłumem ludzi. Uzdrowienie człowieka, który był chory przez trzydzieści osiem lat i dużą część tego czasu spędził przy sadzawce Betezda, która według niego i wielu innych chorych, była szansą na cudowne wyzdrowienie. Uzdrowienie człowieka z uschłą ręką, którego Pan Jezus dokonał podczas sabatu w synagodze. Uzdrowienie teściowej Piotra i trędowatego faryzeusza.

Pan Jezus uwalniał ludzi nie tylko od chorób fizycznych, ale także duchowych, wypędzając z nich demony. Robił to w różnych miejscach, także w synagogach, także podczas sabatu. Wreszcie Ewangelie mówią o trzech najbardziej radykalnych przypadkach uzdrowienia, kiedy Pan Jezus przywrócił nie tylko zdrowie, ale i życie. Zrobił to z córką Jaira, młodzieńcem z Nain oraz Łazarzem.

Wszystkie przypadki uwolnienia ludzi od chorób, demonów oraz śmierci były objawieniem miłości Boga do ludzi. Bóg nie stworzył świata, w którym ludzie mieli chorować i umierać, jednak z powodu grzechu choroby i śmierć pojawiły się na świecie. Pan Jezus uzdrawiając ludzi pokazywał, że Bóg chce i pragnie uwolnić ludzi od wszystkich chorób, a przede wszystkim od najgroźniejszej choroby, która zawsze prowadzi do śmierci, to jest od grzechu. To dlatego do wielu uzdrowionych mówił „Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało” (J 5:14), albo „I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8:11).

Pewnego dnia Pan Jezus uzdrowił grupę dziesięciu trędowatych. Było to dziewięciu Żydów i jeden Samarytanin. „Stanęli z daleka i podnieśli swój głos, mówiąc: Jezusie, Mistrzu! Zmiłuj się nad nami. A gdy ich ujrzał, rzekł do nich: Idźcie, ukażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni” (Łk 17:12-14). Było ich dziesięciu, ale tylko jeden z nich „widząc, że został uzdrowiony, wrócił, donośnym głosem chwaląc Boga” (Łk 17:15). Uwolnienie od śmiertelnej choroby, jaką był trąd, było błogosławieństwem dla całej grupy, ale tylko jeden z nich otrzymał prawdziwe błogosławieństwo. Pan Jezus powiedział do uzdrowionego Samarytanina: „Wstań, idź! Wiara twoja uzdrowiła cię” (Łk 17:19). Tylko on dostrzegł w akcie uzdrowienia rękę kochającego Boga i nie mógł się powstrzymać od okazania swojej wdzięczności. I prawdopodobnie nie mógł też się powstrzymać od opowiadania innym ludziom o wspaniałym Bogu, który mu pomógł. Myślę, że nie wstydził się mówić o tym, że był chory, a teraz dzięki pomocy Boga jest zdrowy. I nie tylko nie wstydził się o tym mówić, ale odczuwał potrzebę dzielenia się z innymi swoją historią, aby jak najwięcej ludzi dowiedziało się o Bogu, który pragnie ratować ludzi, którym grozi śmierć.

A o czym opowiadał były opętany, którego Pan Jezus uwolnił od legionu demonów? Po odzyskaniu wolności ten człowiek chciał zostać z Chrystusem, jednak usłyszał: „Idź do domu swego, do swoich, i oznajmij im, jak wielkie rzeczy Pan ci uczynił i jak się nad tobą zmiłował. Odszedł więc i począł opowiadać w Dziesięciogrodziu, jak wielkie rzeczy uczynił mu Jezus; a wszyscy się zdumiewali” (Mk 5:19-20). Ten człowiek nie słyszał ani jednego kazania, nie studiował Biblii, nie chodził w każdy sabat do synagogi. Nie miał opowiadać o doktrynach, o Bożym prawie czy też o potrzebie oddawania dziesięciny. Zamiast tego opowiadał ludziom swoją historię, historię swojego upadku oraz beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazł, a następnie o cudownej pomocy jaką otrzymał od Boga. Pomocy na którą nie zasługiwał. Opowiadał ludziom o tym, że stał się nowym człowiekiem. Jaki wywarło to wpływ na słuchających go ludzi? Kiedy po pewnym czasie Pan Jezus z uczniami pojawili się ponownie w tym miejscu, „poznali go mężowie onej miejscowości, roznieśli wieść po całej owej okolicznej krainie, i przyniesiono do niego wszystkich, którzy się źle mieli, i prosili go, aby się mogli dotknąć szaty jego; a którzy się go dotknęli, zostali uzdrowieni” (Mt 14:35-36). I jestem przekonany, że ten człowiek nie tylko jeszcze długo opowiadał ludziom swoją historię, ale z czasem zaczął studiować Biblię, słuchać kazań i chodzić do synagogi. Wierzę też w to, że z miłości do Boga nie grzeszył już więcej.

A o czym my lubimy rozmawiać? Albo o czym lubimy pisać na forach internetowych? Czy dzielimy się z innymi osobistymi doświadczeniami, które opowiadają o takiej samej wewnętrznej przemianie serca, jaką przeszli niektórzy z uzdrowionych przez Chrystusa? Czy są to świadectwa będące osobistą historią człowieka, który był kiedyś przywiązany do grzechu, ale został w cudowny sposób uwolniony od tego grzechu? Czym chcemy się dzielić z innymi ludźmi i jaki wywiera to wpływ na tych, którzy to słyszą lub czytają?

Apostoł Paweł opowiadał ludziom o tym, w jaki sposób Bóg zmienił jego życie. Dzielił się Słowem Bożym, które ma moc zmieniania ludzkich serc i charakterów, ale tylko u tych, którzy naprawdę przyjęli głoszone Słowo. „A przeto i my dziękujemy Bogu nieustannie, że przyjęliście Słowo Boże, które od nas słyszeliście nie jako słowo ludzkie, ale, jak jest prawdziwie, jako Słowo Boże, które też w was wierzących skutecznie działa” (1 Tes 2:13). Pan Jezus uzdrawiając ludzi dawał im szansę na przyjęcie Słowa, które ma moc uwalniania od grzechu.

Czy to Słowo, które poznałeś, działa skutecznie w tobie?

Chrześcijańskie życie

Co powinno być najważniejsze w życiu każdego chrześcijanina? Myślę, że ustawiczna chęć coraz lepszego poznawania Boga. Dlaczego tak myślę?

Bóg użył w Biblii małżeństwa jako symbolu relacji między człowiekiem i Bogiem, a w dobrym małżeństwie mąż nigdy nie traci swojego zainteresowania żoną, a żona mężem. Niezależnie od tego jak długo trwa ich związek, obydwoje są cały czas zainteresowani sobą i pragną swojego towarzystwa. Tak działa miłość, a skoro jako chrześcijanie twierdzimy, że kochamy Boga, to powinno to być widoczne w postaci naszego ciągłego zainteresowania Bogiem. To zainteresowanie nie może ograniczać się do coraz lepszej znajomości Biblii. Jako chrześcijanie powinniśmy myśleć o Bogu tak, jak kochający mąż myśli o swojej żonie. On nie tylko chce wiedzieć o niej coraz więcej, ale całkowicie dobrowolnie podporządkowuje jej całe swoje życie. Apostoł Paweł napisał: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą” (1 Kor 10:31). Kochający mąż robi wszystko, aby jego żona czuła się dobrze i daje jej to, co jest dla niej najlepsze. Nigdy nie zrobi czegoś, co mogłoby jej zaszkodzić. Ponadto kochający mąż nie lekceważy ani jednego słowa, które słyszy od swojej żony. Każde takie słowo jest dla niego ważne.

Czy właśnie tak myślimy o Bogu?

W życiu chrześcijanina ważna jest znajomość Bożego Słowa, jednak ważniejsze jest to, aby nie lekceważyć ani jednej szansy na lepsze poznanie Boga. Apostoł Paweł ostrzega, że poganie, którzy przyjęli to, co im objawił Bóg, są w lepszej sytuacji od chrześcijan, którzy wprawdzie zaakceptowali wiele prawd, jednak nie chcieli przyjąć wszystkich. „Skoro bowiem poganie, którzy nie mają zakonu, z natury czynią to, co zakon nakazuje, są sami dla siebie zakonem, chociaż zakonu nie mają; dowodzą też oni, że treść zakonu jest zapisana w ich sercach; wszak świadczy o tym sumienie ich oraz myśli, które nawzajem się oskarżają lub też biorą w obronę” (Rz 2:14-15). Pan Jezus podczas nabożeństwa z Nazarecie podał przykład poganki, wdowy z Sarepty Sydońskiej oraz poganina, Naamana, woda syryjskiej armii, którzy w oczach Boga mieli większą wiarę niż Żydzi mieszkający w Izraelu. Pan Jezus powiedział też, że u nikogo w Izraelu nie znalazł tak wielkiej wiary jak u rzymskiego setnika (Mt 8:10).

A jak jest z nami, z ludźmi żyjącymi w czasach końca i uważającymi się za chrześcijan? Pan Jezus zastanawiał się: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18:8). Co myślisz czytając ten wers? Czy zastanawiasz się nad swoją wiarą? Mam wrażenie, że większość z nas żyje i myśli jak typowy Laodycejczyk, czyli chrześcijanin żyjący w ostatnim okresie istnienia kościoła chrześcijańskiego. To właśnie do nas Pan Jezus kieruje te słowa: „Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły” (Ap 3:17). Pan Jezus powiedział też, że w naszych czasach „miłość wielu oziębnie” (Mt 24:12). Mam wrażenie, że większość z nas, czytając te słowa myśli, że dotyczą one innych, że to inni mają z tym problem. A może te ostrzeżenia są też skierowane do mnie? Czy zadawałeś sobie kiedyś takie pytanie?

Czytając w Biblii historię apostołów zauważyłem, że podążanie za Chrystusem zmieniło ich serca i charaktery. Stopniowo, krok po kroku, stawali się nowymi ludźmi. Potrzebowali czasu aby zrozumieć swoją zależność od Boga w każdym aspekcie życia. Potrzebowali czasu aby zrozumieć jacy są słabi. Apostoł Paweł przez wiele lat uważał się za człowieka wiernego Bogu, ale dopiero po swoim nawróceniu w Damaszku i zdobyciu doświadczenia w głoszeniu Ewangelii, powiedział: „kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny” (2 Kor 12:10). Stał się mocny wiarą dopiero wtedy, gdy całkowicie odrzucił możliwość osiągnięcia czegokolwiek wykorzystując własne możliwości. Apostoł Piotr był tak pewny swojej wiary, że podczas ostatniej wieczerzy powiedział do Chrystusa: „Panie! Czemu nie mogę teraz iść za tobą? Duszę swoją za ciebie położę” (J 13:37). Jakub i Jan zostali nazwani przez Chrystusa Synami Gromu. Byli gotowi modlić się do Boga o zrzucenie na samarytańską wioskę ognia z nieba. Co się z nimi stało? Charakter każdego z nich zmieniał się i stopniowo z ich serc znikały wady. Pod wpływem Chrystusa, a potem Ducha Świętego, ich charaktery ostatecznie upodobniły się do charakteru ich Mistrza. Dokładnie ten sam proces powinien być widoczny w życiu każdego z nas.

Czy widzisz w sobie takie same zmiany, jakie miały miejsce w uczniach Jezusa? Jak długo jesteś chrześcijaninem? Jak często czytasz Biblię? Ile chrześcijańskich książek przeczytałeś? Ilu wysłuchałeś kazań i wykładów? Zastanów się nad tym, a następnie odpowiedz sobie na pytanie, jaki to wszystko miało wpływ na twój charakter. Czy uważasz się za człowieka narodzonego na nowo? Czy uważasz, że kochasz Boga? Apostoł Jan tak napisał o prawdziwej miłości do Boga: „Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe” (1 J 5:3). Czy uważasz, że życie w doskonałym posłuszeństwie Bogu jest trudne, wręcz niemożliwe? Apostoł Jan mówi ci, że takie życie nie jest uciążliwe, o ile masz sobie prawdziwą miłość do Boga. Tylko moc tej miłości jest w stanie uczynić cię silnym w wierze i uwolnić cię z niewoli grzechu. Ellen White tak napisała o Chrystusie: „Jako Syn Człowieczy dał nam przykład posłuszeństwa, jako Syn Boży daje nam moc do posłuszeństwa” (DA 24). Czy widzisz w swoim życiu ślady działania tej mocy?

Bóg ostrzega każdego człowieka, że te ślady muszą być widoczne, że zmiana charakteru jest konieczna do zbawienia. „Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego” (J 3:3). Jednak obok ostrzeżenia Bóg daje nam obietnicę pomocy. On od samego początku robi wszystko, aby pomóc nam zmienić nasze charaktery. Dlatego nie powinieneś wpadać w depresję, jeżeli starasz się żyć jak chrześcijanin, a mimo twój charakter nie zmienia się. Nie skupiaj się na sobie i swoich wadach, ale kieruj całą swoją uwagę na Boga, aby poznać go lepiej i pokochać Go z całego serca. Gdy w twoim sercu zamieszka miłość do Boga, twoje życie zacznie się zmieniać. Będziesz coraz bardziej podobny do doskonałego wzorca, jakim jest Chrystus.

Nie lekceważ Bożych ostrzeżeń i pamiętaj o Bożych obietnicach.